Go to topGo to bottom



 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 Go down 
Autor1. Out of the blue, into the black
Thomas Dawson
Thomas Dawson
Strażnik
24
How much can you change
and get away with it?


1. Out of the blue, into the black QMyyvtw




https://puff.forumpolish.com/t144-thomas-dawson https://puff.forumpolish.com/t159-thomas-dawson#337 https://puff.forumpolish.com/t163-thomas-dawson#338
Thomas Dawson
Lis
1. Out of the blue, into the black   ◈ Sro Lis 11, 2020 11:33 pm


Maj, 2040

Spokojny, majowy wieczór. Nic się nie dzieje, totalna chillera, koń zwalony.
Siedział oparty na krześle na wieżyczce zwiadowczej i jednym okiem obserwował niemal już zupełnie puste tereny ICID. Bywały takie patrole, że nie miał nawet chwili, żeby usiąść na dupie, ale bywały też takie, gdy nic poza tym nie robił.

Poczuł jak plecy mu drętwieją, więc podniósł się z krzesła i zrobił kilka kroków w stronę barierki. Przeciągnął się i usłyszał pyknięcie z okolic swoich pleców oraz natychmiastową ulgę. Czasami miał wrażenie, jakby miał już czterdzieści lat i stare kości. Potem przypomniał sobie, że nigdy tylu nie dożyje.

Oparł się rękami o barierkę i spuścił głowę w dół.

Spokojna wiosna, spokojne lato... gdyby tylko Thomas widział, co przewidziane jest na jesień. Całe szczęście do zdolności jedynkowych nie zaliczało się widzenie przyszłości. Nie mógł nawet zobaczyć dalszych części terenów bazy, które były już przykryte mrokiem. Zdecydował, że czas zejść na dół i przejść się trochę, zanim wróci do środka.

Schodził po drabince, gdy usłyszał niedaleko siebie pękniętą gałązkę. Zeskoczył kilka ostatnich szczebelków i nasłuchiwał, aby znaleźć źródło dźwięku. Momentalnie chwycił za broń przypiętą do paska i uniósł ją na wysokości barków.
Powrót do góry Go down
Margo Alderson
Margo Alderson
mechanik
19
Before I learned civility, I used to scream ferociously any time I wanted


1. Out of the blue, into the black 15bd3aacfefdebb3552306307210




Margo Alderson
Lis
Re: 1. Out of the blue, into the black   ◈ Pią Lis 13, 2020 1:46 am


Mimo wszystkiego, czego doświadczyła już podczas wieloletniej obecności w murach ICID, wciąż nie potrafiła całkowicie przywyknąć do tego, jak ciche bywały tu wieczory. W zestawieniu z chaosem, rumorem i rozgardiaszem, jakie panowały w ośrodku za dnia, ta nagła zmiana klimatu była wręcz zatrważająco wyczuwalna. Nie, nie bała się, choć może... Może troszeczkę? Zawsze istniało przecież jakieś ryzyko, jakaś świadomość, że z jakiegoś powodu powinni pilnować zasad, ale… Czy musieli to robić z tak sztywnym uwielbieniem panujących reguł? Czy lekkie naruszenie ich musiało być aż tak piętnowane? Tak bardzo złe?
Owszem, powinna się do nich stosować. W końcu… Kto jak kto, ale Dwójki nie mogły wyplątać się własnym niedopatrzeniem. Po prostu znały to wszystko na pamięć. Każdy podpunkt, każdy zapis, każde polecenie, każdy przykaz... Mimo to, przecież znała też większość korytarzy, którymi jak najciszej podążała w kierunku upragnionego wyjścia. Wiedziała, co robić, żeby - możliwie jak najbardziej - oszczędzić sobie cudzej uwagi. Nie była już tym całkowicie niedoświadczonym dzieciakiem, który z uwagą zapamiętywał dostępne - no, bądźmy szczerzy, część teoretycznie niedostępnych także - plany budynku, starając się ułożyć sobie własne trasy, które niekoniecznie schodziłyby się z tymi najczęściej patrolowanymi.
Może to nie było tak oczywiste, ale każdy miał swoje mniej i bardziej lubiane drogi. Każdy, bez jakiegokolwiek wyjątku, miał również własne przyzwyczajenia. Czasami dyktowane skłonnością do niedopatrzeń, czasem lenistwem, a niekiedy rodzącym się uzależnieniem od nielegalnego, dwójkowego bimbru. Ten ostatni przypadek miał dla niej szczególne znaczenie, jeśli chodziło o zyskanie możliwości wymknięcia się na zewnątrz i odetchnięcia pełną piersią.
Potrzebowała tego. Tej ciszy, spokoju, prawie nieodczuwalnego powiewu wiatru na twarzy, coraz bardziej ciemniejącego nieba i skrzeku ptaków nagle podrywających się do lotu. Czasami dobrze było zaryzykować dla czegoś takiego. Cholernie dobrze. Zwłaszcza wtedy, gdy miało się już kolejne własne ścieżki prowadzące ku bardziej ustronnym częściom terenu. Wystarczyło tylko…
- Shush! - Nie wiedziała, skąd wziął się pies, który postanowił towarzyszyć jej w najbardziej istotnym momencie przemykania się niebezpiecznie blisko jednej z wieżyczek, ale odgłosy towarzyszące jego energicznemu podrygiwaniu zabrzmiały dla niej równie głośno, co huk strzelającej armaty. I choć zazwyczaj naprawdę uwielbiała zwierzęta, teraz - jeszcze bardziej garbiąc się w sobie - spróbowała odgonić go ruchem ręki, szepcząc nerwowo. - Idź, no, idź. Do budy. Sio. - Nie wiedziała, czego od niej chciał, ale zdecydowanie nie mogła mu tego dać, gdy sama potrzebowała jak najszybciej się stąd oddalić. Z narastającym niepokojem nasłuchując odgłosu coraz bardziej zbliżających się kroków. Cholera.
Powrót do góry Go down
Thomas Dawson
Thomas Dawson
Strażnik
24
How much can you change
and get away with it?


1. Out of the blue, into the black QMyyvtw




https://puff.forumpolish.com/t144-thomas-dawson https://puff.forumpolish.com/t159-thomas-dawson#337 https://puff.forumpolish.com/t163-thomas-dawson#338
Thomas Dawson
Lis
Re: 1. Out of the blue, into the black   ◈ Pią Lis 13, 2020 9:21 pm


Usłyszał przyciszony, damski głos kilka metrów przed sobą.

Przynajmniej nie Dusiciel, pomyślał. Dusiciela by nie usłyszał. Usłyszał natomiast psie dźwięki, co mogło oznaczać Krzykacza, ale co miałby tu robić jeden samotny Krzykacz? Najprawdopodobniej ktoś z bazy wyszedł sobie na niezbyt legalny spacer. Thomas jednak nie miał zamiaru zginąć, bo było na to małe prawdopodobieństwo, więc nie opuścił broni.  

- Hej, stój – krzyknął w stronę źródła dźwięku. Wprawdzie nie widział jeszcze dokładnie do kogo mówił, ale zarys sylwetki już mu się pojawił. Nie była powyginana ani nie poruszała się dziwnie, więc była nadzieja, że nie będzie chciała odgryźć mu głowy. – Jesteś aresztowana – dodał niesamowicie poważnym tonem, w środku bardzo mocno powstrzymując się od śmiechu. Opuścił jednak broń, nie chcąc zbytnio jej przestraszyć. Zresztą – tak naprawdę za bardzo jej nie potrzebował.

Schował pistolet z powrotem do skórzanego paska i odruchowo zmrużył oczy, aby lepiej widzieć. Debil.
- Zdecydowanie nie powinnaś tutaj być o tej porze – zaczął swój typowo monolog, stworzony na potrzeby takich gapowiczów jak ona, gdy towarzyszący jej pies zaczął radośnie skakać w jego kierunku. Poczuł jak skacze mu łapkami na kolana i zaczyna wesoło piszczeć. Thomas chwilowo zapomniał o małej przestępczyni i już miał zacząć go głaskać, gdy ten mały skurwiel ugryzł go w kostkę.

- Kurwa – warknął pod nosem, z trudem powstrzymując się przed kopnięciem psa. Bardzo możliwe, że piesek by słabo zniósł rzut o ścianę budynku. – Błagam, powiedz mi, że twój kumpel jest szczepiony.

Thomas miał zdecydowanie o jedno ugryzienie w swoim życiu za dużo. Wścieklizna w porównaniu z byciem Odmieńcem nie brzmiała tak źle, ale nie oznaczało to, że palił się, żeby ją przechodzić. Schylił się i złapał pieska za futerko na karku, odciągając go tym samym trochę od siebie. Ciężko było stwierdzić czy pies był zdziczały i niebezpieczny, czy może podekscytowany i niewychowany. Na pewno nie bał się ludzi. Czyżby dziewczyna trzymała go nielegalnie w pokoju i wymknęła się na wieczorny spacer? Nie dziwiłby się jej, gdyby tak było. Chociaż miał w ICID miał siostrę i przyjaciela, który był dla niego niemal jak brat, to czuł się samotny. A było wiele dzieciaków, które miały o wiele gorzej.
Powrót do góry Go down
Margo Alderson
Margo Alderson
mechanik
19
Before I learned civility, I used to scream ferociously any time I wanted


1. Out of the blue, into the black 15bd3aacfefdebb3552306307210




Margo Alderson
Lis
Re: 1. Out of the blue, into the black   ◈ Pią Lis 13, 2020 11:22 pm


Nie biorąc pod uwagę sytuacji, w której wystarczył jeden rzut oka, by zorientować się, że nie tylko została przyłapana na gorącym uczynku - choć, co takiego złego właściwie robiła? - ale także, że jakakolwiek próba ucieczki była zdana na porażkę... Miała jedno kluczowe pytanie, które samoistnie wymknęło jej się spomiędzy warg, zanim jeszcze zdążyła dobrze się wyprostować.
- Nie uważasz, że jeśli ktoś robi coś złego, to... - Nieznacznie potrząsnęła ramionami, kierując swoje spojrzenie w stronę zbliżającej się sylwetki i przestępując z nogi na nogę. Chyba to mogła jeszcze zrobić, nie ryzykując kulki? Co prawda, nie za bardzo obawiała się postrzału, ale równie dobrze mogła srogo się mylić. Być może nawet teraz go sobie gwarantowała? Wśród osób pełniących warty, większość nie była aż tak beznadziejna, jednak bywały jednostki, z którymi szczerze wolałaby nie mieć do czynienia. Mimo to, nie zamierzała utrzymać języka za zębami, kończąc wypowiedź, którą zaczęła.
- Hej, stój raczej nie zadziała? - Tak, być może to była ta dwójkowa logiczna bezczelność, ale... Tak to funkcjonowało, nie? Gdyby to był ktoś z zewnątrz, kto miałby w stosunku do nich jakieś naprawdę okrutne plany, nie zatrzymałby się na wspomnienie o byciu aresztowanym. Gdyby to był ktoś z dorosłych, kto kontrolowałby czujność strażników, też by mu to raczej nie przeszkodziło. A Szaraki czy inni Odmieńcy? Cóóóóż...
Do końca prostując plecy, choć raczej na niewiele jej się to zdawało, zmarszczyła kąciki ust, po czym - wbrew rozsądkowi nakazującemu patrzeć prosto w oczy rozmówcy - powiodła spojrzeniem po ciemnej linii daleko na horyzoncie. Co prawda, ciemność znacząco utrudniała jej dostrzeżenie jakichkolwiek szczegółów czy detali, a wyłącznie same zarysy gęściej rosnących drzew i krzewów, ale to niewiele zmieniało. Była tu, nie tam, bo tam już niczego nie było. Ani łuny świateł, ani drobniejszych, migoczących punkcików. Być może faktycznie nie powinno jej tu być. Nikt z nich nie powinien.
W innym świecie, o tej porze byłaby gdzieś na mieście albo w jakimś innym, lepszym miejscu, narażając się na te wszystkie przypałowe rzeczy wynikające z czegoś więcej niż tylko naruszenia ośrodkowej godziny policyjnej i wpadając przez kogoś, kto nie był psem sięgającym jej nieco powyżej kostki. Choć może... Korzystając z dostrzeżonej szansy na wycofanie się, gdy zwierzak postanowił zająć chłopaka swoją atencyjnością, zrobiła powolny krok w tył. Najpierw jeden, potem drugi. Była już nawet w połowie cofania jednej ze stóp po raz trzeci, gdy jej chwilowy sojusznik postanowił zrezygnować ze swojej dywersji. Jego niezadowolone, wręcz wrogie zaskomlenie momentalnie zatrzymało ją w miejscu.
- Umm... - To byłoby dobre, naprawdę dobre pytanie bez pytania, gdyby była w stanie na nie odpowiedzieć. Problem w tym, że to nie był jej pies. To nie był nawet jej sojusznik, patrząc na to, że udaremnił jej niepostrzeżone wymknięcie się i pozostanie na zewnątrz. I nawet jeśli nie powiedziała tego wprost, jej mina prawdopodobnie mówiła sama za siebie. - No więc... - Odchrząknęła, odruchowo sięgając do szyi po bandankę. - Skoro to sobie ustaliliśmy, to... Krwawisz? - Nie była potworem, choć podżeganie psa do prób ponownego ataku i zwianie z miejsca całej akcji byłoby dosyć dogodne.
Powrót do góry Go down
Thomas Dawson
Thomas Dawson
Strażnik
24
How much can you change
and get away with it?


1. Out of the blue, into the black QMyyvtw




https://puff.forumpolish.com/t144-thomas-dawson https://puff.forumpolish.com/t159-thomas-dawson#337 https://puff.forumpolish.com/t163-thomas-dawson#338
Thomas Dawson
Lis
Re: 1. Out of the blue, into the black   ◈ Sob Lis 14, 2020 12:44 am


Spojrzał z udawanym oburzeniem i zaczął wskazywać na nią palcem wolnej od psa ręki.

- Dla twojej wiadomości „hej, stój” jest niezwykle skuteczną metodą zatrzymania dzieciaków, które bezczelnie łamią ciszę nocną – skłamał. – Hej, stój” to pierwsze, czego uczą w akademii strażników.

Na wypadek, gdyby ją to nie przekonało, a nie przekonało na pewno, dodał:
- Ciebie w końcu zatrzymało, nie? – Uśmiechnął się złośliwie, przez chwilę zapominając o tym, że jest w trakcie poskramiania bestii. Ona jednak nie dała o sobie tak łatwo zapomnieć i zaczęła się szarpać, przez co Thomas musiał wzmocnić uścisk. Nagły pisk psa dał mu jednak do zrozumienia, że być może zrobił to za mocno.

- Przepraszam – mruknął pod nosem w stronę swojego oprawcy i rozluźnił delikatnie uścisk. Czy wyrzuty sumienia w związku ze zbyt mocnym złapaniem psa, który go chwilę temu ugryzł są przesadzone? Być może. Ale Thomas nie potrafił inaczej. Pewnie jakby się teraz okazało, że pies sobie coś zrobił podczas atakowania go, to chłopak popędziłby do Murphy, żeby zaraz się nim zajęła. Nie ma na świecie większego Kanadyjczyka od Dawsona.

Przeniósł wzrok na dziewczynę, a potem na swoją kostkę. Materiał jego nogawki był lekko rozerwany, podobnie jak skóra pod nim. Nic wielkiego, aorty mu nie przegryzł, chociaż krew zaczęła ciec delikatną strugą, plamiąc mu skarpetkę.

- Przeżyję – odpowiedział na jej szczodrą ofertę obwiązania mu kostki bandaną. Oferowanie pomocy przychodziło mu z łatwością. Z kolei przyjmowanie jej było już znacznie trudniejsze. Empata postawiłby pewnie tutaj diagnozę, że lata spędzone w sierocińcu, gdzie samodzielność była oczekiwana od najmłodszych lat, sprawiły, że chłopak nie potrafi przyjąć pomocy. Całkowicie rozumie, że inni jej potrzebują (lub nie) od niego, ale w drugą stronę równanie nie ma już dla niego najmniejszego sensu.

- Możesz za to obejrzeć bestię, póki ją trzymam. Zanim znowu spróbujesz wykorzystać psa jako dywersję i uciec – powiedział śmiejąc się lekko. Złamał bestię drugą ręką i trzymając ją w górze za brzuszek, zaczął iść w stronę bardziej oświetlonego terenu. – Jak zwiejesz, to na ciebie nakabluję. Ale jak uda ci się doprowadzić go do porządku, to uznam, że twój dług dla naszego społeczeństwa został spłacony.

Szedł, co chwilę sprawdzając, czy dziewczyna nie próbuje dać nogi. Zatrzymał się dopiero, gdy dotarli pod ścianę jednego z budynków, na której wisiała świecąca się lampka. Jako, że nie był Trójką, to dopiero teraz mógł zobaczyć coś więcej niż zarys sylwetki dziewczyny. Była ładna. Miała jasne oczy, chyba niebieskie, ale w tym świetle nie mógł być do końca pewien, oraz wyraz twarzy, który zdawał się mówić, że wie wszystko. Dwójka. Kolor jej bandany tylko to potwierdził. Nie była zbyt wysoka, szczególnie stojąc obok chłopa, który ma prawie metr dziewięćdziesiąt. Wyglądała trochę znajomo, więc pewnie mijali się już kiedyś na korytarzach. Ciężko jednak, żeby każdy znał tu każdego, więc wątpił, żeby kiedyś z nią rozmawiał.

- Thomas – powiedział trochę znikąd, ale rzucanie swoimi imionami w takiej sytuacji nie wydaje się specjalnie nie na miejscu.

Psu wiszenie w powietrzu przestało już się podobać, więc zaczął dawać znać łapkami, że należy go natychmiast opuścić. Thomas tak też zrobił i ponownie złapał go za kark, dając Margo do zrozumienia spojrzeniem, że teraz czas na jej pięć groszy.
Powrót do góry Go down
Margo Alderson
Margo Alderson
mechanik
19
Before I learned civility, I used to scream ferociously any time I wanted


1. Out of the blue, into the black 15bd3aacfefdebb3552306307210




Margo Alderson
Lis
Re: 1. Out of the blue, into the black   ◈ Sob Lis 14, 2020 2:33 am


Parsknęła. Oczywiście, że musiała parsknąć, słysząc ujawniane sekrety szkolenia strażników w ich ośrodku. I choć brzmiało to naprawdę absurdalnie, jakaś część niej była skłonna uwierzyć, że w ich nauce pojawiały się podobne mądrości. Może nie aż tak bawiące, ale z pewnością serwowane na podobnym poziomie. Gdy świat wokół walił się i palił, część dorosłych nadal starała się zachować odpowiednie podejście do dzieci, gdy pozostali robili z nich króliki doświadczalne.
- Bo nie robię nic złego. - Odpowiedziała praktycznie bez większego zastanowienia, mimowolnie robiąc to tak dwójkowym tonem głosu, że sama musiała sobie to wewnętrznie wytknąć. Brakowało wyłącznie znaczącego uniesienia brwi i pobłażliwego westchnięcia, choć spomiędzy jej warg faktycznie wydostało się coś, co mogło brzmieć niczym stłumione duh. W tym wszystkim, musiała jednak przyznać, że cała ta rozmowa brzmiała zadziwiająco... Lekko. I dokładnie tę samą lekkość dało się wyczuć w jej tonie, gdy dodała:
- Czy ja ci wyglądam na kogoś, kto powinien lecieć w długą? - Cóż, było ciemno. Prawdę mówiąc, o ile dało się tak powiedzieć, było dużo ciemniej niż jeszcze chwilę temu, co prawdopodobnie zawdzięczali księżycowi, który praktycznie całkowicie schował się za chmurami.
Mimo to, raczej nie sądziła, by szło ją pomylić z jakimś obłąkanym człowiekiem z zewnątrz albo - co byłoby równie obraźliwe, jak i całkiem bawiące - z Odmieńcem. Nie miała też przy sobie nic, prócz niezapalonego prototypu nowej latarki, który - mimo że dosyć solidny i przy tym ciężki - raczej nie powinien wzbudzać podejrzeń. A może się myliła? Przykładowo, taki Bob z Trójek pałał jakimś przedziwnym lękiem do damskiej części Dwójek, patrząc na nie w taki sposób, jakby doszukiwał się w nich wszelkich możliwych niebezpiecznych skłonności.
Tymczasem ona... Cóż, jeśli nie liczyć niebezpiecznego psa obronnego, który wziął się tutaj dosłownie znikąd - choć teoretycznie miała już swoje podejrzenia i kierowała je w stronę grupki najmłodszych dziewczynek - nie dysponowała żadną bronią zagłady. Wyjątkowo nie planowała też testowania żadnych nowych wynalazków. Zdecydowanie mijała się za to z prawdą, bo jeśli byłaby w stanie to zrobić, bez wahania poleciałaby w długą.
W pierwszej chwili, powstrzymała ją przed tym wyłącznie świadomość, że miała na to naprawdę marne szanse, w najlepszym przypadku, prawdopodobnie wzbudzając śmiech jakiejś Trójki. Teraz? Chociaż pojęcie moralności raczej zacierało się w obecnej rzeczywistości, a ona sama nie raz uderzała ludzi po kostkach, było jej głupio. Po prostu głupio wykorzystać tę sytuację. Tym bardziej, że pies faktycznie mógł nie być najczystszy. Wręcz szczerze wątpiła w to, by ktokolwiek zrobił mu jakiekolwiek badania. I owszem, mogła się mylić, ale w ciemnościach niespecjalnie szło to stwierdzić.
Nie mówiąc już o tym, że wychodząc na wieczorną przechadzkę, cóż, nie przygotowała się psychicznie na towarzystwo. Szczególnie na takie, które w ogóle nie chciało współpracować. Jakakolwiek współpraca zdecydowanie nie leżała ani po stronie jej nowego zwierzęcego, ani ludzkiego znajomego. Margo westchnęła ciężko, kręcąc głową.
- Jeśli to ma jakiś związek z babskim kolorem... - Rzuciła, nadal żywiąc przekonanie, że miała do czynienia z jedną z Trójek - bo to przecież one najlepiej nadawały się na wieczorne patrole, nie? - okręcając sobie bandanę wokół ręki i butem starając się wymacać kawałek pnia, który był tu jeszcze tego samego dnia. - Już i tak mam przewalone, więc możesz dać mi to obwiązać... Albo kopnę cię w drugą kostkę. - To była naczelna mądrość wszystkich babć i mam, nie? Mgliście, bo mgliście, ale nadal pamiętała dobre rady, by zmienić źródło dotychczasowego bólu poprzez skoncentrowanie go w innym miejscu. Boli cię głowa? Walnij się w palec u stopy. Boli cię palec u stopy? Walnij się w łokieć. Boli cię łokieć? Prawdopodobnie utnij sobie nogę.
- Prawie mi się udało. - Musiała to zauważyć, kwitując to wzruszeniem ramion. Była blisko, co nie? - Nie moja wina, że odwidziała mu się nasza współpraca. - Tak, to niewątpliwie była krótka przyjaźń. Piękna, ale cholernie krótka i skazana na porażkę już od momentu, w którym pies pojawił się tuż obok niej. - Chociaż przynajmniej ją nawiązał. Dobrowolnie. - Zaznaczyła z przekąsem, chyba nie musząc nic więcej dodawać. Parsknęła tylko z rozbawieniem, stawiając dłuższe kroki, by faktycznie nie zostać w tyle. Nie to, że ulegała groźbom. Być może ten cały spacer po prostu jej się... Odwidział?
Tak czy siak, nie protestowała przeciwko podejściu bliżej światła, wyrabiając się jakoś z narzuconym tempem i pozwalając, by ją olśniło. Dosłownie olśniło, bo pierwszym, co tak naprawdę rzuciło jej się w oczy, był kolor. Ten konkretny kolor, który sprawił, że automatycznie zmarszczyła brwi, rzucając niezbyt błyskotliwe:
- Nie jesteś Trójką. - Nie pytała, stwierdzała fakt, który wzbudził w niej chwilową konsternację. Zaraz jednak wszystko zaczęło nabierać znacznie większego sensu. Poza nielicznymi wyjątkami, nie trzymała z Jedynkami i niespecjalnie znała ich środowisko, ale... Cholera, on nawet wyglądał jak typowa Jedynka. Od wzrostu, wyrazu twarzy, charakterystycznego błysku w oczach i tego całego podejścia... Mogła ogarnąć to już wcześniej. Teraz? Wierzganie psa poniekąd ocaliło ją przed większą niezręcznością spowodowaną naprawdę intensywnym wpatrywaniem się w towarzysza.
- Margo. - Odpowiedziała, tym samym najprawdopodobniej całkowicie wymazując jakiekolwiek szanse na ucieczkę. Mogła wyłącznie liczyć na dotrzymanie słowa, choć ciężko jej było stwierdzić, jak duże istniały na to szanse. - A więc... Co taki człowiek jak ty robi w tym miejscu o takiej godzinie jak ta? - Spytała, pochylając się w kierunku psa, by uważniej mu się przyjrzeć, rozgarniając palcami poplątaną, posklejaną sierść i delikatnie obmacując brzuszek. Tak, to powinno być pytanie skierowane w jej stronę, jednak już się go spodziewała, nie mając tym samym żadnego problemu, by zawczasu je odbić.
- Ma pchły. To na pewno. I chyba dawno nic nie jadł. - Choć jeśli dobrze przeczuwała wkład najmłodszych dziewczynek w pojawienie się tu psiaka, najpewniej dostał namoczoną bułkę lub coś równie apetycznego. - Poza tym, chyba nie jest najgorzej, ale nie jestem specjalistą. - Owszem, to mogło brzmieć nietypowo, jeśli brać pod uwagę jej sektor czy postawę typowej mądrali, jednak... Być może Dwójki miewały naprawdę rozległą wiedzę, ale nie sądziła, by mogła się równać z jakąś pracującą typowo przy zwierzętach w stajni. Margo? Zdecydowanie znała się na koniach. Tak. Tyle tylko, że tych mechanicznych. - No i to jeszcze dzieciak. - Czyli tu pasował, nie? Większość osób - i to niezależnie od metryczkowego wieku - była tu jeszcze dzieciakami.
Powrót do góry Go down
Sponsored content



Sponsored content
Re: 1. Out of the blue, into the black   ◈ 


Powrót do góry Go down
 
1. Out of the blue, into the black
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
PUFF ::  :: dodatkowe :: retrospekcje-
Skocz do: