Go to topGo to bottom



 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 Go down 
AutorPokój Whoopiego
PUFF
PUFF



PUFF
Admin
Pokój Whoopiego   ◈ Sob Lis 07, 2020 3:35 am






Pokój Whoopiego


Powrót do góry Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry



Mistrz Gry
Admin
Re: Pokój Whoopiego   ◈ Sob Lis 07, 2020 5:37 am


Powiedzieć, że w gabinecie Benjamina Bennettiego panował bałagan, to jakby nic nie powiedzieć. Zaawansowane programy świadomościowe w robotach sprzątających były na poziomie bardzo prymitywnego równoważnika SI, przez co maszyny sprzątały jak ludzie i posiadały algorytmy pozwalające decydować czy coś jest śmieciem, czy leżący gdzieś przedmiot może być potrzebny. Whoopie jednak nie ufałby nawet licencjonowanej sprzątaczce z 50 letnim stażem, gdy chodziło o jego małe królestwo. Sam nie miał czasu ostatnio nawet ogarniać swoich podstawowych zadań, toteż sprzątnięcie własnego gabinetu było poza sferą marzeń głównego technika. Chłopak widocznie się tym męczył i strzelał na boki oczyma, starając się ukradkiem przesuwać jakieś graty w beznadziejnej próbie ogarnięcia przestrzeni na bieżąco. Wybór jego gabinetu na to spotkanie był dla niego sytuacją nader niekomfortową.

Ale gdzie indziej, skoro zebranie było mocno nieoficjalne i miało pozostać tajnym? Nawet skład osób sugerował, że cała sprawa przeprowadzana jest 'cichcem' bo nie było nikogo z Rady. Mikel jak zwykle wysłużył się Whoopiem wysyłając go w swoim imieniu, a na twarzy Benjamina widać było żal z każdej minuty, którą tracił mając obowiązków po uszy. Billy stojący obok drukarek 3D i zerkający ciekawie na pracujące maszyny był w jeszcze gorszej sytuacji. Kayley nominowała jego w swoim imieniu do sprawy mającej być może zdyskredytować jego byłą, a wszak wszyscy wiedzieli, że Robert miał za dobre serce aby choćby znielubić Juliette za to jak go potraktowała. Chyba jedyną z trzech osób wysłanych przez Radę, która nie czuła się jakby była tu za karę, była Cat siedząca na skraju biurka z założoną nogą na nogę i leniwie kiwająca się w rytm muzyki płynącą z systemu audio.



Jakiś stary kawałek w wariacji synthwave (który doskonale określał Benjamina jako mocnego oldschoolowca) ucichł gdy Billy kiwnął głową na Whoopiego po wejściu Pandory i Dizzy'ego. Technik zrobił skomplikowany gest dłonią i muzyka ucichła wibrując gdzieś na granicy słyszalności.

Billy
- Ktoś od was, Cat? - Robert spytał zwracając się do szefowej wypraw poza kompleks, na co ta tylko pokręciła głową. - Dobra - szef ochrony kompleksu machnął ręką - to jesteśmy w komplecie. Siadajć... - urwał spoglądając po pomieszczeniu i orientując się, że nie bardzo jest gdzie. Benjamin na to tylko mocniej wślepił się na emiter holo wyświetlający mu jakieś dane.
- Nieważne - Billy uśmiechnął się lekko. - Na wstępie trzeba to jeszcze raz jasno zaznaczyć: cała Rada wie o tym co tu robimy i to właściwie z inicjatywy Kayley, Mikela i Alici tu jesteśmy, ale jeżeli gdzieś wycieknie, że ktoś szpieguje działania Julie-Anne i jej ludzi, to przed Lisą, która o niczym nie wie, będziemy jedynie kilkuosobową bandą, która spiskuje przeciwko ochronie wewnętrznej. Jeżeli okaże się, że wszystko jest w porządku, to całe śledztwo.... hm... jakby go nie było. Jednak jak okaże się, że Juliette i jej ludzie gnębią agentów skazując nie tych co trzeba, a chroniąc z jakichś powodów prawdziwych winnych, to Lisa dopiero wtedy dostanie od Rady info w tej sprawie, wraz z dowodami lub mocnymi poszlakami znalezionymi przez was.

Robert był skrupulatny, a więc jedynie powtórzył to co on i Whoopie mówili Pandorze i Dizzy'emu podczas rozmowy werbującej do misji. Szef ochrony spojrzał przy tym na Cat, z której sektora nikt się nie stawił, a dziewczyna w odpowiedzi uśmiechnęła się lekko, wzruszyła ramionami i przeciągnęła jak kot.

Whoopie
- W kwestii szczegółów... - Benjamin przejął głos wciąż spoglądając w holoekran. - Roger Albany, chłopak z dwójki, lat siedemnaście… nieśmiały i lekko zahukany, siedzi aktualnie w areszcie pokojowym za napaść na jednego z “dozorców”. Chłopak jest wręcz wcieleniem antyagresji, a zaatakowana to Kirsten Berg, jedynka, lat dwadzieścia trzy… osiemdziesiąt kilo wagi i 3 lata treningów w walce wręcz. To nam się ni cholery nie spina… - Whoopie rozłożył bezradnie ręce. - No kurde, jak? Czemu? To nie ma żadnego sensu. Ale najciekawsze jest to, że Roger przyznał się do winy tylko…. wiemy że kłamie. - Whoopie spojrzał na Pandorę porozumiewawczo. Ona jako świetna empatka doskonale wiedziała, że niełatwo oszukać dwójkę. - Możliwe, że Roger został niesłusznie oskarżony i zastraszony aby przyznał się do winy, a to byłoby już wyjątkowe skurwysyństwo. Do zdarzenia doszło według zeznań Kirsten przy tym ledwo zaczętym budynku nieopodal stajni i ujeżdżalni. Świadków oczywiście nie ma, nikt wtedy nie jeździł konno, bo zwierzaki były karmione.

Po kilku gestach palców technika holoekran powiększył się i pokazał mapę ośrodka. Gdy FEMA zaczęła budować szklarnię i inne segmenty mające dać ICID samowystarczalność żywieniową, zaczęto budować też niewielki kompleks, którego przeznaczenie pozostawało do dziś zagadką. Zbyt oddalony od instalacji żywieniowych by być ich częścią wedle niektórych zdradzał możliwość być nie za dużym budynkiem mieszkalnym, ale za małym by traktować go jako ewentualność kwaterowania tam dodatkowej puli agentów. Kwatery dodatkowych pracowników? Zagadka. Próbowały to miejsce anektować dzieciaki pod miejsce zabaw, ale budynek był na takim etapie budowy, że sprawia zagrożenie dla życia i Rada zakazała się zbliżać  tam komukolwiek oraz zdecydowała o rozbiórce części naziemnej budowy i wyrównania terenu nad fundamentami, jak tylko Whoopie lub ktoś z jego techników nie przeprogramuje robota budowlanego.

Billy
- Sam fakt, że oboje tam się kręcili, z dala od oczu postronnych, mógłby wskazywać nie wiem… ustawkę? Ale ja tego nie kupuję. Przecież jakby chcieli dać sobie po pyskach, to jest ring, tak? Poza tym Roger ustawiający się na bójkę z Kirsten? Serio? - Robert znów bezradnie rozłożył ręce. - Przesłuchanie Albany’ego wydaje się ważne, ale ma wyłączony dostęp na zewnątrz na vid-panelu przy drzwiach. Wszak kara to odcięcie od reszty i zamknięcie samemu w pokoju, a nie że będzie plotkował przez ekran. Będziecie musieli przekonać jakoś Juliette, aby pozwoliła wam z nim pogadać. Jak Rada jej to nakaże, albo my się w to wmieszamy, to będzie dla niej sygnał, że ktoś bada tę sprawę, więc jesteście tu zdani na siebie. - Szef ochrony spojrzał na Benjamina, który na powrót zminimalizował holoekran i wślepił się w dane widoczne już tylko dla niego.
- Są jeszcze dwie sprawy związane z karami dla agentów, co do których mamy wątpliwości. Wasza decyzja, czy chcecie działać razem, to damy wam brief kolejnej dopiero gdy zbadacie sprawę Rogera. Chyba, że wolicie działać oddzielnie, to Whoopie powie o co chodzi w drugiej i możecie działać niezależnie od siebie. W ogóle macie jakieś pytania?

Billy spojrzał wyczekująco na Pandorę i Dizzy’ego, Whoopie też uniósł wzrok odrywając się od holoekranu. Kat cały czas wpatrywała się lekko w dwójkę agentów, ale cały czas milczała, choć coś w niej sugerowało, że ma swoje do powiedzenia. Na razie jednak głosu nie zabierała.

Info GM:
Czas na odpis: 24h
Nie róbcie zt, bo to nie koniec sceny
Misja może być robiona grupowo, lub solo, gdzie postaci będą działać niezależnie od siebie na solówkach z GM (postać vs NPCe), dogadajcie się jaką formę wolicie. Możecie to potem zmienić. Np. sprawa Rogera razem, pozostałe dwie oddzielnie, lub sprawa Rogera i druga oddzielnie , a ostatnia, trzecia razem. To do Waszej decyzji.
Powrót do góry Go down
Dizzy Hayns
Dizzy Hayns
trener broni palnej
25
i've always liked to play with fire.


Pokój Whoopiego Top-down-gun-firing-gif




https://puff.forumpolish.com/t140-desmodeus-dizzy-hayns#433 https://puff.forumpolish.com/t188-desmodeus-dizzy-hayns#449 https://puff.forumpolish.com/t193-dizzy#485
Dizzy Hayns
Lis
Re: Pokój Whoopiego   ◈ Nie Lis 08, 2020 12:53 pm


Cierpiał na przypadłość, której w żaden sposób nie mógł obejść – była jak postawiony w umyśle mur, ogrodzenie wzmocnione okopami, forteca otoczona fosą, cierń o tyle boleśniejszy, że tkwił w głowie z pełną świadomością tkwienia. Mógł się starać, mógł nie ustawać w dążeniu do (i tak bliskiej) doskonałości, a mimo to nieustannie wpadał w pułapkę wątpliwości.
Na palcach jednej dłoni mógłby policzyć tych, których darzył zaufaniem; pech chciał, że ani Billy, ani Whoopie, ani Cat nie należeli do zaszczytnego grona.
Migoczący, czerwony znak ostrzegawczy rozbłysnął gdzieś na pogrążonych w mroku obrzeżach umysłu – pulsujące, czerwone światełko wyraźnie nawoływało do ostrożności, wyraźnie kontrastując z niebieskim neonem głoszącym odstrzel łeb każdemu, kto wplątany był w tą sprawę, a później się zobaczy.
Niestety rozwiązania radykalne nie wchodziły w grę – było zbyt wiele czynników pobocznych, nieprzewidywalnych wypadkowych, luk w ogólnym zarysie planu, by pozwolić sobie na nierozważanie o konsekwencjach. Słowa Whoopiego jak wyrok; głos Billy’ego jak potwierdzenie najczarniejszych scenariuszy; milczenie Cat jak irytujące niedopowiedzenie. Prawda była taka, że utknęli w martwym punkcie: brak informacji o stanie rzeczy wewnątrz budynku, pozornie opanowana sytuacja i całkowity gwóźdź do trumny – przyznanie się do winy. Słowa zebranych były jak zgrzytliwa melodia, którą emitował zestaw audio; pulsujący ból w skroniach zdradził pierwsze ukłucie motywacji.
Pułapka? Ktoś mógł ściągnąć tam Rogera pod byle pretekstem – nie było scenariusza idealnego, nie było wyjścia, w którym wszyscy wychodzą bez szwanku, bogatsi jedynie o kolejną zawodową historyjkę, którą będą mogli opowiadać znajomym przy kuflu zimnego piwa (marzenie!). Mogli jedynie domniemywać, co zaszło w wyludnionej części ośrodka; dobór miejsca był nieprzypadkowy – może ofiary też nie?  
Szantaż? Poszedł z własnej woli, bo nie miał innego wyjścia.
Rzucając krótkie, szybkie spojrzenia w stronę połyskujących, szyderczo mrugających ekranów z trudem hamował narastającą wściekłość – nie wobec ludzi, którzy próbowali dociec sedna sprawy. Nie wobec chłopaka, który pozwolił, by kupa mięcha i mięśni zechciała przerobić go na mielonkę. Nawet nie wobec ludzi Julie–Ann, którzy coraz częściej domagali się porządnego przeglądu uzębienia; pięść Haynsa byłaby w tym wypadku doskonałym narzędziem.  
Był wściekły na własną bezradność.
Na bierność, której nigdy nie tolerował, na bezsilne, ukradkowe spojrzenia rzucane w stronę niewidocznego rywala – własna ułomność jedynie napędzała machinę destrukcji, oblepiała złymi wspomnieniami, oblepiała nieprzyjemnym, duszącym gniewem, który silniejszy był tym bardziej, im szybciej zaczynał rozumieć, że nie może rozładować go tu i teraz.
Będziemy współpracować na każdym etapie – zimny błękit spojrzenia zastygł na wpół anielskiej twarzy panny Crane; łączyła ich wspólna historia, odwieczna saga przemocy i pomocy, ambiwalentność odczuć zamknięta w ciasnych korytarzach ośrodka. Minęły długie, nużące miesiące nim Dizzy zdobył cień jej zaufania; minęło tyle samo czasu zanim sam zaczął traktować ją jako równą sobie.
Albany – nazwisko zabrzmiało w jego ustach jak głuchy wystrzał. Spojrzenie Haynsa powróciło do Billy’ego, jakby spodziewał się odnaleźć w poczciwej twarzy odpowiedzi na wszystkie pytania świata. – Choruje na coś? Musimy znaleźć przekonujący punkt zaczepienia, żeby Juliette nie zadawała zbyt wielu pytań.
W chaotycznych, przesiąkniętych przemocą myślach zagościł cień planu; przekupienie Julie–Ann wymagało mniej słów i znacznie więcej litrów alkoholu – Whoopie mógłby uszczknąć butelczynę lub dwie z zapasów, ale domaganie się trunku dla byłej dziewczyny Billy’ego – zwłaszcza w jego bezpośredniej obecności – nawet dla posiadającego emocjonalność rozwielitki Haynsa była przesadą.  
Rozsądniej będzie wyciągnąć cokolwiek z Rogera, zanim zajmiemy się kolejnymi przypadkami – krótki, urywkowy uśmiech posłany w stronę Pandory zdradzał pełne zaufanie pokładane w jej rozsądek. – Może jest coś, co łączy wszystkie ofiary.
Z pewnością ból zadany przez dozorców; ze wszystkich obecnych Dizzy wiedział najlepiej, że nigdy nie jest bezcelowy – zawsze istnieje przyczyna.
Powrót do góry Go down
Pandora Crane
Pandora Crane
opiekun
18
let's paint white roses red, each shade from a different person's head


.




Pandora Crane
Kojot
Re: Pokój Whoopiego   ◈ Wto Lis 10, 2020 12:54 am


Cierpliwość popłaca, mówili.
Nie mylili się.
Choć zdążyła zwątpić, pozostawiona samopas na łaskę nieżyczliwych szponów koszmaru na jawie i konieczność stałego pilnowania się w towarzystwie okolicznej gówniarzerii, która jakby częściej przychodziła smarkać jej w rękaw. Na ogół jej to nie przeszkadzało, było po prostu jedną z metod osiągnięcia celu, jednak w połączeniu z wieczornymi bojami stawało się irytująco męczące. Potrzebowała wytchnienia. Na już. Działania, podniety intelektualnej, niezwiązanej z koniecznością zniżania się do małego randez-vous z niesfornymi, chwilami przytłaczającymi uczuciami. Czekała, czekała, czekała. Zabawa z kartami w pewnym momencie przybrała poważny obrót i nim się obejrzała, wisiało nad nią widmo fortuny.
Upadek był blisko. Jakże miła to była wieść!
Paskudny nastrój popadł w zapomnienie z chwilą przekroczenia progu pokoju Whoopiego. Czuła się wręcz ekstatycznie, mogąc w całości oddać się dochodzeniu, które – pomyślnie wypełnione – miało przynieść jej osobiste korzyści. I satysfakcje, całe góry satysfakcji, utworzone z ciał poległych, przeszkadzających w spełnianiu okrutnych marzeń, paskudnych robali.
Przywitała się ze wszystkimi obecnymi w pomieszczeniu lekkim skinięciem głowy, racząc ich typową, beznamiętną ekspresją i rozsiewanym jakże umyślnie stoickim, zwodniczym spokojem. Przystanęła nieopodal drzwi, z rękami potulnie złożonymi na podołku, wsłuchując się w słowa to Billy'ego, to Whoopiego. Szczególnie Whoopiego.
Kojarzyła Rogera, ale nie na tyle, by móc prawidłowo osądzić, co nim kierowało. Szantaż? Chęć ochrony kogoś? Choroba psychiczna? Możliwości było wiele, tropów już mniej. Teoretyzowanie bywało urocze, ale chwilowo wstrzymała się z namiętnym namnażaniem przewijających się pod kopułą niezliczonej liczby teorii spiskowych. Przyjrzała się badawczo mapie ośrodka i budynkowi, którego cel powołania do życia po dziś dzień pozostawał zagadką.
Chociaż może nie dla wszystkich.
Milczała, rzucając krótkie spojrzenia Dizzy'emu za każdym razem, gdy się odezwał. Nie zaprzeczyła, gdy śmiało ogłosił ich chwilowy sojusz, uznając, że może nie tyle co dwie głowy, to nie jedna, ale z pewnością sprawniej uwiną się z tą enigmą, a w razie jakiegokolwiek niebezpieczeństwa będzie miała z kogo zrobić mięso armatnie. Logicznym wszak było chronienie jej genialnego umysłu za wszelką cenę.
Chętnie pomówiłabym z Kirsten – mruknęła pod nosem, wpatrując się w wielce nieokreślony punkt w przestrzeni. Dotarcie do prawdy absolutnej zazwyczaj wymagało przyjrzenia się sprawie z każdej możliwej strony, nie można było pominąć żadnego szczegółu. – Później. – Mogli zacząć od Rogera, nie miała obiekcji. Cień uśmiechu przemknął jej przez usta w odpowiedzi na błyśnięcie ząbkami Dizzy'ego, tak, przypadkowość ofiar była mocno szemrana i z ekscytacją w zwiędłym serduchu wyczekiwała momentu, w którym będzie mogła podążyć za tą delikatną, zdradziecką nitką do kłębka brudnych sekretów.
Jak się trzyma? Roger. – Oby zadowalająco, zważywszy na okoliczności; wcielanie się po raz kolejny w pocieszycielkę uciśnionych znajdowało się wyjątkowo nisko w jej liście rzeczy, którymi chętnie by się na ten moment zajęła. Przeczuwała jednak, że będzie to nieuniknione. – Być może potrzebuje rozmówić się z opiekunem. – Dodała nieco głośniej, prezentując tym samym swój pomysł na pretekst do uzyskania możliwości widzenia się z czarną owieczką. Zawsze pozostawała możliwość skorzystania z przekupstwa procentami, ale wolała nie wspominać o tym w tak licznym, niezbyt koherentnym towarzystwie.
W końcu też przeniosła uważne spojrzenie na siedzącą jak mysz pod miotłą Kat, zastanawiając się, co też powstrzymywało ją od zabrania głosu. W Pandzim wzroku brakowało jednak natarczywości czy zniecierpliwienia; jedyne co w nim lśniło, to lekkie zaciekawienie i prezentowana całą sobą postawa osoby, której można - a wręcz trzeba - zaufać.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry



Mistrz Gry
Admin
Re: Pokój Whoopiego   ◈ Wto Lis 10, 2020 1:24 pm


Billy

- Nie wiem czy Roger na coś choruje, chyba nie, ale głowy nie dam. To nie moja działka. - Billy pokręcił głową. - Musielibyście spytać Judie, albo kogoś z medyków z jej zespołu. Albo przekonać Lisę by Wam dała dyżur w C.K. tam jest kopia akt medycznych jeszcze z czasów gdy działała tu FEMA.

- Ja mógłbym pogrzebać w zasobach danych - wtrącił Whoopie, który miał nielimitowany dostęp do komputerów w Centrum Kontroli - ale... mam masę roboty. Ktoś przedwczoraj uszkodził komorę kriogeniczną - wskazał jakiś kształt przykryty brezentową płachtą.

- Co zaś do 'stanu' Albany'ego - kontynuował Robert - to jest porządnie obity. Kropnął Kirsten tak, że musiała iść do ambulatorium, więc nie dziwię się, że ona i jego poturbowała. Ale żadnych złamań, czy coś. W kwestii stanu psychicznego to nie wiem, nikt nie ma do niego aktualnie dostępu.


Cat

- Dobra, starczy pierdolenia - w końcu wcięła się Catherine do tej pory jedynie obserwująca towarzystwo. - Zajmijmy się kluczową kwestią tej sprawy. - Whoopie i Billy spojrzeli na nią jakby serio nie rozumieli o co jej chodzi, lecz ona nie wydawała się tym przejmować. - Dwójka napadła na Jedynkę, albo Jedynka wpierdoliła Dwójkę w lewą odsiadkę za nic. Sęk w tym, że tu idzie między innymi o przyszłość straży wewnętrznej. Paquet od dawna smęci, że rozstrzyganie sporów i pseudo- 'sądownictwo' powinny dzierżyć Dwójki. Kayley z drugiej strony chce utrzymać dozorców pod komendą Jedynek. Udział przedstawicieli wszystkich trzech sektorów miał gwarantować w teorii bezstronność śledztwa. Poprawka - udział kogoś od nas, nie związanych z tą wojenką wokół straży wewnętrznej miał to gwarantować. To był zresztą wymóg Alici...

- Cat, czy ty się dobrze czujesz? Przecież to wy nie dostarczyliście nikogo... - Billy spojrzał na Catherine jak na szaloną.

- Mieli być ochotnicy, całkiem zaufani. Nikt się nie zgłosił, to nie nasza wina i ja się nie dziwię. Nasi mają bardziej wywalone na to co wewnątrz, wolą pohasać na ekspedycjach.

- No okey, ale nic z tym nie zrobimy. - Whoopie westchnął ciężko.

- W kwestii brania na siłę 'kota' do zespołu - owszem, nie. Ale w kwestii trzysektorowego śledztwa, już możemy. - Brunetka odwróciła głowę ku Pandorze i Dizzy'emu. - Chcę być informowana na bieżąco w kwestii wszelkich postępów, tak jakby wszystko do czego dochodzicie w trakcie badania spraw wiedziała Trójka w waszym zespole. I jak już znajdziecie sposób na ucięcie pogawędki z Rogerem, to chcę być przy tej rozmowie. Pasuje?

Billy i Whoopie też spojrzeli na dwójkę agentów. Z ich wyrazu twarzy nie wskazywało nic jakoby mieli coś naprzeciw takiemu rozwiązaniu.

Info GM:
Czas na odpis: 24h (jeżeli chcecie zakończyć zt), lub 48h, jeżeli macie jakieś uwagi na dłuższego posta i chęć na pociągnięcie sceny.
Nie róbcie zt, jeżeli nie zgadzacie się na wymagania Catherine.
Jak chcecie zrobić zt, to albo piszcie sami w nowym temacie, albo dajcie mi znać, to zrobię Wam 'wstępniaka' we wskazanej przez Was lokacji.
Powrót do góry Go down
Dizzy Hayns
Dizzy Hayns
trener broni palnej
25
i've always liked to play with fire.


Pokój Whoopiego Top-down-gun-firing-gif




https://puff.forumpolish.com/t140-desmodeus-dizzy-hayns#433 https://puff.forumpolish.com/t188-desmodeus-dizzy-hayns#449 https://puff.forumpolish.com/t193-dizzy#485
Dizzy Hayns
Lis
Re: Pokój Whoopiego   ◈ Wto Lis 10, 2020 5:42 pm


Skupienie zajaśniało w błękicie spojrzenia i nie opuściło go aż do gwałtownej wymiany zdań; trzask słów niewiele różnił się od wystrzałów, od huku i krótkiego momentu dezorientacji tuż po. Zdania płynęły wartkim nurtem informacji, które Dizzy mozolnie zapamiętywał; głoska po głosce, fragment po fragmencie, stwierdzenia rozłożone na czynniki pierwsze i zapisane na prostych zwojach żołnierskiego umysłu. Roger po starciu z przedstawicielką Jedynki mógł być rozbity nie tylko na płaszczyźnie fizycznej; powinni przygotować się na najgorsze, kiedy tylko zechcą naruszyć ledwie zasklepioną ranę wspomnień. Powracanie do tragicznej przeszłości przywodziło na myśl badanie obolałego zęba koniuszkiem języka – boli i wiesz, że będzie boleć, ale nie możesz powstrzymać się przed kolejną falą cierpienia zalewającego ciało.  
Hayns miał na tyle doświadczenia, żeby w miarę trafnie domyślać się, co czeka go po porzuceniu strefy komfortu – przynajmniej, dopóki tkwił na znanym gruncie; w milczeniu przesunął spojrzeniem po chaosie high–tech pokoju, odczuwając fizyczną tęsknotę za znajomym chłodem broni w ręku. Ze spluwą w palcach – tak, jak z lufą przy głowie – myślało się zdecydowanie łatwiej. Zaskoczył go dopiero wybuch Cat; słuszne słowa Billy’ego milkły w obliczu stawianych przez kobietę żądań. Musiała minąć długa, naznaczona ciszą chwila, którą przypieczętowało porozumiewawcze spojrzenie w stronę Pandory – w chwili obecnej był jej partnerem, przy pierwszej okazji stanie się żywą tarczą.  
Cat ma rację – oszczędny dobór słów zakończony został wbiciem spojrzenia w dotychczas milczącą kobietę; złowrogo spokojne, przepełnione obecnością oczy doszukujące się w Catherine odpowiedzi na niezadane pytanie. Od długich miesięcy odnosił wrażenie, że ciągnie się za nią klątwa – klątwa, która ani na chwilę jej nie opuściła, która po prostu zatoczyła krąg i znów przemieniła się w kolejne nieszczęście.  
Chcieliście sprawiedliwego śledztwa, dostaniecie sprawiedliwe śledztwo – to nie była nawet kwestia prestiżu czy szacunku – miał głęboko w poważaniu, jak konkretnie postrzegają go mieszkańcy ośrodka (choć lubił dostrzegać w oczach podziw. O próżności!). Sprawa już dawno przestała dotyczyć wyłącznie Haynsa bądź jego potrzeb. – Przynajmniej ono zagwarantuje to, czego od początku brakowało w całej sprawie.
Dotykała teraz sfery czysto zawodowej, a co za tym idzie – poniekąd duchowej.
Przejrzystość. Jest tylko jeden warunek – Kat nie może wejść z nami do pokoju Rogera. Niech kontroluje przebieg rozmowy zza lustra weneckiego, drzwi, przez wizjer. Chłopak nie może jej zobaczyć.
Drgnięcie kącików ust – delikatnie w górę, niemal nieśmiało. Zna to słowo. Zna jego definicję. Zna zastosowanie w życiu – przejrzystość śledztwa, w którym nie zamierzali niczego ukrywać. Przejrzystość intencji, które miały doprowadzić ich do prawdy; ładny, pusty frazes rozbrzmiewający w ciężkim od oczekiwań powietrzu nagle nabrał siły sprawczej.  
Powinniśmy odwiedzić magazyn, jeśli zamierzamy przekonać Juliette – spojrzenie Haynsa odnalazło drogę do twarzy Whoopiego; Dizzy żywił – zapewne płonną – nadzieję, że nim dotrą do magazynu, odpowiedzialny za nie Bennetti znacznie ułatwi przeprawę i nabycie tego, czego potrzebowali.  

zt: prosimy o wstępniaczek w magazynie
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry



Mistrz Gry
Admin
Re: Pokój Whoopiego   ◈ Czw Lis 12, 2020 1:03 pm


Cat

- Chyba nie do końca zrozumiałeś Des - Cat uśmiechnęła się prawie radośnie. - Moje pytanie nie było z kategorii tych na które decydujesz "tak", lub "nie", albo do którego dodajesz swoje kontrwarunki. - Dziewczyna przekrzywiła głowę nie zmieniając pozycji, wciąż siedziała na biurku Whoopiego i kiwała się lekko, choć muzyka była ledwo słyszalna. - Ja pytałam czy Wam pasuje taki układ z troski o wasze samopoczucie Dizzy. Nic więcej. Jak wam nie pasuje, to mocno boli mnie serduszko, ale nic to nie zmienia. Jeżeli nie dostaniemy pełnego dostępu do śledztwa, w mojej osobie skoro nikt inny się nie zgłosił, to "Trzeci" wylatuje z tego układu i Alica pójdzie z tym do Lisy...

- Catherine, na litość boską... - próbował przerwać jej Billy. Bezskutecznie.

- ... która spacyfikuje ten wasz Baker Street 221B i sama weźmie na dywanik Juliette. Oczywiście nie będzie miała czasu drążyć w szczegółach nałożonych kar, więc ją co najwyżej zjebie, ale utrzyma najpewniej status quo. - Przeniosła wzrok na Billego, który westchnął ciężko.

- Czemu po prostu nie dać im działać tak jak chcą? - szef straży powiedział w końcu odczekując chwilę, by upewnić się, że Cat skończyła.

- Bo nie widzę żadnego sensownego powodu czemu nie miałabym być przy Rogerze normalnie, jak reszta grupy, a sama mam do niego pytanko lub dwa - Zastępczyni Alici odpowiedziała spokojnie z beztroskim uśmiechem, po czym przeniosła spojrzenie na Dizzy'ego i Pandorę. - A jeżeli będziecie próbować robić mnie w jajo i  taić w trakcie coś co później wyjdzie przy zdawaniu relacji ze śledztwa, to ja się ślicznie odwdzięczę Des. Ban na udział w wyprawach poza ICID, to będzie tylko przygrywka do pokazania jak jestem 'wdzięczna'.
Powrót do góry Go down
Pandora Crane
Pandora Crane
opiekun
18
let's paint white roses red, each shade from a different person's head


.




Pandora Crane
Kojot
Re: Pokój Whoopiego   ◈ Pią Lis 13, 2020 6:57 pm


Cat, Cat, Cat.
Czekała, aż wreszcie się odezwie.
Gdy jednak uprzejmie otworzyła jadaczkę, z miejsca pożałowała.
Nie lubiła ujadających piesków, musiała się z nimi cackać od wschodu do zachodu słońca i tyle wystarczało. Tutaj miało być inaczej, ciszej. Przyjemniej. Plan był prosty, we dwójkę łatwiejszy do zrealizowania, poza tym - mniejsza liczba osób bezpośrednio zaangażowanych przekładała się na niższą szansę spektakularnej wtopy. Idealnym byłoby zająć się tym osobiście, zagarnąć informacje, które następnie można by było w newralgicznych sytuacjach wyciągać niczym asy z rękawa, ale współpraca z Dizzy'm również nie jawiła się jako z góry skazana na porażkę. Znała go nieco, wiedziała, czego może się po nim spodziewać. Sukcesywnie mogliby zastosować typowy manewr rodem z filmów kryminalnych; niezbyt wyszukany, ale efektywny.
Obecność Cat kładła potężny cień zwątpienia na przebieg śledztwa. Wprowadzała do równania zbędną niewiadomą. Nie mogła na niej polegać. Nie wiedziała, czego mogła się spodziewać z racji niezbyt zażyłych, delikatnie mówiąc, relacji, musiała więc zdać się na swój instynkt i wspaniałe umiejętności dwójek. Z wnikliwej obserwacji mogła wywnioskować jedynie długą listę wszystkich sprzeciwów odnośnie jej bezpośredniego uczestnictwa w misji.
Kot plączący się pod nogami - tak, tego zdecydowanie właśnie potrzebowali.
- Czemu mielibyśmy? Coś taić. - Jej wzrok spoczął na Cat; zupełnie martwy. - W końcu nam wszystkim zależy na dobru społeczności. Czyż nie? - Mogłaby jej wytłumaczyć, dlaczego jest im potrzebna w równym stopniu, co wrzód na czterech literach, ale nie miała ochoty strzępić języka dla trójki, byłoby to rzucaniem grochem o ścianę. Nie warto było wchodzić w konflikt, również.
Istniało jeszcze jedno wyjście.
Nieidealne, ale wystarczające.
- Będę monitorować stan Rogera. Delikatna sprawa wymaga delikatnych działań. - Nie odrywała poważnego wzroku od Cat. - Nie ma tu miejsca na pochopne wyskoki. - Czego można się było po niej spodziewać. - Jeżeli wyczuję, że przeginasz... - Zerknęła przelotnie na Dizzy'ego, informując towarzystwo, że równo traktuje swoich przypadkowych kompanów. - Będziesz musiała się wycofać. Wszyscy chcemy poznać prawdę, ale nie po trupach. - Łagodny ton głosu podbijała otaczająca ją aura spokoju i pewnego profesjonalizmu, zupełnie, jakby obecna sytuacja była dla niej rutyną. Zdecydowanie nie przypominała mało stabilnego dzieciaka, wymiaukującego swoje żądania na lewo i prawo.
Była raczej wcieleniem cnoty i zaufania.
- Kierunek: magazyn - dodała, uznając, że wystarczy tej słownej szamotaniny; z pewnością przekroczyła już limit słów używanych w ciągu dnia.
Niech zabawa się zacznie.

zt do magazynu?
Powrót do góry Go down
Sponsored content



Sponsored content
Re: Pokój Whoopiego   ◈ 


Powrót do góry Go down
 
Pokój Whoopiego
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Pokój #1
» Pokój wspólny
» Pokój #1 - Nina Romanov

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
PUFF ::  :: ICID :: Budynek techniczny-
Skocz do: