Go to topGo to bottom



 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 Go down 
AutorFabuła
PUFF
PUFF



PUFF
Admin
Fabuła    ◈ Nie Wrz 20, 2020 1:14 pm



DZIENNIK LISY - ROZDZIAŁ I



13.07.2030 r.
Zgodnie z wytycznymi podzielono zakażonych według nabytych zdolności. Od dziś funkcjonują jako Sektor Pierwszy, Sektor Drugi oraz Sektor Trzeci. Ja zostałam przydzielona do Dwójek i jak reszta z nich pomagam naukowcom w pracach nad wirusem.
Wszystkie przynależne do niego osoby mają poniżej dwudziestu pięciu lat. Podobno nie ma żadnego odstępstwa od tej reguły, choć nadal mam nadzieję, że znajdzie się ktoś całkowicie odporny. Razem z naukowcami z laboratorium odkryliśmy zależność pomiędzy ilością ugryzień, a długością życia zarażonego. Im jest ich więcej, tym szybciej następuje przemiana.


10.11.2030 r.
Wczoraj odkryto zarażenie u pierwszego pracownika, więc w całym Ośrodku zapanowała dość napięta atmosfera. Podobno był członkiem straży, patrolującej teren wokół ICID.  Jedynki pomogły przetransportować go ochronie do szpitalnej izolatki. Nie wiadomo, jak wiele osób mógł zarazić, dlatego tata zdecydował o przymusowych badaniach dla całego personelu. Boją się, że jeśli nie zareagują wystarczająco wcześnie, epidemia rozprzestrzeni się na teren całej bazy. To by była prawdziwa katastrofa.


07.02.2031 r.
Jedynki zaczęły się buntować. Podburzają inne sektory, więc boję się, co może z tego wyniknąć. Wysłano mnie, żebym z nimi porozmawiała, ale nie dałam rady przekonać ich do zmiany zdania. Właściwie, to świetnie rozumiem, o co chodzi. Sama też chciałabym móc wyjść poza teren bazy, ale równocześnie wiem, jakie to niebezpieczne. Trenerzy są zdania, że czeka nas wiele lat treningu, zanim będziemy mogli faktycznie zmierzyć się z tym co czeka nas za murami bazy.



10.02.2031 r.
Doszło dziś do krwawej masakry. Spora część Jedynek zdecydowało się na ucieczkę i sforsowało bramę wjazdową. Nikt z nimi nie rozmawiał, nikt nie prosił, żeby zastanowili się, co robią. Otworzyli do nich ogień. Zabili dwa tuziny dzieci, tak po prostu. Po wszystkim tata stwierdził, że ma być to przestroga dla innych, żeby nie próbowali uciekać.
Od kiedy osoby, które miały nas uratować, są naszymi katami?


23.09.2031 r.
Ostatnie miesiące były dość spokojne. Po próbie ucieczki Jedynek, każdy siedzi cicho i stara się nie wychylać. Wszyscy się boją, że skończą tak jak tamci.
Wprowadzono nam dziś podział według rang, na wzór tych wojskowych. Mają nam pomóc w rozróżnieniu młodszych i wyróżnić najzdolniejsze jednostki.  Od razu wskoczyłam na bardzo wysoką pozycję, więc inne dzieciaki zaczęły plotkować, że jestem traktowana specjalnie ze względu na tatę. Mają rację.


19.05.2032 r.
Przestaję wierzyć, że stworzenie leku jest możliwe. Chociaż tata próbuje mnie przekonywać, że badania idą w dobrym kierunku, to po prostu tego nie widzę. Dzieciaki, które pomagają w laboratorium, mówią, że potrzeba lat na wynalezienie szczepionki bądź czegokolwiek, co powstrzyma wirusa. A to i tak nie jest pewne.
Podobno kilkoro z nich dotarło do szczegółowych raportów z badań. W nocy wkradli się do komputera w laboratorium i wygrzebali odpowiednie dokumenty. Problem w tym, że większość wyników badań została utajniona. Ktoś twierdzi, że pełna dokumentacja powinna być dostępna w wirtualnej bazie, ale chyba nie znajdzie się śmiałek, który zechce się tam włamać.


06.04.2033 r.
Dziś, jedna z trenerek urodziła. Podobno mężczyzna z którym zaszła w ciążę, został wyrzucony z ICIDU, ale nikt nie jest pewien kim właściwie był. Słyszałam, jak ktoś mówił, że ona chyba sama nie jest pewna kim był ojciec.
Szkoda mi jej, bo tata twierdzi, że jej dziecko będzie trenowane tak jak my. Oczywiście jak już trochę podrośnie, ale jednak. Podobno potrzebują zarówno zdrowych jak i zarażonych dzieci, choć nie wiem, po co im te pierwsze. Skoro nic im nie jest, to dlaczego są tu trzymane? Czemu nie mogą wyjechać z całą rodziną, żyć normalnie gdzieś w innym kraju? Zapytałam o to tatę, ale od razu wyszedł z mojego pokoju nie udzielając mi odpowiedzi.


21.12.2033 r.
W stołówce zamontowano drukarki 3D, które mają drukować posiłki. Oczywiście wszyscy rzucili się, żeby przetestować nowinkę technologiczną, więc nikt nie chciał jeść tego, co przygotowali kucharze. Oni natomiast stwierdzili, że w takim razie nie zamierzają się przykładać. I co z tego wyszło?
Jedzenie z drukarki jest bez smaku, a to ugotowane wygląda jak błoto (podobnie też smakuje). Jak dalej tak pójdzie, to będę musiała prosić o zwężenie spodni.


04.01.2034 r.
Moi nauczyciele twierdzą, że przerabiamy teraz materiał, który w normalnych okolicznościach wykładałoby się na uniwersytetach. Przybyło nieco personelu o wyższych kwalifikacjach, bo ciężko było nadążyć za ilością materiału, którą potrafimy przyswoić. Dwójki zajmujące się medycyną, w przyszłym tygodniu będą zdawały egzaminy, po których będą mogły pomagać lekarzom w operacjach i badaniach. Tak pełnoprawnie. Ja też będę miała testy, choć zaczynam się zastanawiać, czy chcę pracować w laboratorium. Podobno jestem naprawdę zdolna i użyteczna, ale zaczynam zastanawiać się nad pracą z najmłodszymi dziećmi.

06.08.2035 r.
Dziś ustalono, że szybciej będziemy wybierać sobie specjalizacje. W szesnaste urodziny każdy z dzieciaków wskaże gdzie chce pracować. Brzmi to trochę jak wzięte z  tych książek fanatycznych, którymi zaczytują się inne dziewczyny. FEMA udzieliła nam dostępu do nieco mniej poważnej literatury, więc chodzą z komunikatorami i chichoczą pod nosem, czytając jakieś bzdury. Nie wiem, czy to jakaś próba przekupienia, czy po prostu dzień dobroci dla zwierząt. Przestaję ufać całej tej organizacji.

19.01.2036 r.
W zeszły wtorek ukończono budowę stadniny, a kilka dni temu, na teren bazy sprowadzono konie. Kilku dorosłych denerwowało się, bo są jak to ujęli "niezajeżdżone". Domyślam się, że w ludzkim języku nie nadają się do jazdy. Właściwie, to nie rozumiem całego pomysłu ze ściąganiem do nas żywych zwierząt, ale najwyraźniej FEMA ma swoją wizję ośrodka i zamierza ją konsekwentnie realizować. A może po prostu części do naprawy samochodów są trudnodostępne?
W każdym razie jeden z koni już zdobył sympatię wszystkich dzieci. Nazwały go Boo.

19.01.2036 r.
W szklarni rozpoczęto plantację wielkich warzyw, które modyfikuje się genetycznie. Wygląda to imponująco, więc niektórzy nazywają ją “Ogrodem mutantów".
Oprócz tego, nie działo się nic ciekawego. Tata coraz częściej wyjeżdża, więc praktycznie nie mam z nim kontaktu. Już nawet nie jest mi smutno z tego powodu, po prostu się przyzwyczaiłam.

19.01.2037 r.
Podobno coraz lepiej idzie nam na treningach, więc oprócz walki wręcz wprowadzono nam dziś treningi na strzelnicy. Do tej pory było to miejsce dostępne jedynie dla strażników. Nie jestem pewna, czy broń w rękach nieletnich osób - włącznie ze mną - to rozsądna decyzja. Szczególnie, że Opiekunowe nadal twierdzą, że nie ma możliwości abyśmy wyszli poza mury bazy.
Nie lubię karabinów ani pistoletów. Kojarzą mi się z czym złym, niemoralnym. Kiedyś dzieci bawiły się zabawkami, tabletami, grały w gry. Teraz uczą się zabijać. Oto nasza nowa normalność, do której musimy przywyknąć.


24.03.2037 r.
Mówiłam, że danie broni w ręce dzieci źle się skończy! I co z tego, że strzelamy ślepakami? Jakaś trójka straciła dziś oko! Mimo wszystko, treningi na strzelnicy nadal się odbywają i nikt nie zamierza ich zakazać. Ba, podobno będziemy się też uczyć posługiwać bronią białą. Ja wiem, że musimy uczyć się jak przetrwać, ale kto normalny wkłada dwunastolatce nóż do ręki?


04.05.2038 r.
Coraz częściej nachodzi mnie myśl, że wcale nie chcą nas wyleczyć. Militarne szkolenie, nadludzkie zdolności. Być może chcą z nas zrobić prywatną armię.
Tylko dlaczego? Po co?


30.01.2039 r.
Od kiedy tu jestem, lekarze twierdzili, że każdy członek personelu i badany, tuż przed przemianą są poddawani eutanazji. Wierzyłam w to, bo wydawało się całkiem logicznym sposobem na radzenie sobie z zarażonymi. Nie wspominając nawet o etyczności tego sposobu.
Jak bardzo byłam naiwna!
Podsłuchałam dziś rozmowę dwóch strażników, o tym, że jutro jakaś osoba, która skończyła 25 lat ma zostać wyprowadzona w otwarty teren. Tam zostanie rozstrzelana. Rozstrzelana!
Powiedziałam o tym tylko kilku osobom, bo nie chcę rozsiewać paniki. Mimo wszystko sądzę, że wszyscy muszą się o tym dowiedzieć. Stopniowo, ale jednak. Coś takiego nie może im po prostu ujść płazem!


07.06.2040 r.
Szpital zaczyna się przepełniać, więc jeden z budynków mieszkalnych przerobiono na coś pokroju kliniki. Nie brakuje lekarzy, na całe szczęście dużo Dwójek jest przeszkolonych, a pozostałe Sektory pomagają, jak tylko mogą. Nieco gorzej rysuje się sprawa zaopatrzenia. Czekamy na kolejną zrzutkę, bo magazyny zaczynają podobno świecić pustkami.


23.09.2040 r.
Lekarze, trenerzy, nawet personel kuchenny - wszyscy są zarażeni. Dwadzieścia osób z pozytywnymi wynikami skierowano do izolatek, jednak nie daje im to gwarancji bezpieczeństwa. Ludzie się buntują, strażnicy próbują opanować ich przy użyciu siły.
Jak zwykle.
Nie jestem pewna, czy damy radę to wszystko opanować. Jest bardzo źle. Tak źle, że tata opuścił bazę, eskortowany przez kilkunastu żołnierzy. Oczywiście, nawet o mnie nie pomyślał.


10.10.2040 r.
Odmieńcy uciekli ze szpitala. Nie mieliśmy wyjścia, trzeba było strzelać do wszystkich. Piątka dzieci w stanie krytycznym, wszyscy dorośli nie żyją. Wśród nich było kilkoro zdrowych, jednak nie mogliśmy ryzykować, w końcu i byli w grupie zwiększonego ryzyka. Żaden dorosły nie przetrwał, zostaliśmy sami.


12.10.2040 r.
FEMA przestała odpowiadać, inne ośrodki również nie odbierają komunikatów. Na moich barkach spoczęła odpowiedzialność za cały ICID. Musimy się przeorganizować i zacząć myśleć o przetrwaniu na własną rękę.
Incydent z dorosłymi zaczęliśmy nazywać Czarnym Początkiem. Początkiem wzięcia sprawy w swoje ręce. Początkiem naszych rządów i życia według własnych zasad. Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że musimy stosować się do określonych zasad, inaczej zapanuje chaos, a to ostatnie, czego obecnie potrzebujemy. Pozostaliśmy przy ciszach nocnych oraz rozkładzie zajęć, które obowiązywały od początku istnienia placówki. Spotkało się to z głosami sprzeciwu, ale nie zamierzam ustępować. Miejsce instruktorów zajęły najlepsze i najbardziej doświadczone dzieciaki. To samo tyczy się reszty stanowisk, które zajmowali dorośli.
Damy radę. Musimy.


16.10.2040 r.
Dziś przegłosowaliśmy Początek. Każda osoba bliska przemiany, będzie mogła poddać się eutanazji. To najbardziej humanitarne wyjście, jakie jest w tej sytuacji możliwe. Nie zamierzam iść w ślady dorosłych, robić testów na bliskich nam osobach, ani mordować ich z zimną krwią. Te czasy się już skończyły.
Zrezygnowaliśmy z rang wojskowych na rzecz własnych. Nazwy są... Osobliwe. Grunt, żebyśmy odcięli się od czasów przed Czarnym Początkiem.


28.10.2040 r.
Jutro w teren wyruszy pierwsza grupka dzieciaków. Potrzebujemy żywności i zapasów, więc nie ma innego wyjścia - musimy zacząć wychodzić poza bazę. Boję się o nich, ale wierzę, że sobie poradzą. Nie po to szkolono nas przez okrągłą dekadę, żebyśmy teraz siedzieli na tyłkach. Musimy zacząć walczyć.
W końcu kto wie, może jesteśmy ostatnim ratunkiem dla ludzkości?
Powrót do góry Go down
PUFF
PUFF



PUFF
Admin
Re: Fabuła    ◈ Wto Gru 08, 2020 11:54 am



LISTY ALFY - ROZDZIAŁ II

Wszystkie daty listów mają prawdopodobną datę - na ich resztkach nie odnaleziono konkretnego czasu.

zima, 2028 r.

Mamo,
kazali mi do Ciebie pisać listy. Nie wiem dlaczego, przecież już niedługo się zobaczymy, prawda?
Powiedzieli, bym opisywał moje codzienne czynności i wylewał na kartkę wszystkie swoje przemyślenia, dotyczące sanatorium.
Jestem podekscytowany, a zarazem się boję.


Dzisiaj po raz pierwszy widziałem się z innymi dziećmi. Wszystkie są dużo młodsze ode mnie. Niektóre były przerażone - ciągle płakały i nie mogły przestać. Zamilkły dopiero wtedy, kiedy lekarz podał im jakąś substancję w strzykawce.
Pochwalili mnie, podobno jestem najgrzeczniejszy z nich wszystkich. Mam być dla nich wzorem do naśladowania - najstarszym bratem i opiekunem. Możesz być ze mnie dumna.


Miałem trochę czasu, by zamienić parę słów z innymi dziećmi - okazało się, że nie mają rodziców. Podobno trafili tu z domów dziecka. Nie wiedzą dlaczego tu są i po co. Powiedzieli im, że trafili tu na terapię. I że dzięki niej będą o wiele lepsi niż inne dzieci. Czy to prawda? Czy jeszcze kiedykolwiek się spotkamy, mamo?


Dzisiaj przeszliśmy pierwszy zabieg. Wszyscy czujemy się fatalnie. Wymiotujemy, mamy gorączkę. Zastrzyki wydają się parzyć - na rękach mamy ogromne bąble, w których gromadzi się czarna ropa. Naukowcy przychodzą do naszych pokojów, zapisują coś w komputerach i odchodzą. Nikt nie chce nam pomóc. Musimy radzić sobie sami. Przez całą noc czuwała nade mną dziewczynka z piegami na twarzy. Chyba ma na imię Charlie. Śpiewała mi kołysanki.


Nasza krew parzy. To dlatego naukowcy zaczęli chodzić w ochronnych skafandrach, kiedy tylko mają z nami kontakt. Już nie wychodzimy na zewnątrz - wszyscy siedzimy w jednym pokoju z paroma piętrowymi łóżkami. Mamy jedną wspólną toaletę w tym samym pomieszczeniu. Nie pozwalają nam się wykąpać. Widzimy ich raz dziennie, kiedy dają nam jedzenie.

Widziałem cię. Przez ułamek sekundy cię widziałem, a ty i tak nie zwróciłaś na mnie uwagi. Dlaczego? Dlaczego udawałaś, że mnie nie poznajesz?

wiosna, 2029 r.

Mamo,
przestałem pisać listy tylko dlatego, że… Nie miałem siły. Zaczęli zabierać nas z pokoju - najpierw parami. Charlie wraz z inną dziewczyną zabili naukowca, wbijając mu skalpel w szyję. One się tylko broniły. Nie chciały po raz kolejny cierpieć na fotelu. Oni nas traktują tak nieludzko, mamo! Dlaczego im na to pozwalasz? Dlaczego zgadzasz się na wszystko to, co się dzieje za szklanymi drzwiami laboratorium?

jesień, 2029 r.

Mamo,
uciekłem. Uciekłem nie patrząc za siebie. Nie wiem co teraz będzie - nie mam dokąd iść. Razem z Charlie i resztą grupy znaleźliśmy schronienie w opuszczonej szopie, mieszczącej się parę kilometrów od bazy badawczej.
Zabiliśmy każdego, kto stanął na naszej drodze. Zabiliśmy tych, którzy dawali nam jedzenie. Tych, którzy głaskali nas po głowach. Ciebie tam nie było. Uciekłaś? Uciekłaś razem z Maverickiem, tym tchórzem? Zdążyliśmy dorwać jedynie jego żonę. Charlie kazała mi jej nie zabijać - miała zginąć w męczarniach, dusząc się własną posoką.
Nadal czuję zapach ich krwi na swoich rękach.

zima, 2030 r.

Mamo,
to zabawne, ale nadal piszę do Ciebie listy. Kwestia przyzwyczajenia? A może mój własny sposób na terapię?
Pół roku temu straciłem wzrok w prawym oku, wiesz?
Chcę Ci obiecać jedno - zemszczę się. Jeszcze nie wiem jak, ale zrobię to. Pomszczę wszystkich moich kolegów, pomszczę wszystkie niczego nieświadome dzieciaki, które wychowywały się pośród białych ścian. Pomszczę wszystkich, którzy stracili dzieciństwo. Dorwę Mavericka. Dorwę też Ciebie, mamo. I będę patrzył jak powoli umierasz w moich ramionach - tak samo jak ja umarłem wtedy, kiedy oddałaś mnie w ręce naukowców.

Powrót do góry Go down
 
Fabuła
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
PUFF ::  :: samouczek :: vademecum-
Skocz do: