Go to topGo to bottom



 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 Go down 
AutorDroga przez las
PUFF
PUFF



PUFF
Admin
Droga przez las   ◈ Nie Wrz 27, 2020 4:52 pm






Droga przez las



Powrót do góry Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry



Mistrz Gry
Admin
Re: Droga przez las   ◈ Wto Lis 03, 2020 9:55 am


Na zewnątrz było paskudnie. Już po wyjściu z budynku ICID, agenci mogli ujrzeć... Szarość. Szarość przepełniającą cały teren należący do Organizacji. Nie widać było nieba, bo całe usłane było ciemnymi chmurami, z których siąpił wkurwiający, drobny deszczyk. Przez to widoczność była nieco ograniczona.
Błoto pluskało pod podeszwami mocniejszych butów, a trawa powoli przybierała odcień żółtawy, przypominający o tym, że jesień nadeszła nagle, brutalnie i odebrała ostatnie promienie słoneczne na najbliższe trzy miesiące.
Bo o ładnej pogodzie nie było co marzyć.
Na szczęście wiatr był dla agentów łaskawy, a temperatura nie zmuszała do ubierania grubszych ubrań. Wystarczyła jakaś kurtka z kapturem, bluza, długie spodnie i można było ruszać w świat.
Przed bramą na śmiałków czekał stajenny - z czterema końmi, które wszyscy doskonale znali. Boo wraz z Bernardem stali obok siebie, ze zwieszonymi głowami i rozłożonymi na bok uszami - najwidoczniej sobie przysypiali. Obok niespokojnie dreptała Strawberry, rozglądająca się na wszystkie strony, jakby chciała swoim ciałem przekazać niezmierne podniecenie wynikające z tego, że rusza w teren. Scout łypał na przybyłych ciemnymi oczami, co chwila wzdychając ciężko i zaczepiając chrapami Strawberry.
Każdy koń miał na sobie stare, już nieco zmęczone życiem siodło westernowe z ciepłym futerkiem pod spodem (przynajmniej Echo będzie miękko w cztery litery).
- Brama główna, otwierać! - dało się usłyszeć głos Cat w słuchawkach podłączonych do komunikatorów. - I macie wrócić w jednym kawałku. To rozkaz - dodała.

Brama otworzyła się, a przed dzieciakami pojawiła się długa droga, otulona wysokimi drzewami z żółtymi liśćmi. Musieli mieć na uwadze to, żeby nie szaleć tak na grzbietach koni - padał deszcz, a mokre liście leżące na ziemi były wystarczająco śliskie, by przez przypadek wywinąć fikołka.
Otaczała ich cisza, zagłuszana jedynie szumem gałęzi, od których odbijały się coraz to większe krople deszczu.

Czas na odpis: 24 h (dla wszystkich, dopiero po odpisaniu w sali odpraw)
Powrót do góry Go down
Cheolmin Seon
Cheolmin Seon
strażnik
21
in a world where you feel cold you gotta stay gold


Droga przez las A5VB1Kw




https://puff.forumpolish.com/t97-cheolmin-seon-ft-taehyung-kim#124 https://puff.forumpolish.com/t107-cheolmin-seon#136 https://puff.forumpolish.com/t108-cheo#137
Cheolmin Seon
Lis
Re: Droga przez las   ◈ Sro Lis 04, 2020 10:05 am


Wywrócił jedynie oczami, widząc miny Vi i Echo. Dobrze, że chociaż Margo odwzajemniła jego szczery uśmiech i rozrzedziła już i tak napiętą atmosferę w sali odpraw.
Wychodząc na zewnątrz, wziął głęboki wdech i rozejrzał się uważnie po okolicy. Mimo tego, że pogoda nie sprzyjała, Cheolmin nadal szczerzył się sam do siebie, ciesząc z powodu wyjścia poza mury. Jeżeli tego dnia miał już nie wrócić - cóż... Trudno. Tak widocznie miało być. Ludzie przychodzą i odchodzą - a najlepiej zdawali sobie z tego sprawę agenci ICID, którzy już od jakiegoś czasu regularnie żegnali kolejnych kolegów, zbliżających się do 26. urodzin.
Grunt to nie tęsknić.
Zarzucił kaptur na głowę, ruszając sprężystym krokiem w stronę bramy. Przełożył snajperkę przez plecy, ostatni raz sprawdzając czy aby na pewno zabrał ze sobą amunicję. Kiwnął głową sam do siebie, potwierdzając ilość naboi. Pięć celnych strzałów... Tylko (a może aż?) pięć.
Zerknął przez ramię, odnajdując twarz Margo, by zrównać z nią krok i posłać jej delikatnego kuksańca w bok jakby chciał powiedzieć, że wszystko będzie w jak najlepszym porządku i że nie ma się o co martwić.
- Pobudka, Boo - rzucił do kobyły, kiedy już wszyscy znaleźli się przy bramie.
Sprawdził popręg, bo nie chciał fiknąć koziołka jeszcze przed zajęciem miejsca na górze. Pogłaskał siwą szyję, rozdzielając sklejony kosmyk jasnej grzywy. - Bernarda możesz odprowadzić. Chyba, że Echo się na niego skusi? - spojrzał na stajennego, a potem na rudowłosą, bo nie przypominał sobie by pani naukowiec była częstym gościem w ICIDowskiej stajni.
- Inna opcja nie wchodzi w grę, szefie - odpowiedział Cat, a następnie zagwizdał dźwięcznie dając klaczy znak do ruchu naprzód. Boo ruszyła spokojnym stępem, omijając bramę i wjeżdżając na usłaną liśćmi, żółtą ścieżkę.
- Cisza przed burzą - mruknął sam do siebie, starając się uruchomić wszystkie swoje zmysły, by zlustrować ciągle zmieniający się krajobraz. Jedno drzewo, drugie drzewo... Trzecie i czwarte drzewo. Poza szumem gałęzi do jego uszu nie dotarł żaden podejrzany dźwięk. Jeszcze.
Powrót do góry Go down
Vienette Tveit
Vienette Tveit
stajenna
20
It's our choices that matter in the end.


Droga przez las Vienne-Gif




https://puff.forumpolish.com/t151-vienette-tveit https://puff.forumpolish.com/t175-vienette-tveit#379 https://puff.forumpolish.com/t177-vianette#387
Vienette Tveit
Lis
Re: Droga przez las   ◈ Sro Lis 04, 2020 7:08 pm


Chłodne powietrze szturmem wdarło się bezlitośnie do płuc wraz z głębokim oddechem, jaki zaczerpnęła krótko po opuszczeniu sali obrad; jesień smakowała chłodnym deszczem siarczyście płaczącym z pochmurnego nieba, pachniała zgnilizną pierwszych wielobarwnych liści upadających na ziemię bezgłośnie, bez zająknięcia, niemal niezauważenie przez nikogo. Niekończący się spektakl przewrotnego życia oraz towarzyszącej mu śmierci. Natura zdawała się idealnym odwzorowaniem ludzkiego egzystowania, każdego jego etapu następującego kolejno po sobie w ściśle określonej hierarchii, nadzwyczaj schematycznie - obraz powolnego dorastania, nabierania soczyście zielonego koloru, muśnięcia pierwszych słonecznych promieni, wreszcie zrozumienie własnej śmiertelności, która niespiesznie odbierała nadzieję, ofiarowując na krótko jedwabny płaszcz złoto-czerwonej barwy przed zarzuceniem na ludzkie ramiona brudnej, brązowej tkaniny, poszarpanej, przeżartej, zgorzkniałej. Po wszystkim nadchodził koniec, liść tracił siłę trzymania się kurczowo gałęzi, upadał. Umierał. Odchodził w zapomnienie.
Vienette szybkim krokiem pokonała odległość oddzielającą od wierzchowców, których obecność przyniosła gwałtownie ukojenie zaburzonych nerwów, zatrzymując się dopiero przy kasztance prychającej przyjacielsko na powitanie; było w tym coś szczególnego, mgiełka zaufania łącząca te dwie istoty niewidzialną nicią, zachybotała przy silniejszym podmuchu wiatru, który porwał do krótkiego tańca rdzawe kosmyki włosów tak dziewczyny, jak drepczącej w miejscu Strawberry. Opuszkami palców musnęła jej szyi wyczuwając delikatnie zarysowane pod skórą mięśnie, zazwyczaj silnie napięte, dzisiaj wyjątkowo rozluźnione, zapewne na skutek zbliżającego się wyjścia w teren. Konie były inteligentnymi stworzeniami, dlatego nic dziwnego, iż udzieliła im się nabrzmiała od emocji mieszanina podekscytowania, strachu oraz czegokolwiek innego, co siedziało w głowach młodych agentów. Wreszcie stajenna oderwała się spojrzeniem od towarzyszki wyprawy na drugą stronę i zlustrowała zachmurzoną taflę nieboskłonu, marszcząc nieznacznie brwi w wyrazie swoistego niezadowolenia. — Pogoda nie jest naszym sprzymierzeńcem — rzuciła do pozostałych. Znała wszystkich, oni zapewne znali ją i chociaż Vienette nie zamierzała jakkolwiek przewodzić tej misji, pozbawiona przywódczych zdolności, zamierzała sprowadzić wszystkich z powrotem między mury Ośrodka. Czuła tym samym potrzebę podzielenia się wszystkim, czego zdołała nauczyć się przez dziesięć lat.  — Jasna sprawa, Cat — zdążyła rzucić jeszcze w odpowiedzi. Wiedziona własnym instynktem podświadomie dopięła popręg, by ułamek sekundy później wsadzić nogę w strzemię i zgrabnie przerzucić drugą nad końskim grzbietem, lądując miękko w siodle. Kasztanka szarpnęła niespokojnie łbem, mieląc wędzidło, jednak nie drgnęła nawet o krok, cierpliwie pozostając na swoim miejscu. Wiedziała, kto trzyma wodze.
Rudowłosa sięgnęła niewielkiej kabury i błyskawicznie wcisnęła pięć naboi do berrety, odrobinę zmęczonej życiem, po czym równie elegancko wsunęła pistolet z powrotem do futerału zawieszonego na wysokości uda. Pomiędzy kolejnymi słowami wsunęła naboje także do samopowtarzalnego karabinu wyposażonego w prowizoryczny celownik, wykonując czynność niemalże mechanicznie, nauczona tego przed długimi miesiącami. — Echo, pojedziesz ze mną, wolę mieć cię na oku. Postaraj się nie denerwować, koniec wyczuwają więcej niż można przypuszczać — mówiąc, przewiesiła karabin na plecy, modląc się w duchu by dziewczyna była z nią bezpieczna. Wysunęła własną stopę ze strzemienia, by dwudziestolatka mogła swobodnie wskoczyć na koński grzbiet oraz zaoferowała wyciągniętą dłoń. Pomiędzy oddechami rzuciła jeszcze szybkie spojrzenie Margo. — Powodzenia — jedno słowo. Tylko tyle wówczas zdołała wydusić, nim lekko ścisnęła łydkami kasztankę, pozwalając na ruszenie stępem.
Klacz rzuciła się gwałtownie do przodu, czemu Vienette odpowiedziała jedynie cieniem uśmiechu w kącikach ust.
Zmysły nieludzko się wyostrzyły analizując najcichszy szelest, podążając za najbardziej złożoną grą światła i cienia, obserwując wszystkie liście pędzące w swej śmiertelnej podróży ku ziemi.
Kolejny głęboki oddech.
Jasne tęczówki niezatrzymujące się na długo w jednym miejscu.
Pozwoliła kasztance zrównać się z siwką dosiadaną przez Cheo.
— Miejcie oczy dookoła głowy — wyszeptała w eter.
Zegar zaczął tykać.
Plan zdawał się banalnie prosty. Rozprawić się z wrogiem, zabrać co — od tamtej pory — nasze, wrócić.
Czy cokolwiek mogło pójść źle?
Wszystko, odpowiedziała sobie w myślach.
Przed nimi mlecznobiałe obłoki mgły osiadły tuż nad ziemią, prowadząc labiryntem niepokojącej ciszy wprost do jamy potwora.
Powrót do góry Go down
Margo Alderson
Margo Alderson
mechanik
19
Before I learned civility, I used to scream ferociously any time I wanted


Droga przez las 15bd3aacfefdebb3552306307210




Margo Alderson
Lis
Re: Droga przez las   ◈ Czw Lis 05, 2020 11:16 pm


Nawet jeśli od dłuższego czasu nie przyglądała się widokowi za oknami, będąc zdecydowanie zbyt zajętą wszystkim innym, podświadomie wyczuwała, że to rzeczywiście nie miała być pogodna, słoneczna wyprawa przez zielony, szumiący las, o nie. Wystarczyło zaledwie jedno wychylenie nosa za drzwi kompleksu ICID, by przekonać się, że wszystkie słowa o niepogodzie dosyć łagodnie ujmowały warunki, jakie panowały na zewnątrz. Tu niewątpliwie nie szło liczyć na promienie słońca wychylające się łagodnie zza deszczowych chmur i rześkie, nasycone ozonem powietrze po niedawnej burzy.
Mimo to, już od dawna nie cieszyła się tak bardzo na możliwość ubabrania sobie butów - całe szczęście, wytrzymałych i raczej nieprzemakalnych - w głębokim, grząskim błocie... Ani na ryzyko skończenia jako czyjaś przekąska, bądźmy szczerzy. Lubiła charakterystyczny, ostrawy zapach końskiego włosia, gdy było wilgotne, i mlaskające odgłosy wydawane przez kopyta w zetknięciu z mokrym podłożem. Lubiła szelest liści poruszanych na wietrze. Ten łagodny, nieszkodliwy. Nie ten, który mógł niechybnie zwiastować jakąś katastrofę. To były dwa zupełnie różne rodzaje dźwięków i ten teraz, gdy tak stanęli w pobliżu koni, napawał ją swego rodzaju spokojem. Nie na długo, zdawała sobie z tego sprawę, ale przynajmniej na tyle, by lekko potrząsnęła głową, wzruszając przy tym ramionami.
- Nie jest aż taka zła. Jeszcze może się pogorszyć. - Tak, okazywała teraz dosyć pokrętny optymizm, czerpiąc z jego nagłych pokładów, ale... Cholera, zawsze mogli trafić na dużo gorsze okoliczności. Nie było wyjątkowo zimno, nie wiało, a konie, które miały czekać na nich w okolicach bramy, dawały dostatecznie dużo ciepła, aby ta przejażdżka mogła być całkiem... Przyjemna. No, na tyle, na ile mogła być. I tak, Margo miała nieodparte wrażenie, że i w tym wypadku wykazywała się ponadprzeciętnie dobrym humorem - choć z pewnością nie aż tak jak Cheolmin, któremu w odpowiedzi na kuksańca, cóż, dosyć dziecinnie pokazała czubek języka - ale wizja wyjazdu z ośrodka po prostu taka była. Rozkoszna, mimo wszelkich czyhających zagrożeń.
Podchodząc do Scouta, poklepała go po zadzie, powstrzymując chęć zrobienia czegokolwiek więcej, co mogłoby wyłącznie go rozdrażnić. Nie był w końcu zbyt przyjacielskim zwierzęciem, ale nie o to tu też chodziło. Jej wybór powiązany był z jego fizycznymi umiejętnościami i możliwością szybkiego działania z jego grzbietu. Tego samego, na którym poprawiła siodło, jeszcze raz sprawdzając przygotowanie do jazdy, zanim - zdecydowanie najbardziej pokracznie ze wszystkich, którzy już znaleźli się na koniach - usadowiła się w siodle. Rozglądając się po twarzach towarzystwa, poprawiła też własny plecak, upewniając się przy tym, że miała broń pod ręką i powoli kiwając głową w kierunku Cat. Nie musiała mówić, że - mimo całej niechęci do tkwienia w murach ICID - wolała rzeczywiście wrócić tu w jednym kawałku i z resztą towarzyszy.
Nie planowała znaleźć się na tyle grupy, jednak - widząc, że Vi i Echo równają się z Cheo - nie pchała się do przodu. Dosyć uważnie śledziła drogę wzrokiem, co jakiś czas oglądając się za siebie i... Poważniejąc. Dokładnie tak jak wtedy, gdy słuchali pierwszych uwag, będąc jeszcze w budynku, gdy wyjechali poza bramy ośrodka, prawie natychmiast uległa tej nerwowej atmosferze. Wcześniejszy przebłysk energii był wyłącznie chwilowym zrywem.
Tak, powodzenie miało im się przydać.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry



Mistrz Gry
Admin
Re: Droga przez las   ◈ Pią Lis 06, 2020 9:35 am


Z nieba lało się coraz bardziej. Zupełnie tak, jakby ktoś na górze specjalnie zaprogramował złą pogodę. Krople były coraz większe, przez co widoczność stawała się ograniczona. Dzieciaki otaczały jedynie plamy szarości, brązu i żółci, próbujące przebić się przez kurtynę wody. Trójki miały w tej sytuacji zdecydowaną przewagę ze względu na swoje wyostrzone zmysły.
W normalnych warunkach spacer wśród drzew można było nazwać nawet uroczym wypadem w teren - pomijając warunki pogodowe. Brak jakiegokolwiek zagrożenia, towarzystwo innych młodych ludzi... Brakowało jedynie piersiówki i szczerego uśmiechu na twarzy.
Droga po dłuższym czasie powoli wiła się w górę.

- Miejsce docelowe będzie za 200 metrów - usłyszeli w słuchawce zaprogramowany głos, dobiegający z komunikatora.


Konie wyciągnęły szyje, a ich kopyta brodziły w błocie, które wraz z deszczem i oderwanymi kępkami trawy, turlały się w dół pagórka. Słychać było ich przyspieszony oddech, ginący gdzieś w szumie deszczu.
Wreszcie znaleźli się na miejscu, o którym mówiła Cat. Punkt widokowy - może w innych okolicznościach byłby nawet romantyczny. Krajobraz farmy rozciągał się hen daleko, prezentując długie alejki, otoczone drewnianym płotem. Ogromne wybiegi dla koni, obok których stał czerwony, długi budynek. I choć on jako pierwszy przyciągał wzrok, dzieciaki nie mogły pominąć przeszkody, która stała im na drodze by się do niego dostać. Po błocie, wśród deszczu, powoli przesuwały się Szaraki. Z takiej odległości były niczym małe lalki, niemrawo ruszające się po szarym tle. Dziesiątka z nich obijała się o siebie przed głównym wejściem, a piątka stała nieruchomo przy bocznej ścianie - dokładnie naprzeciwko punktu obserwacyjnego. Małe okna w budynku były zamknięte i znajdowały się wystarczająco wysoko, by stwierdzić, że Szaraki zgromadziły się jedynie na zewnątrz.
Z ich lewej strony nieśmiało wyłaniała się ścieżka, prowadząca w dół pagórka. Była najrozsądniejszą drogą, którą mogli dostać się na farmę. Chyba, że woleli błotną, szybką zjeżdżalnię na wprost, która skończyłaby się tuż pod nogami Odmieńców.
Miejsce, w którym aktualnie stali, wydawało się bezpieczną przystanią dla koni. W normalnych warunkach nikt nie pozwoliłby przywiązywać zwierząt do drzew ze względu na wielkie ryzyko zrobienia sobie przez nich krzywdy. Jednakże... Czy teraz mieli jakieś inne wyjście?
- Dostałam informację, że jesteście na miejscu. Proszę o krótki raport, odbiór - znajomy głos Catherine zabrzmiał w słuchawkach.

Kolejność dowolna, czas na odpis: 24 h.
Powrót do góry Go down
Margo Alderson
Margo Alderson
mechanik
19
Before I learned civility, I used to scream ferociously any time I wanted


Droga przez las 15bd3aacfefdebb3552306307210




Margo Alderson
Lis
Re: Droga przez las   ◈ Nie Lis 08, 2020 2:32 am


Mlaskający dźwięk kopyt uderzających o rozmoknięte, błotniste podłoże wdzierał jej się coraz głębiej w uszy, a towarzyszący mu nieustanny szum deszczu, jaki narastał z każdą kolejną minutą, wprawiał ją w ten specyficzny, nie do końca rzeczywisty stan. Czuła się... Oderwana, jadąc tak za resztą grupy i nie do końca wiedząc już, ile kilometrów im jeszcze pozostało. W lesie tak łatwo było stracić rachubę, a ledwo widoczne elementy krajobrazu kompletnie nic jej nie mówiły. Tylko kurtyna deszczu i kolorowe, przytłumione plamy drzew i krzewów. Nic więcej.
Owszem, mogła spojrzeć na dostarczone im dane, mogła zorientować się, co do orientacyjnego czasu dalszej jazdy, ale nie zrobiła tego. Dokładnie tak samo jak nie odezwała się do towarzyszy, pozwalając im jechać przed nią, bo przecież ktoś musiał zostać na tyle. Równie dobrze, mogła na nim pozostać i tak nie czując się jak ktoś, kto miałby ochotę rozładowywać jakoś gęstniejącą atmosferę.
W normalnych - no, na tyle, na ile normalne mogły być - okolicznościach zapewne by coś mówiła. Być może nie za wiele, być może przyciszonym głosem, czujnie nasłuchując każdego dźwięku, który mógłby momentalnie przerwać jej wypowiedź, ale zdecydowanie nie milczałaby niczym żałobnik w konnym kondukcie pogrzebowym, w którego klimaty tak bardzo się teraz wpasowywali. Ona sama: śmiertelnie cicha, w skupieniu starająca się dostrzec cokolwiek - dosłownie cokolwiek - poprzez kurtynę wody, która wdzierała jej się nawet pod podwójnie nałożony kaptur. Coraz bardziej mokra, mimo wierzchniej warstwy z teoretycznie nieprzemakalnego materiału, i mimowolnie przygarbiona na koniu, któremu ta pogoda też raczej nie pasowała. I reszta, zapewne równie zmokniętych, ludzi.
Z jednej strony, pragnęła być już na miejscu, mimowolnie zastanawiając się, na ile byliby w stanie przeczekać najgorszy deszcz w jednym z zabudowań, do których zmierzali. Nie lubiła tak dużych ilości wody, a wizja potykającego się konia i zjazdu razem z nim po stromym spadzie - tego, który mógł prowadzić do strumyka czy rzeki - trochę zbyt mocno wdzierała jej się w umysł. Poza tym... Nie było przecież wątpliwości, że i tak musieli zająć się jakoś czekającymi tam Szarakami, następnie oceniając stan koni i próbując ułożyć sensowny plan. Z drugiej, myśli o narastającym zagrożeniu i spoczywającej na nich odpowiedzialności wcale nie napawały jej jakimś wewnętrznym spokojem, nie zachęcając do zbyt długiego pozostania na całkowicie nieznanym terenie. Była podenerwowana i to... To dało się dostrzec nawet w sposobie, w jaki drgnęła na dźwięk głosu w słuchawce.
Chwilę później zatrzymując się w jednej linii z towarzyszami, ale nie zeskakując jeszcze z konia, tylko lustrując okolicę wzrokiem i tym razem spodziewając się już kolejnego dźwięku, jaki usłyszała w słuchawce. Mimowolnie skierowała wzrok w stronę ich grupowego rodzynka, krótkim machnięciem głowy wskazując na widok w dole punktu widokowego.
- Cheo? Jakieś superzmysłowe wskazówki? - Spytała, odchrząkując i przełączając się tak, by móc zakomunikować Cat tyle, ile była w stanie dostrzec. - Budynek wygląda na nietknięty. Dwie grupy Szaraków. Kilka... Naście? Na pewno więcej niż dziesięć, ale cholerny deszcz nie sprzyja liczeniu. Na pewno da się zejść, ale na ile ukradkowo? Nie wiem. - W innych warunkach faktycznie byłoby łatwiej, a teraz? Błotnista ścieżka, jaką dostrzegła, mogła się równać szybkiej jeździe w dół, choć z pewnością była lepszą opcją od próby wykorzystania skrótu w dół pagórka.
- Nasze konie raczej muszą zostać tutaj. - Rzuciła, tym razem kierując swoje słowa do towarzystwa i, choć nie było to standardowe pytanie, nadając im lekko pytający ton. Dokładnie tak, jakby czekała na głosy z ich strony.
Powrót do góry Go down
Cheolmin Seon
Cheolmin Seon
strażnik
21
in a world where you feel cold you gotta stay gold


Droga przez las A5VB1Kw




https://puff.forumpolish.com/t97-cheolmin-seon-ft-taehyung-kim#124 https://puff.forumpolish.com/t107-cheolmin-seon#136 https://puff.forumpolish.com/t108-cheo#137
Cheolmin Seon
Lis
Re: Droga przez las   ◈ Nie Lis 08, 2020 11:52 am


Przez całą drogę milczał.
Z każdym kolejnym przebytym metrem, uśmiech na twarzy Cheo stawał się coraz bardziej blady, a w końcu zupełnie zniknął. Twarz Koreańczyka mówiła wielkie i ciche... Nic. Można było dojrzeć jedynie skupienie, które w normalnych warunkach byłoby nawet zabawne. Bo jak to tak - Seon? Poważny? To totalnie nie szło z nim w parze!
Odczuł jakąś dziwną ulgę, gdy znaleźli się już na górze. Wędrówka po lesie nie działała na niego zbyt dobrze - nadmierna czujność sprawiła, że aktualnie musiał zmusić się do opuszczenia spiętych jak cholera ramion. Wziął parę głębokich oddechów, starając się uspokoić szybsze bicie serca.
Fajna była ta zabawa w dorosłych. Taka niezbyt dobra dla ich zdrowia psychicznego.
Drgnął tak samo jak pani mechanik, gdy usłyszał głos Cat w słuchawce. Zamrugał parokrotnie, głaszcząc Boo po mokrej szyi, a następnie zatrzymał się obok reszty koni, by rzucić okiem na farmę.
Gdyby porównać mały wybieg w Ośrodku, na który konie wychodziły nie tylko wyprostować nogi, ale również uczyć nowych adeptów jeździectwa do tego, co aktualnie miał przed oczami to... ICID zdecydowanie spierdoliło sprawę.
- Piętnaście Szaraków, dziesiątka przy głównym wejściu, piątka przy bocznej ścianie stajni - mruknął do Cat, poprawiając raport przekazany przez Alderson.
Przetarł mokrą twarz, krzywiąc się nieznacznie. Przesunął snajperkę z pleców do swoich rąk, sprawdzając widoczność z lunety. Szarość, długie kreski gubiące obraz, rozmazujące się plamy i jedynie czarne punkty, które robiły za niemrawe Szaraki, lubujące się w koninie. Wybornie. W aktualnych warunkach zamierzał ufać tylko i wyłącznie swoim zmysłom. Lunetę mógł wsadzić sobie w dupę.
- Proponuję podzielić się na dwie grupy - jedna zostanie tutaj i wybije Szaraki z góry, druga pójdzie na dół i dobije resztę - zaproponował, spoglądając na dziewczyny. - Jak będzie czysto, sprowadzimy konie na dół i poczekamy na wszystkich przy głównym wejściu - skakał czarnymi oczami z twarzy na twarz.
Czekał na opinię reszty Dwójek. W końcu były mądre i takie tam. Mogły skorzystać ze swoich umiejętności, by sprawnie przeanalizować jego propozycję i stwierdzić czy się nadawała, czy jednak była beznadziejna z mądrego punktu widzenia.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry



Mistrz Gry
Admin
Re: Droga przez las   ◈ Pon Lis 09, 2020 12:17 pm


Info od MG: Proszę o ustalenie planu działania - jeżeli Wasze postacie już ogarną jak się rozdzielają/ czy w ogóle to zrobią i jak będą działać, prosiłabym o kolejnego posta już tutaj z konkretnymi działaniami.

Tak jak chcieliście, rzucamy kostkami na celność. :D Post MG pojawi się, gdy postacie zaczną natarcie na Szaraki.
Powrót do góry Go down
Vienette Tveit
Vienette Tveit
stajenna
20
It's our choices that matter in the end.


Droga przez las Vienne-Gif




https://puff.forumpolish.com/t151-vienette-tveit https://puff.forumpolish.com/t175-vienette-tveit#379 https://puff.forumpolish.com/t177-vianette#387
Vienette Tveit
Lis
Re: Droga przez las   ◈ Wto Lis 10, 2020 11:39 pm


Deszcz nie zelżał.
Wręcz przeciwnie, przybrał na sile i ciężkie, opasłe krople coraz agresywniej atakowały ich ciała otulone grubym materiałem ubrań, których ciemne barwy idealnie oddawały nastrój, jaki zapanował na krótko po przejechaniu pierwszych metrów. Wierzchowce brnęły wyjątkowo ochoczo przed siebie, stawiając kroki pewnie mimo błotnistego, nieco już rozmiękłego podłoża przypominającego wielką breję, kiedy wszystko dookoła uparcie milczało — świat wydawał się uśpiony. Żadnego zawodzenia dzikich zwierząt czy świergotu różnobarwnych ptaków gniazdujących w koronach przebarwionych drzew, nawet gałęzie szturchane wiatrem nie miały odwagi, by nucić swe pieśni.
Pogoda była coraz gorsza i Vienette dziękowała w duchu własnym zmysłom, które jako jedyne mogły uchronić przed katastrofą. Nie zamierzała słowami ciąć gęstej atmosfery, dlatego (poza przełknięciem śliny) nie zdobyła się na chociażby próbę zabrania głosu, uparcie zaciskając usta. Niemalże czuła fizyczny ból promieniujący od kącików ust. Przestrzeń dookoła zdawała się praktycznie nie istnieć i świat jakby się skurczył do minimalistycznej klatki, która uwięziła cztery ciała tak samo spięte, co przemoczone, możliwe też że powolutku drżące z zimna. Stajenna mimo obecności Echo pozostawała tak samo niespokojne, jak miało to miejsce na odprawie, ryzyko było jeszcze większe niż wcześniej, ponieważ boleśnie zakłuła ją świadomość — a może i ciężar odpowiedzialności — że odpowiada również za dziewczynę. Wcześniej nigdy nie angażowała się tak bardzo w sprawy Ośrodka, wspierała na swój sposób oraz pomagała przy szkoleniu zarówno wierzchowców, jak i osób mających ich dosiadać, jednak pierwszy wyjazd poza bezpieczne mury wraz z osobą, która mogła nie wrócić, wymykał się zdrowemu rozsądkowi. Wraz z kolejnymi pokonywanymi metrami uświadamiała sobie, iż największym zagrożeniem wbrew pozorom nie były Szaraki kryjące się gdzieś w gęstwinie, ale własne myśli potrafiące przedrzeć się brutalnie do teraźniejszości i sforsowawszy wszystkie barykady dopadały człowieka, kiedy ten był najsłabszy. Właśnie w tamtej chwili usłyszała dźwięczny głos Cat.
Nie odpowiedziała, jedynie przyjęła do wiadomości i odepchnąwszy wszystkie wątpliwości, pytania oraz cokolwiek jeszcze plątało się po głowie, nieznacznie skróciła wodze, przywołując w Strawberry większe pokłady czujności. Kasztanka szarpnęła pyskiem, spokojnie wspinając się na punk widokowy, który miał się okazać ich pierwszym przystankiem oraz sposobem na przegrupowanie wraz z obmyśleniem dalszego planu. — Zeskakuj — powiedziała cicho do Echo, pomagając jej nieznacznie zsunąć się z siodła, by po chwili samej poczuć pod nogami rozmiękły, niestabilny oraz grożący skręceniem kostki grunt.
Dotarliśmy, przeszło jej przez myśl.
Dostrzegła je błyskawicznie, mimo deszczu zalewającego oczy. Raz jeszcze przełknęła ślinę, podświadomie zaciskając dłonie w piąstki i bezszelestnie sięgnęła karabinu szturmowego odpoczywającego na plecach. Podczas kiedy Cheo informował Catherine o sytuacji, stajenna rozejrzała się uważnie dookoła, szukając dobrego punktu zaczepienia. Spowita własnym milczeniem kalkulowała, próbowała dostrzec szanse na powodzenie oraz uniknięcie kłopotów na tyle, na ile sytuacja na to pozwalała, starając się zachować chłodny osąd. Kucnęła nad samą skarpą, wychylając nieznacznie tylko głowę — nikt nie potrzebował wyostrzonych zmysłów, by zdawać sobie sprawę z niebezpieczeństwa, zbocze były wyjątkowo paskudne i zdradliwe. Szybko podążyła spojrzeniem ku ścieżce prowadzącej na dół odrobinę łagodniej, po czym spojrzała na współtowarzyszy. — Cheo ma rację, powinniśmy się podzielić — odparła po chwili. — To miejsce jest dobre na oddanie kilku strzałów, więc przy odrobinie szczęścia ustrzelimy przynajmniej kilka sztuk. — Przy odrobinie szczęścia można było zinterpretować po swojemu; dla Vienette znaczyło mniej więcej tyle, że mieli szanse pięćdziesiąt na pięćdziesiąt. W tych warunkach problemy się namnożyły, ponieważ naciśnięcie spustu poniekąd na ślepo nie dawało żadnej gwarancji powodzenia mimo wyostrzonych zmysłów Trójek, ale — czy mieli inne wyjście?
— Najrozsądniej będzie, jeśli to my zostaniemy i spróbujemy wykończyć je stąd. Chyba mamy większe szanse — dodała po chwili. Dla zaakcentowania własnych słów wskazała głową karabin snajperski kolegi oraz własny karabin samopowtarzalny wyposażony w prowizoryczny celownik. To nie tak, że zaplanowała zostać na tyłach, posyłając kogoś innego w śmiertelną pułapkę. Próbowała kierować się logiką, podjąć ciężką acz słuszną decyzję o ostrzelaniu wroga z dystansu i przynajmniej na krótkie sekundy odciągnięcie jego uwagi od przemykających bokiem koleżanek, których szanse na oddaniu strzałów drastycznie malały z każdą kolejną kroplą deszczu ciskaną z nieba niczym kula. — Zapewnimy wam czas i ochronę, w każdym razie postaramy się to zrobić. Kiedy Szaraki będą wypatrywały nas, wy możecie podejść bliżej by zaatakować, powinny być tym zaskoczone — na ile zaskoczona może być taka istota. — Po wszystkim dołączymy do was, o ile nie zostaniemy wypatroszeni, a jeśli coś pójdzie nie tak, a pójdzie na pewno, będziemy improwizować.
Nikt nie mógł jej odmówić entuzjazmu.
Powrót do góry Go down
Margo Alderson
Margo Alderson
mechanik
19
Before I learned civility, I used to scream ferociously any time I wanted


Droga przez las 15bd3aacfefdebb3552306307210




Margo Alderson
Lis
Re: Droga przez las   ◈ Sro Lis 11, 2020 4:08 pm


Słysząc słowa Cheo, powoli kiwnęła głową, dopiero po paru sekundach łapiąc się na tym, że intensywnie padający deszcz mógł przeszkodzić im w zauważeniu jej reakcji. Tej, która - nomen omen - nie mogła być przecież inna, bo jeśli wśród osób mieszkających w ICID znajdował się ktoś, kto wyraźniej od niej nie znał się na tworzeniu zawiłych planów bitewnych... Cóż, najpewniej były to wyłącznie dziesięcioletnie dzieciaki. Być może była mózgiem, choć niespecjalnie przepadała za tym określeniem, jednak kompletny brak większych doświadczeń na polu radzenia sobie z Szarakami sprawiał, że była bardziej niż skłonna zaakceptować dowodzenie ze strony kogoś innego i to... To raczej nie miało się zmienić. Nie, gdy propozycja podzielenia się na dwie grupy brzmiała na tyle logicznie, na ile logiczne było cokolwiek z tego, co tu w ogóle robili.
- Brzmi jak plan. - Odezwała się po chwili, nieznacznie wzruszając ramionami, podążając wzrokiem za spojrzeniem, jakie Vie posłała w kierunku - niknącej w deszczu, ale jednak wciąż dostatecznie zauważalnej - ścieżki i nie mogąc powstrzymać ciar, jakie przebiegły jej wzdłuż kręgosłupa. Wystarczył zaledwie jeden rzut oka, by szczerze zwątpiła w to, że zejście, jakie prowadziło w dół, mogło kiedykolwiek wyglądać wyjątkowo przystępnie. No, a przynajmniej teraz, gdy stadnina została wyraźnie opuszczona, nawet w szczerym słońcu musiało przywodzić na myśl same ciekawe rzeczy. I powiedziałby kto, że wcale zbyt wiele sobie nie wyobrażała...
- Um, jakby to powiedzieć... - Zaczęła, choć miała wrażenie, że na tyle cicho, by być w stanie wycofać się z wypowiedzianych słów. Nie była cykorem, prawda? Być może nie zachowywała się niczym ostatni napaleniec, ale nie była też na tyle dużym cykorem, aby zrezygnować z czegoś, co miało sens, wyłącznie z powodu skłonności do nadmiernego myślenia. Pisała się na to, nie? Od samego początku wiedziała, o co chodziło w ich zadaniu, zdając sobie sprawę z warunków i całej reszty szczegółów, które - poza coraz bardziej zmniejszającym pole widzenia deszczem - pokrywały się z tym, co mówiła im Cat.
Gdzie się podziała chęć do przygody? Gdzie była ta cała energia, jaką odczuwała na samą myśl o opuszczeniu ICID? Gdzie był ten duch walki? Gdzie zniknęła wygadana, wyszczekana osoba? Albo chociaż ta inteligentna Dwójka mogąca wyskoczyć z jakimś innym planem działania? A może po prostu jej tutaj nie było, bo nie istniał ten lepszy plan? Pchanie się na pierwszy ogień zdecydowanie nie zachęcało - tym bardziej, że jeśli jej wspomnienia nie myliły, cóż, Echo też potrzebowała paru dodatkowych lekcji strzelania do szybko napierającego celu - ale dezerterowanie w ostatniej chwili? Dezerterowanie w ostatniej chwili było poniżej jej poziomu. Poniżej jakiegokolwiek poziomu, więęęc...
- Brzmi jak plan. - Powtórzyła, tym razem głośniej od wcześniejszych słów, choć równie mocno bez przekonania, rzucając spojrzenie w kierunku Echo. - Jakieś słowa sprzeciwu? Albo pomysł? - Spytała, już na nią nie patrząc, tylko sięgając do paska i plecaka, by sprawdzić broń i magazynki, jakby spodziewała się, że jakimś cudem rozmnożyły jej się naboje. Nie. Wciąż było ich łącznie dziesięć, ale istniały szanse, że ktoś trzymał coś więcej w stajni, nie? To nie było aż tak niemożliwe i ta myśl ją pocieszała. Chyba.
Powrót do góry Go down
Cheolmin Seon
Cheolmin Seon
strażnik
21
in a world where you feel cold you gotta stay gold


Droga przez las A5VB1Kw




https://puff.forumpolish.com/t97-cheolmin-seon-ft-taehyung-kim#124 https://puff.forumpolish.com/t107-cheolmin-seon#136 https://puff.forumpolish.com/t108-cheo#137
Cheolmin Seon
Lis
Re: Droga przez las   ◈ Sro Lis 11, 2020 6:46 pm


Kiwnął głową, wsłuchując się w słowa stajennej. Wcale nie odczuł tego tak, jakby wysyłała ich na pewną śmierć. Ktoś musiał zostać, by zabezpieczać tyły. Vienette była Trójką. Miała zdecydowanie lepszy wzrok niż inni - warto było, by ktoś z wyostrzonymi zmysłami miał na oku cały teren.
Zeskakując z konia, poklepał go po raz ostatni i zbliżył się do grupki dziewczyn, dyskutujących nad jak najlepszym możliwym planem.
Nikt z nich nie był doświadczony - musieli zaufać swoim zmysłom i tym, co nauczyli ich dorośli, kiedy jeszcze nie musieli martwić się o zapasy. Mimo wszystko Cheo był dobrej myśli. Uda im się. Nie byli przecież ostatnimi durniami, którzy nie znają się na strzelaniu, prawda? Przygotowani byli - pytanie tylko czy uda im się te wszystkie informacje, szkolenia i pobudki o 4 nad ranem wykorzystać.
- Warto by było zacząć od tamtej piątki przy ścianie - wskazał brodą mniejszą grupkę Szaraków. - Musicie kupić nam trochę czasu, by reszta się nie zleciała. Postaramy się je zabić po cichu - dodał od siebie, zerkając na Margo - jakby chcąc się upewnić, że się z nim zgadza.
Spojrzał na rudowłosą, która była wyjątkowo cicho. Może cała ta sytuacja ją przerosła? W sumie... Nie dziwił się. Sam miał wrażenie, że w jego gardle jest wielka gula, której nie da się przełknąć. Do tego to cholernie szybko bijące serce, które jakimś cudem przeniosło się do krtani.
- Co powiesz na małą wymianę? Beretta za snajperkę? Chyba sprawiedliwy deal, hm? - zwrócił się do Echo. Gdy dziewczyna kiwnęła głową, zamienił się z nią bronią, a następnie sprawdził magazynek, by się tam na dole przypadkiem nie rozczarować.
- Czas na imprezkę - ruszył wolnym krokiem drogą prowadzącą w dół górki, przy okazji wyciągając nóż i obracając go parę razy w palcach. - Pozwól, że tym razem panie nie będą szły przodem - uśmiechnął się do dziewczyny. - Do zobaczenia - powiedział do Vie i Echo głośniej i pewniej, jakby chciał podkreślić ważność wypowiadanych przez niego słów. Nie było innej opcji.


zt. wszyscy > farma
Powrót do góry Go down
Sponsored content



Sponsored content
Re: Droga przez las   ◈ 


Powrót do góry Go down
 
Droga przez las
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
PUFF ::  :: Ottawa i okolice-
Skocz do: