Go to topGo to bottom



 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorFarma
PUFF
PUFF



PUFF
Admin
Farma   ◈ Wto Wrz 29, 2020 1:41 pm


Powrót do góry Go down
Margo Alderson
Margo Alderson
mechanik
19
Before I learned civility, I used to scream ferociously any time I wanted


Farma 15bd3aacfefdebb3552306307210




Margo Alderson
Lis
Re: Farma   ◈ Czw Lis 12, 2020 12:09 am


Mimo pierwotnej oceny ścieżki prowadzącej w dół wzgórza, musiała z zadowoleniem stwierdzić, że nie było aż tak fatalnie jak mogłaby z początku powiedzieć. Prawdę mówiąc, wszystkie te kamienie, których obecność zazwyczaj nieprzyjemnie zaznaczałaby się pod podeszwami butów, teraz sprawiały, że zejście po błocie stawało się znacznie łatwiejsze. Jedynym problemem mogło być to, z jaką łatwością część z nich zsuwała się w dół. W niektórych miejscach z pewnością wystarczył jeden pochopnie postawiony krok, by mniejsze kamyczki stoczyły się w dół skarpy, robiąc dosyć sporo hałasu, jednak teraz ewentualne dźwięki zagłuszane były przez ten sam deszcz, który odcinał Margo znaczną część pola widzenia.
Szczególnie w takich momentach, wyczulone zmysły z pewnością wygrywały z jakimikolwiek innymi zdolnościami, a zwiększone umiejętności logiczne nijak się nie przydawały. Istniała w końcu wyłącznie jedna sensowna droga w dół - ta, którą powoli się teraz poruszali. Nie licząc zjazdu po błotnistym zboczu i wylądowania pod samymi nogami Szaraków, oczywiście, ale to chyba nie byłoby niczyim marzeniem. W jej przypadku? Nawet jeśli prędzej czy później mieli spotkać Odmieńców twarzą w... Paszczę? No, cóż, niewątpliwie wolała, by było to później. Zdecydowanie później. Najlepiej nigdy.
- No, dobra. - Odchrząknęła, mocniej ściskając broń i obracając ją parokrotnie w ręku, jakby sam fakt jej posiadania dodawał jej cholernie dużo respektu w oczach przeciwnika. - Nie dajemy się ugryźć, ale co dalej? - Oczywiście, podczas pobytu na wzgórzu, ten plan wydawał się znacznie łatwiejszy do zrealizowania. Teraz? Gdy przeszli na mniej spadzistą część ścieżki, zbliżając się do terenu farmy, a dziewczyny niechybnie miały rozpocząć swój pokaz, liczył się dobry pierwszy ruch. Reszta miała pójść za ciosem.
Nie zatrzymywała się jednak w oczekiwaniu na odpowiedź. Nieco mocniej spinając ciało i trzymając broń w pogotowiu, kontynuowała drogę za Cheo, od czasu do czasu obracając się wokół własnej osi, by w razie czego strzelić. Nie była w końcu pewna, ile tak naprawdę zostało im do punktu, w którym kręciły się Szaraki. W deszczu cholernie ciężko było zachować całkowitą orientację.
Powrót do góry Go down
Cheolmin Seon
Cheolmin Seon
strażnik
21
in a world where you feel cold you gotta stay gold


Farma A5VB1Kw




https://puff.forumpolish.com/t97-cheolmin-seon-ft-taehyung-kim#124 https://puff.forumpolish.com/t107-cheolmin-seon#136 https://puff.forumpolish.com/t108-cheo#137
Cheolmin Seon
Lis
Re: Farma   ◈ Czw Lis 12, 2020 12:47 am


- Nie dajemy się zabić - zaśmiał się cicho, wzruszając przy tym ramionami. - A tak na serio to... Staramy się to ogarnąć jak najciszej i strzelać w ostateczności - chciał wykurzyć je wszystkie z ukrycia - jedno po drugim. - Celuj tylko wtedy, gdy będą chciały mnie zabić.
Kiedy już znaleźli się na dole, ukrył się za pierwszym lepszym drzewem, które stało zaledwie parę metrów od grupki Szaraków.
Nie usłyszały go. Nadal zajmowały się cichym mruczeniem i spacerem w jedną i drugą. Niektóre zatrzymywały się gwałtownie, inne stały nieruchomo, gapiąc bezmyślnie w kotarę deszczu.
Chwycił pewniej nóż i wyczekał moment, jak jeden z Odmieńców podszedł bardzo blisko drzewa. Gdy ten znalazł się w idealnym punkcie do ataku, Cheo rzucił się prosto z ukrycia, wbijając nóż w bok szyi. Mocno chwycił za szary łeb, by wykręcić go w zupełnie inną stronę, poderżnąć gardło i pociągnąć w kierunku poprzedniej kryjówki.
Szarak zginął w jego ramionach, wypluwając z siebie czarną krew. Pierwszy sukces, pomijając palce, które przez przeklętą krew zaczęły go piec. Teraz będzie tylko lepiej, prawda?
Ruszył wolnym krokiem za kolejną kryjówkę - tym razem trafiając na stare poidło, za którym musiał kucnąć. Zerknął na moment w tył, odnajdując w deszczu Margo.

Rzuty na strzelanie:

1-5 - chybienie
6 - 10 - dość daleko środka
11 - 14 - bliżej środka
15 - w sam środek

Rzuty na umiejętności:

1 - 7 - niepowodzenie
8 - 15 - powodzenie
Powrót do góry Go down
Margo Alderson
Margo Alderson
mechanik
19
Before I learned civility, I used to scream ferociously any time I wanted


Farma 15bd3aacfefdebb3552306307210




Margo Alderson
Lis
Re: Farma   ◈ Pon Lis 16, 2020 12:33 am


- No, byłoby całkiem miło. - Rzuciła, nie przez to, że dogodnie przypomniała sobie słowa Cat o powrocie w jednym kawałku ani nie przez to, że rzeczywiście było jej tak spieszno do ICID, ale... - Śmierć przez Szaraki byłaby nieco żałosna, co nie? - Tak, oczywiście. Wiele osób zginęło w starciu nawet z najbardziej ułomną grupą zarażonych, a to nie był najlepszy moment, by szydzić z zagrożenia. Nie umniejszała godności tych ludzi, ale... Cholera. Teraz, gdy to właśnie o tym rodzaju Odmieńców wiedzieli najwięcej, prawdopodobnie nawet zgon od widelca wbitego w oko byłby uznany za dużo mniej żenujący niż skończenie żywota z powodu pięciu Szaraków na krzyż w jednym miejscu. Tak, to było cocky, ale miała swoje standardy, nie?
Poza tym, nie dawanie się zabić rzeczywiście brzmiało jak kolejny punkt jakiegoś planu, a to było chyba najlepsze, na co mogli obecnie liczyć. Gdyby warunki pogodowe były inne, być może mogliby pozwolić sobie na znacznie więcej jakichś planów i znacznie bardziej dokładną analizę terenu. Choć i wtedy, jakby nie patrzeć, w grę wchodziłaby nieprzewidywalność Szaraków, które - nawet jeśli, skubane, teoretycznie już dawno nie żyły i były po prostu głupie - od czasu do czasu wykazywały się pewnym sprytem.
Chociaż... Szczerze mówiąc, czy dało się to tak nazwać? Wątpiła. Prawdopodobnie mogła nawet pokusić się o stwierdzenie, że większość z nich miała po prostu makabrycznego farta. Nic więcej, z powodzeniem kierując się instynktami i nie wahając się przed jakimkolwiek atakiem. Szaraki się nie bały. Szaraki nie obawiały się jakiegokolwiek zagrożenia. Szaraki nie myślały o tym, czy połamią ręce albo nogi, zwyczajnie rzucając się do przodu. Napierając do tego stopnia, że nie liczyło się nic innego. Szaraki w ogóle nie myślały i to, choć mogło być dla nich zgubne, sprawiało, że były niebezpieczne. Nie najgorsze, nie najgroźniejsze, nie okropnie trudne do załatwienia, żenująco głupie, ale wciąż niebezpieczne.
Tak czy inaczej, w obecnych okolicznościach, wszystkie te sprzyjające Odmieńcom czynniki nie były zbyt pocieszające. Nie to, by kiedykolwiek wzbudzały uśmiech na jej twarzy, ale zazwyczaj była nieco bardziej skłonna drwić z nieporadności ich przyjaciół. Teraz? Nie była pewna, czy widzieli więcej od niej samej ani czy w większym stopniu poznali teren, po którym się poruszali, ale nie chciała zginąć w tak tandetny sposób i prawdopodobieństwo tej możliwości ją niepokoiło. To właśnie dlatego kiwnęła głową. Nie strzelać bez konieczności brzmiało logicznie.
I to właśnie tej myśli zamierzała się trzymać, podążając za Cheo ścieżką w kierunku farmy. Mimo kurtyny deszczu, obecność Szaraków była bardziej niż zauważalna. To, w jaki sposób się poruszały. Ich pomruki przebijające się przez tłuczenie kropel wody o podłoże. Ich bezmyślne przystawanie w miejscu... Nic z tego nie wyglądało tak, jakby miało sprawić im wyjątkowo dużą trudność, ale Margo nie wyrywała się do ataku. Nie. Zgodnie z milczącą zmową, stanęła w pierwszym ze względnie osłoniętych miejsc za jakimś drzewem, robiąc za strzelca.
Była świadoma tego, że w próbie tak gładkiego zdjęcia przeciwnika, jakie zaprezentował Cheo, prawdopodobnie odniosłaby porażkę. Szło im - czy była już tą osobą z grupy, która brała na siebie zasługi całej reszty? - jednak na tyle nieźle, że w kolejnej chwili ponownie przesunęła się bliżej ogrodzenia, kiwając głową w kierunku towarzysza. Nie wiedziała, czy to wychwycił. Ona sama nie była nawet w stanie stwierdzić, czy dziewczyny na górze zaczęły wykonywać już swoją część zadania. Nie było świstu strzałów. Nie było padających Szaraków, ale deszcz skutecznie zagłuszał większość dźwięków, a towarzysząca mu szarówka ograniczała pole widzenia. Mimo to, naprawdę sądziła, że szło im całkiem dobrze.
No, właśnie. Szło. A potem? Potem, cholera, przestało.
Nie do końca wiedziała, co było pierwsze. Jakaś porośnięta roślinami blacha przykrywająca coś pod spodem, której wysoka krawędź dosłownie wtopiła się w podłoże? A może jeden z Szaraków, który odłączył się od grupy w swoim powolnym, bezcelowym, mamroczącym spacerze? Najważniejsze, że dostrzegł ten przeklęty ruch, jaki wywołała, zamachując się ramionami i cofając uderzoną nogę, by całkowicie nie zwalić żelastwa.
Chwila, moment... Ruszył w jej stronę, rzucając się tak szybko, że... Strzeliła. Prawie potykając się o własne nogi, gdy odskoczyła do tyłu i... Trafiając? Chyba trafiając, bo dostrzegła sposób, w jaki się zatrząsł, na ułamek sekundy przymierając, ale jednocześnie... To nie tam celowała. Nie chybiła, ale jej osiągnięcie nie było powodem do radości. Nie, gdy Szarak wciąż nie był unieszkodliwiony, a z pięciu nabojów zrobiły się cztery... Co gorsza, nie miała pojęcia, czy dziewczyny zajęły się wreszcie odwracaniem uwagi reszty grupy. A może to miało ściągnąć tu całą resztę?
Powrót do góry Go down
Cheolmin Seon
Cheolmin Seon
strażnik
21
in a world where you feel cold you gotta stay gold


Farma A5VB1Kw




https://puff.forumpolish.com/t97-cheolmin-seon-ft-taehyung-kim#124 https://puff.forumpolish.com/t107-cheolmin-seon#136 https://puff.forumpolish.com/t108-cheo#137
Cheolmin Seon
Lis
Re: Farma   ◈ Pon Lis 16, 2020 3:16 pm


No i chuj w bombki strzelił.

Nie był zły. Nie był też zawiedziony. Był... Wściekły. I nie chodziło tutaj o to, że wkurwił się na Margo, która nie potrafiła patrzeć pod nogi. Nie mógł jej niczego zarzucić - nie miała wyostrzonych zmysłów, nie mogła domyślić się, że na jej drodze znajduje się coś, co może zwrócić uwagę innych Szaraków. Po prostu... Był wściekły. Wściekły na cały świat. Na ojca, który wysłał go na cholerny konkurs taneczny. Gdyby nie przyjechał do Ottawy, nie babrałby się teraz w błocie, nie miałby na głowie misji związanej z kradzieżą koni, nie zaraziłby się jakimś dziwnym wirusem i nie musiałby uczyć się strzelać z broni.
Tak naprawdę nie wiedział jak wyglądała sytuacja związana z chorobą na świecie - rozniosła się? Pewnie tak. Ale chyba nie w tak wielkim stopniu jak tutaj, gdzie to cholerstwo wybuchło?
Zdążył jedynie przekląć pod nosem w swoim ojczystym języku, zanim wyszedł z kryjówki. Widząc, że Margo nie trafiła, wyskoczył zza poidła i wycelował pistoletem w nieruchomego Szaraka. Wstrzymał oddech i strzelił. Trochę na ślepo. Trochę desperacko. Trochę tak, jakby chciał, by niewidzialna ręka jakiejś siły z góry wzięła Margo w opiekę i sprawiła, że mu się uda. Błagał, by trafił. I jakimś cudem zapomniał o całej reszcie wesołej ekipy Odmieńców, która aktualnie miała ich dwójkę podaną jak na tacy.
Halo, wsparcie z góry? Nadal nie słyszał żadnych wystrzałów - czyżby Szaraki dopadły ich wsparcie? A może widoczność była na tyle chujowa, że dziewczyny nie widziały co się zaczęło odpierdalać przed samą farmą?
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry



Mistrz Gry
Admin
Re: Farma   ◈ Pon Lis 16, 2020 3:20 pm


Szarak, do którego celowała Margo, dostał w ramię. Przez to zachwiał się niebezpiecznie, wydając z siebie bliżej nieokreślony dźwięk - coś przypominającego krzyżówkę przerażającego krzyku, zmieszanego z rozdrażnionym warkotem.
Wśród ogromnych kropli deszczu ujrzała jedynie jego mrożące krew w żyłach spojrzenie, po którym od razu się na nią rzucił z pazurami z zamiarem przewrócenia jej na ziemię i wgryzienia w szyję.
Czas zwolnił. Słychać było kolejny wystrzał - tym razem z beretty Cheo. Czy mu się udało?

Vienette mogła dojrzeć wyraźne zainteresowanie reszty grupy, która odwróciła się w stronę źródła wystrzałów. Musiała zrobić jakiś pożytek z granatu, który - na szczęście - zabrała ze sobą. Nie zastanawiając się zbytnio, wyciągnęła zawleczkę i rzuciła w stronę największej grupy Szaraków.
Ciszę przerwał krzyk, który dobiegł z góry i ostrzegał agentów na dole, by przygotowali się do wybuchu. Po chwili duża część ciał wyleciała w powietrze, rozbryzgując się czarną krwią tuż przy wejściu farmy. Ze środka budynku dobiegły niespokojne dźwięki świadczące o spłoszeniu koni. Tylko... Czy ktokolwiek - nawet Trójki - w ogóle by na to zwracał uwagę?

Kurtynę deszczu zaczęły przerywać regularne wystrzały z góry - Echo operująca snajperką zdjęła kolejne Szaraki, które przeżyły wybuch i nacierały w stronę Margo. Vienette próbowała dobić resztę z karabinu samopowtarzalnego.

Wyglądało na to, że pozostała tylko czwórka przeciwników. Czyli... Udało się? Prawie?

Margo rzuca na obrażenia od Odmieńca (i ewentualnie później na celność, jak jej się powiedzie):

1-5 - Cheo zdążył go zastrzelić, brak obrażeń
6 - 10 - Odmieniec wyciągnął pazury przed siebie i wywrócił Margo na plecy, a następnie został zastrzelony przez Cheo
11 - 14 - Odmieniec wyciągnął pazury przed siebie i wywrócił Margo na plecy, rozdrapując jej policzek i ramię pazurami, a następnie został zastrzelony przez Cheo
15 - Odmieniec wywrócił Margo na plecy, a następnie wgryzł się w jej ramię, Cheo nie trafił
Powrót do góry Go down
Margo Alderson
Margo Alderson
mechanik
19
Before I learned civility, I used to scream ferociously any time I wanted


Farma 15bd3aacfefdebb3552306307210




Margo Alderson
Lis
Re: Farma   ◈ Pon Lis 16, 2020 5:57 pm


Mogła się tego spodziewać. Oczywiście, że - kurwa - mogła się tego spodziewać, bo przecież nie trzeba było być wieszczem, by wywróżyć podobny przebieg zdarzeń. Nie, gdy nigdy nie była cholernym Hanem Solo. Co prawda, była zdecydowanie za niska na Szturmowca, ale gdyby brać pod uwagę wyłącznie umiejętność strzelania, prawdopodobnie załapałaby się bez najmniejszego zawahania. Po prostu robiła to w naprawdę beznadziejny sposób, czyż nie? I choćby chciała temu zaprzeczyć, zwyczajnie nie mogła tego zrobić. Nie po zmarnowaniu jednej z nielicznych kulek, jakie miała w pistolecie. Nie po narobieniu hałasu uderzeniem o pokrywę i swoim nieudanym strzałem. Nie po tym wszystkim, co sprawiło, że wielka akcja ratowania koni zmieniła się w nie mniejszą akcję ratowania jej samej.
Walcz lub uciekaj... To brzmiało jakoś w ten sposób, prawda? Problem w tym, że i tutaj instynkty postanowiły ją zawieść. Nie, nie odkryła w sobie nagłego, heroicznego ducha walki, nie rzucając się na Szaraka i nie zabijając go jednym, umiejętnym wbiciem sztyletu prosto w jego prawy oczodół. Nie, nie rzuciła się też do ucieczki, mając na to stanowczo zbyt mało czasu i nie potrafiąc tak szybko przeanalizować sytuacji. Ona po prostu... Odskoczyła w tył, prawie potykając się o własne nogi i zamierając w miejscu. Na kilka sekund? Może kilkanaście? Jedno mgnienie oka?
Zadziwiające, że - zaledwie moment wcześniej - wszystko zdawało jej się takie szybkie, a teraz... Przycichło. Czas przyspieszył, by chwilę później zamrzeć w najgorszym tego słowa znaczeniu. Widziała otwarte usta Szaraka, widziała jego wykrzywioną twarz, jego szponiaste palce wyciągnięte w jej kierunku. Już chwytały ją za ramiona, już wgryzały się w jej szyję. Tak blisko, ale... Wtedy kolejny huk rozdarł powietrze, a Odmieniec padł na ziemię jak worek kartofli... I czas? Czas znowu makabrycznie przyspieszył.
To nie była chwila na podziękowania. Zresztą... Margo nie wiedziała nawet, który z towarzyszy właśnie ocalił jej życie. Nie było czasu, by się rozglądać, by o tym myśleć, by czymkolwiek się rozpraszać. Nie, gdy okrzyk, jaki dotarł do nich z góry, wymusił na niej rzucenie się jak najbardziej w bok - na mokrą, wodnistą glebę. Prosto w mieszaninę kępek trawy z kałużami błota, które rozbryzgnęło się dookoła jej ciała. Kawałek poniszczonej, pokruszonej tablicy z grubego drewna musiał wystarczyć jako osłona przed wybuchem, choć w normalnych okolicznościach raczej by go do tego nie wybrała.
Huk, łomot, deszcz czarnej krwi i kawałków ciał Szaraków, przed którymi osłoniła się własnymi ramionami... Wrzasnęła. Chyba wrzasnęła... Może to było idiotyczne, ale... Kto by tego nie zrobił? Odmieńcy i tak wiedzieli, gdzie była. Ci, którzy przeżyli wybuch, nadal szykowali się do ataku. Strzały z góry przeszywały ich ciała, dziurawiąc je jak ser szwajcarski. A ona? Mimo piszczącego dźwięku wypełniającego jej uszy i dłoni trzęsących jej się niczym z zaawansowanym stadium Parkinsona, wycelowała w jednego z Szaraków - tego najbliżej pleców Cheo - pociągając za spust i... Trafiając. Problem w tym, że ponownie nie tam, gdzie chciała. Nie zastanawiała się jednak zbyt długo. Nie było na to czasu. Po prostu strzeliła po raz drugi - tym razem chyba poprawiając wcześniejszy strzał? Tak, chyba tak... W końcu wyglądało na to, że Szarak oberwał znacznie mocniej, ale... Cholera. Wciąż cholera. Jaką mieli pewność, że nie było ich więcej w okolicy? Że wybuch nie miał ściągnąć kolejnego towarzystwa? Że nie pogorszyli tym swojej sytuacji?
Powrót do góry Go down
Cheolmin Seon
Cheolmin Seon
strażnik
21
in a world where you feel cold you gotta stay gold


Farma A5VB1Kw




https://puff.forumpolish.com/t97-cheolmin-seon-ft-taehyung-kim#124 https://puff.forumpolish.com/t107-cheolmin-seon#136 https://puff.forumpolish.com/t108-cheo#137
Cheolmin Seon
Lis
Re: Farma   ◈ Pon Lis 16, 2020 11:27 pm


Najpierw ktoś nacisnął pauzę. Wszystko jakby stanęło w miejscu. Nawet kula, która leciała w stronę Szaraka, zamarła wśród kropel deszczu. Nastąpiła cisza - okrutna i długa, podczas której Cheo słyszał jedynie swój własny oddech i szybkie bicie serca.
A potem ktoś nagle przyspieszył czas. Sam Seon, będąc Trójką, nie za bardzo ogarniał to, co się właśnie działo. Musiał mieć oczy dookoła głowy, by ogarnąć cały teren bitwy.
A miało być tak pięknie... Mieli zdjąć Odmieńców z góry, ukraść konie i po prostu stąd spierdolić.
Słysząc krzyk z góry, zdążył jedynie rzucić się zaraz za Margo, chcąc przykryć ją własnym ciałem. Objął dziewczę ramieniem, lądując w błocie i resztkach wydzielin Odmieńców, którzy przed chwilą jeszcze w całości dreptali po okolicach farmy. Wolną ręką zakrył zewnętrzne ucho.
Huk sprawił, że zadźwięczało mu we łbie. Miał wrażenie, że przez moment stracił słuch - przez te swoje cholerne, wyostrzone zmysły był bardziej podatny na tak głośne dźwięki. Obraz mu się rozmazał, a w głowie słyszał jedynie głuche łomoty opadających na podłogę ciał.
- M-Margo? - wydukał cicho, zupełnie tego nie kontrolując. Dziewczę nadal obok niego było i ogarnęło się zdecydowanie szybciej, niż myślał. On nadal leżał na ziemi, próbując przewalić się z brzucha na plecy, by pozbyć się tego cholernego łomotu, który odbijał się od ścianek jego czaszki.
Choć próbował w tym wszystkim odnaleźć twarz dziewczyny i na jej podstawie stwierdzić, że wszystko jest jak najbardziej w porządku to... Zdecydowanie to nie był czas i miejsce na zadawanie jej pytań czy nic jej nie boli. Martwił się. Cholernie się martwił. I chyba po raz pierwszy poczuł coś, przez co zaczął przeklinać sam siebie.
Słabość. Strach o to, że straci kogoś bliskiego. Śmierć wisiała nad nimi i machała swoimi czarnymi pazurami, spuszczając deszcz piekącej krwi na ich wątłe, zmęczone ciała. Farma już nie przypominała miłego, romantycznego miejsca - aktualnie bliżej jej było do miejsca apokalipsy. Do miejsca, w którym rozpoczął się koniec świata.
Czym prędzej mógł - zdeterminowany działaniem swojej towarzyszki - podniósł się z ziemi i wycelował w stronę dwóch innych Szaraków. Pierwszego zdjął od razu, idealnie celując pomiędzy jego parszywe, czarne oczyska. Odmieniec padł na ziemię bez życia, wydając z siebie ostatnie pomruki.
Z drugim... Cóż. Nie było tak dobrze. Strzelił, zostając jedynie z dwoma pociskami w pistolecie. Nie trafił. Zapewne przez to, że łapy zaczęły mu się trząść jak u paralityka, a głowa nadal go bolała tak, jakby ten granat wybuchł właśnie w jej środku, a nie przed budynkiem stajni.
Widząc, że Szarak na niego rusza, w ostatniej chwili wyciągnął nóż - chciał, by ten nabił się na ostrze, szarżując w jego stronę.
No i co... Co było dalej?
Powrót do góry Go down
Margo Alderson
Margo Alderson
mechanik
19
Before I learned civility, I used to scream ferociously any time I wanted


Farma 15bd3aacfefdebb3552306307210




Margo Alderson
Lis
Re: Farma   ◈ Wto Lis 17, 2020 5:39 pm


Nawet jeśli zdawała sobie sprawę z tego, że ratowanie koni na otwartym, całkowicie obcym terenie nie miało być łatwe, ten cały ciąg niesamowicie szybkich wydarzeń, jaki nastąpił tuż po sobie... Powodował u niej całkowity chaos - zarówno myślowy, jak i czynowy. Sama nie do końca wiedziała, co pchało ją do tego, by na dygoczących nogach podciągnąć się wpierw do siadu przy Cheo, później zaś do chybotliwego stania.
- Oookej? - Spytała, a może stwierdziła? Nawet ona nie była tego do końca pewna, czując się zbyt zdenerwowana, za bardzo rozbita tym, co się działo. A to był przecież koniec. Mimo wybuchu, niektóre Odmieńce nadal zmierzały w ich kierunku, a jej towarzysz? Pomimo wcześniejszych osiągnięć w strzelaniu, nie trudno było dostrzec, że był równie rozbity, jak ona. Kiedy więc spudłował, praktycznie automatycznie wycelowała pistolet, próbując dobić monstrum, nim zdążyło zbyt mocno się do nich zbliżyć.
Ściągając na siebie praktycznie całą uwagę Szaraka, nie działała w sposób, który dałoby się nazwać jakkolwiek logicznym. Po prostu to zrobiła. Zrobiła to, bo... Cholera, zależało jej, okej? Zależało jej na tym, by wszyscy wrócili do tego pierdzielonego ośrodka. I to chyba z tego powodu traciła teraz jakiekolwiek instynkty samozachowawcze, wymierzając po raz drugi, nawet jeśli ręce trzęsły jej się jak w febrze. Pociągając za spust, modliła się, naprawdę się modliła, by to wystarczyło. Jedno trafienie w cel. Jeden strzał, ostatnia kulka w magazynku. Czy to było aż tak wiele?
Nie wystarczyło.
Nie trafiła dostatecznie blisko.
Szarak zakiwał się na boki niczym jedna z tych ruskich laleczek, po czym wydał z siebie kolejny mrożący krew w żyłach warkot, nacierając w ich stronę.
To był zaledwie moment. Kolejne przyspieszenie czasu, jakby ktoś nacisnął przycisk przewijania kasety do przodu.
Gdyby ktoś spytał ją wcześniej, co hipotetycznie zrobiłaby w podobnej sytuacji, zapewne powiedziałaby wprost, że nie była materiałem na herosa. To nie ona była typem bohatera dnia, to Cheo nim był. A jednak - w tym ułamku sekundy - to ona gwałtownie pchnęła go w bok, zamierzając się swoim żałośnie krótkim nożykiem na Szaraka. Nie myślała o skutkach. Ledwo przeszło jej przez myśl, że prawdopodobnie była idiotką, po czym ostrze zagłębiło się w ciele Odmieńca, wchodząc w nie jak nóż w masło. Obrzydliwie łatwo, makabrycznie wizualnie, bez najmniejszego problemu wyciągając się wraz z szarpnięciem, jakim poderżnęła przeciwnikowi gardło. Nie zrobiła tego z gracją czy precyzją, o nie. I jeśli jeszcze chwilę wcześniej miała na sobie głównie błoto, trawę i pojedyncze krople czarnej krwi - nie, nie chciała zagłębiać się w to, co miała we włosach, z których spadł jej kaptur; pewnie znalazłoby się tam kilka oderwanych palców - teraz ta ostatnia dosłownie chlusnęła jej na twarz, szyję i ręce. Kurwa.
Widząc zwalające się w jej kierunku ciało, automatycznie pchnęła je nogą, pozwalając, by z ciężkim tąpnięciem runęło na glebę. To nie sprawiło jednak, że przestała kurczowo ściskać ostrze w ręce - do tego stopnia, że aż bielały jej knykcie - dysząc niczym zdziczałe zwierzę i zamachując się kilka razy w przestrzeń, jakby celowała w kolejne Szaraki. Teoretycznie miała jeszcze zabezpieczoną strzelbę w plecaku, jednak w tym momencie nie myślała na tyle jasno, by po nią sięgnąć. Wypatrując pozostałych Odmieńców, była gotowa odpierać atak tym, co trzymała w dłoni.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry



Mistrz Gry
Admin
Re: Farma   ◈ Sro Lis 18, 2020 10:52 am


Margo mogła poczuć nieprzyjemne pieczenie na twarzy, spowodowane kontaktem z czarną krwią Szaraków. Z jednej strony dobrze, że padał deszcz - przynajmniej będzie mogła się szybko pozbyć wkurzającej mazi, która powodowała zaczerwienienia na skórze.
Padły kolejne trzy wystrzały z góry. Pozostała trójka niemrawo ruszających się Odmieńców, padła w błoto i resztki trupów, które zaliczyły bliskie spotkanie z granatem Vie.
Nastała cisza. Głucha, długa cisza, którą ponownie przerywał jedynie szum deszczu. Wyglądało na to, że dzieciaki wybiły całą grupę Szarych, otaczających farmę. Dopiero teraz mogły wziąć parę głębszych wdechów, uspokoić szybkie bicie serca i dać sobie czas na zabranie koni ze stajni.
Po dłuższej chwili na dole pojawiły się też partnerki z góry - Vie siedziała na Strawberry, za nią wychylała się Echo. Za nimi tuptała Boo, trzymana przez rudowłosą za wodze oraz Scout. Dziewczęta wpatrywały się w Margo i Cheo jakby zobaczyły... Duchy. A w zasadzie jakby same nie wierzyły, że dwójka, która wbiła się w sam środek grupy Odmieńców, nadal żyła.
Powrót do góry Go down
Cheolmin Seon
Cheolmin Seon
strażnik
21
in a world where you feel cold you gotta stay gold


Farma A5VB1Kw




https://puff.forumpolish.com/t97-cheolmin-seon-ft-taehyung-kim#124 https://puff.forumpolish.com/t107-cheolmin-seon#136 https://puff.forumpolish.com/t108-cheo#137
Cheolmin Seon
Lis
Re: Farma   ◈ Sro Lis 18, 2020 11:15 am


Nie, Cheo zdecydowanie nie był typem bohatera. Był jedynie wkurwiającym, jedynym z wielu kolegów, który zawsze śmiał się najgłośniej, zawsze zamieniał wszystko w żart i zawsze rzucał niestosownymi tekstami w najmniej oczekiwanym momencie. Może zachowywał się tak, jakby postradał wszystkie zmysły i uważał się za boga, który w swoich rękach trzyma cały świat, ale... Naprawdę tak nie myślał. Czuł się jak mały człowieczek - ba - jak kukła. Odkąd tylko się urodził, ktoś zawsze kontrolował jego sznurki. Pociągał za odpowiednie kończyny, by ten dążył do celu, który mu ustanowili. Nikt nigdy nie pytał o to, czy coś chce. Miał to zrobić i koniec. Nawet trafiając do ICID nikt nie pytał czy w ogóle ma ochotę wstawać rano i uczyć się zabijać. Po prostu musiał. Musiał, bo nie miał innego wyjścia.
W jego krwi nie płynęła cząstka szlachetności. Nie był księciem na białym koniu, nie unosił z dumą głowy i nie powtarzał, że ochroni wszystkich, choćby kosztem swojego życia. Po prostu... Próbował. Próbował utrzymać grupę przy życiu. Próbował zrobić wszystko, by tylko się udało. By nikt nie stracił oka, nogi czy ręki. Korzystając z informacji, które przekazali mu dorośli, starał się dostosować je do aktualnej sytuacji. Wynieść symulację VR z ciepłej, przestronnej sali ICID i dopasować ją jak najbardziej tylko mógł do błotnistego, deszczowego krajobrazu prawdziwej apokalipsy.
Zamknął oczy, widząc nacierającego w jego stronę Szaraka. Już szykował się na cios, ale ten nie nadszedł. Margo sprawnie zdjęła przeciwnika z drogi, zabijając go nożem. Kiedy ponownie otworzył ślepia, zamrugał parokrotnie, wbijając beznamiętne spojrzenie w kolejnego trupa pod jego nogami.
Kolejne trzy wystrzały, a potem cisza. Błoga, kochana, tak bardzo oczekiwana cisza. Rozejrzał się dookoła, jakby nie dowierzał w to, że nie ma już więcej przeciwników.
- Kurwa... - wydukał, wypuszczając z siebie zaległe powietrze. Wreszcie chylił się, opierając ręce o nogi. Był cały ujebany. Od góry do dołu. Błoto mieszało się z deszczem, potem, krwią Szaraków, która piekła jakby ktoś posypał nagie rany solą. Wyprostował się, skrzywił i mruknął coś bliżej niezrozumiałego pod nosem.
Przetarł łapą twarz, zatrzymując spojrzenie na Margo. Później odwrócił się w stronę dziewczyn, które zjechały drogą z pobocza i gapiły się na nich jakby ujrzały ducha świętego. Aktualnie stać go było jedynie na blady uśmiech, którzy rzucił w stronę Rudej i Vie.
Wytarł zakrwawiony nóż o swoje spodnie.
- Cisza. Nikogo więcej nie słyszę. Tylko konie, które dostają pierdolca o tam, w środku - kiwnął głową w stronę stajni, nadal ciężko oddychając. - Zabierajmy je i stąd uciekajmy, co wy na to? - zerknął na Margo, a następnie na dziewczyny, które właśnie zsiadały z koni. - Sprawdźcie przez okno czy w środku nie czekają nas jakieś kolejne niespodzianki - rzucił do Vie i Echo.
Sam wyprostował się, schował nóż za pasek i wyciągnął pistolet, w którym miał ostatnie dwa naboje. Ruszył w stronę wejścia spokojnym krokiem, omijając kolejne trupy. Przy okazji kiwnął głową do Margo, by podążała za nim.
Będąc blisko wejścia stajni, przytulił się do ściany i przyłożył ucho do muru, jakby to miało mu pomóc w nasłuchiwaniu jakichś dźwięków dobiegających ze środka.
Nic konkretnego. Szum, ciężki oddech koni i ich ciche poparskiwanie.


Ostatnio zmieniony przez Cheolmin Seon dnia Czw Lis 19, 2020 7:31 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Margo Alderson
Margo Alderson
mechanik
19
Before I learned civility, I used to scream ferociously any time I wanted


Farma 15bd3aacfefdebb3552306307210




Margo Alderson
Lis
Re: Farma   ◈ Sro Lis 18, 2020 8:54 pm


Tak, to było doskonałe - ba, wręcz idealne - podsumowanie całej tej sytuacji. Ze wszystkimi słowami, jakie znała. Ze wszystkich sposobów, w jakie można było zareagować na coś takiego... Chyba nic nie wygrywało z porządnym, swojskim kurwa, a przynajmniej chwilowo tak sądziła. Później zapewne miała to wszystko analizować, wychwytując kolejne błędy i potknięcia, jakich mogliby z łatwością uniknąć, gdyby pomyśleli chwilę dłużej. Teraz? Mimo że adrenalina nadal nie opuściła jej ciała, a sama Margo z trudem zmusiła się do opuszczenia ubrudzonego, zakrwawionego noża, chyba się... Cieszyła?
Trudno powiedzieć, bo wewnątrz nie do końca wierzyła, że to był już całkowity koniec. Kilka strzałów z wiatrówki, jakie wymierzyła Echo, parę kolejnych huków - choć tym razem prawie niesłyszalnych przez deszcz i szum w uszach - i ta cisza. Nagła, pozwalająca złapać oddech, ale czy do końca uspokajająca? W porównaniu z dźwiękami, jakie otaczały ich jeszcze zaledwie minutę wcześniej, brak warkotów i sapnięć zdawał się być na swój sposób nienaturalny. Nie to, żeby na niego narzekała. O nie. Po prostu podświadomie nadal wyczekiwała zagrożenia, które postanowiłoby przerwać ich złudną idyllę.
To było silniejsze od niej. Przyciąganie ramion do klatki piersiowej, kurczowe ściskanie nożyka w palcach i nerwowe spojrzenie, jakim rozglądała się dookoła, mimo że nawet mrużenie oczu niewiele dawało. Ciężko było odpuścić, szczególnie wtedy, gdy reszta towarzystwa też nie wyglądała zbyt spokojnie. I choć starała się posłać Cheo coś w rodzaju uśmiechu, nie wątpiła, że równie dobrze mogłaby tego nie robić, bo płaczliwy grymas zdecydowanie nie miał podnieść nikogo na duchu.
- Byle szybko. - Wzdrygnęła się na dźwięk własnego zachrypniętego głosu, odchrząkając, nawet jeśli ostatecznie niewiele to dało. - Nie chcę tu zostawać dłużej niż to konieczne. - Wciąż brzmiała dokładnie tak samo. Jak ktoś cholernie przytłoczony, wyczerpany i... Pusty. Przynajmniej już się nie bała. Szok przykrywał wszystkie inne emocje, sprawiając, że - zupełnie jak robot - podążyła za Cheo, tym razem jeszcze bardziej starając się zachować ciszę i powoli przesuwać się najpierw w pobliżu jakichkolwiek osłon, a później wzdłuż ściany prowadzącej do drzwi, na której końcu bezgłośnie poruszyła ustami.
- I co? - Widział coś? Słyszał? Chyba wyczerpali limit przeszkód, prawda? Teraz powinno być łatwiej?
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry



Mistrz Gry
Admin
Re: Farma   ◈ Czw Lis 19, 2020 7:42 pm


Cisza. Echo wraz z Vie przeszły w stronę długiej ściany, na której umiejscowione były małe okienka - wszystkie prowadziły do boksów, z których konie mogły sobie wyglądać i obserwować świat ze środka. W normalnych czasach zapewne byłyby otwarte - aktualnie były brudne i ciężko było cokolwiek zauważyć. A do tego w stajni było ciemno.
Echo podniosła Vie na swoich ramionach, by ta zajrzała do środka. Stajenna uchyliła pierwsze lepsze okienko, które poruszało się pod wpływem wiatru. Jak bardzo się pomyliła...
Wystrzał. Rozbite okno. Dźwięk przypominający shotgun'a. Opadające ciało Vie, które padło w błoto niczym kukła. Echo wydała z siebie przerażający krzyk, pełen rozpaczy, który w stłumieniu mogli usłyszeć Margo i Cheo. Upadła wraz z martwym ciałem Trójki, brudząc się jej krwią, wypływającą z dziury pomiędzy jej oczami.
W środku stajni słychać było kroki. Dwójka stojąca przed drzwiami mogła usłyszeć, że ktoś będący w środku przeładował broń i szykował się na kolejnego przeciwnika.
Powrót do góry Go down
Grace Tremblay
Grace Tremblay
Rekrut
22
black hole in his eyes


Farma 04724af55e0d9a28a684931737d3138d




https://puff.forumpolish.com/t224-grace-tremblay-ft-kaya-scodelario https://puff.forumpolish.com/t225-grace-tremblay-id
Grace Tremblay
Zając
Re: Farma   ◈ Czw Lis 19, 2020 10:47 pm


Poczuła dotyk i gwałtownie zerwała się do pionu. Szeroko otworzyła oczy i łapiąc za nóż zamachnęła się do połowy ręką gotowa bronić się przed sprawcą. Wypuściła nadmiar powietrza z płuc dostrzegając, że to tylko wcześniej już jej znana, żywa istota.
Mężczyzna dostrzegł ją dzień wcześniej z oddali jak uciekała przed szarakami. Niewiele myśląc otworzył jej drzwi i przyjął w swoje progi, nakarmił i pozwolił wypocząć nim ruszy w dalszą drogę. Grace mimo bycia wdzięczną, nie była zbyt rozmowna ani nie okazywała w ogóle sympatii wobec mężczyzny. Im dłużej przebywał w jej towarzystwie tym bardziej chciał, aby już opuściła jego teren. Nie zdawał sobie jeszcze sprawy z tego, jak duże kłopoty ściągnęła na niego dziewczyna.
- Coś się stało? - spytała zdezorientowana, rozglądając się dookoła. Śnieżnobiały pies właściciela stanął przy jednej ze ścian i zaczął powarkiwać. Na zewnątrz roiło się od szaraków.
Nagle padł strzał, od którego Grace poderwała się na proste nogi. Podeszła do jednego z okienek i wyjrzała ostrożnie na zewnątrz. Nim zdążyła coś spostrzec, silny wybuch rozmiótł w pył szaraki dookoła. Zdezorientowane i wystraszone konie zaczęły szamotać się w swoich boksach. Tremblay odskoczyła od okna i oparła się sztywno plecami o ścianę tuż obok, próbując zachować miarowy oddech. Zmarszczyła brwi i zmierzyła wzrokiem właściciela posiadłości. Trzymał w rękach strzelbę, którą teraz złapał solidniej i uniósł wyżej, celując w stronę boksów.
- C-czekaj.. Co zamierzasz? - zdążyła wyjąkać i zatkać uszy nim padł strzał. Mimo ogłuszenia dotarł do niej przeraźliwy krzyk. Otworzyła oczy szerzej. - Ty idioto.
Odgłos przepełniony bólem po drugiej stronie drewnianego boksu należał do żywego człowieka. Grace miała złe przeczucie. Trzymała ręce nisko, gotowa wyciągnąć nóż - jedyną broń jaką przy sobie miała. Przyglądała mu się niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. Czekała na jego reakcję.
Powrót do góry Go down
Cheolmin Seon
Cheolmin Seon
strażnik
21
in a world where you feel cold you gotta stay gold


Farma A5VB1Kw




https://puff.forumpolish.com/t97-cheolmin-seon-ft-taehyung-kim#124 https://puff.forumpolish.com/t107-cheolmin-seon#136 https://puff.forumpolish.com/t108-cheo#137
Cheolmin Seon
Lis
Re: Farma   ◈ Pią Lis 20, 2020 8:24 am


I co?
Już miał machać do niej ręką, że wchodzi. Że teren jest czysty - że mogą otwierać główne drzwi, by wreszcie dostać się do środka. Nawet spiął wszystkie mięśnie, mocniej ściskając pistolet i odklejając się od ściany. A później poczuł, jak cały jego świat wali się na łeb i szyję. Cały plan, który miał przebiec bez żadnych większych problemów runął właśnie w tym momencie, gdy został przecięty wręcz nieludzkim krzykiem rudowłosej. Cheo zacisnął oczy z całej siły, wstrzymując oddech. Przez całe jego ciało przeszedł dreszcz. Czas znowu zwolnił. Albo zatrzymał się. Dźwięki, dobiegające ze środka, odbiły się w jego głowie przerażającym echem.
Jeżeli parszywe odgłosy Odmieńców nie były początkiem końca świata to...
- Nawet tam nie idź - syknął żałośnie do Margo, przekręcając się i przylegając plecami do ściany. Ciężko oddychał. Wiedział co czeka go za ścianą - nawet nie zamierzał wychylać, by potwierdzić to wszystko, co teraz widział oczami wyobraźni.
Uniósł głowę w górę, chcąc spojrzeć w niebo - jakby tam próbował znaleźć logiczny plan. Zaczął nawet myśleć o tym, że nie warto kraść tych koni - powinni byli zawrócić zaraz po tym, jak zabili całą grupę Odmieńców.
Nie wiedział co ma robić. Naprawdę nie wiedział. Niebo dalej sobie z niego szydziło, spuszczając kolejne litry paskudnego, zimnego deszczu. Szarość, w którą się wpatrywał dłuższą chwilę, nie zamierzała odpowiedzieć na nurtujące pytanie. Milczała jedynie szumem, przerywanym szlochem Echo, dobiegającym z boku stajni.
Każdy krok, który aktualnie wykonają, mógł się skończyć tragicznie. A co, jeżeli w środku kryje się cała grupa przeciwników, gotowa na ich kolejny ruch? A co, jeżeli już mieli ich na celowniku i obszar farmy przypominał aktualnie pole pełne min?
Nie patrzył na Margo. Nie chciał wywierać na niej presji - czuł się winny. Czuł się winny za to, że własne zmysły go oszukały.
Powrót do góry Go down
Margo Alderson
Margo Alderson
mechanik
19
Before I learned civility, I used to scream ferociously any time I wanted


Farma 15bd3aacfefdebb3552306307210




Margo Alderson
Lis
Re: Farma   ◈ Pią Lis 20, 2020 4:45 pm


To się nie działo. To były wyłącznie omamy słuchowe. Coś spowodowanego ogłuszeniem przez niedaleki wybuch bomby. To był wyłącznie ludzko brzmiący pisk w uszach albo... Albo zwierzęta. W końcu odgłosy wydawane przez wiele gatunków zwierząt przypominały płacz dzieci czy nawet dorosłych. To nie miało miejsca. Nie miało... Nie miało... Ale nie musiała nawet patrzeć w bladą jak kartka papieru twarz Cheo, by wiedzieć, że on też to słyszał i że ten krzyk był jak najbardziej realny. Że ten cały koszmar nie miał się ku końcowi. Ba, wszystko w niej wrzeszczało, że dopiero się rozpoczynał, bo...
To było logiczne, prawda? To było cholernie jasne. Wystarczyło wyłącznie chwilę pomyśleć, ale ona - i chyba nie tylko ona - jak ta ostatnia idiotka, automatycznie założyła, że ich zwierzchnicy wszystko sprawdzili... Że ktoś ze zwiadów doniósł im o każdym szczególe, przekazał wszelkie konieczne informacje... Że nie pchali się wprost w objęcia Szaraków, by następnie kraść czyjeś konie... Że ktokolwiek z ich pieprzonych przywódców miał choć kilka gramów pewności, że konie zostały porzucone! Że ktokolwiek widział śmierć ich właścicieli albo był pewien, że nie miały nikogo, kto by się nimi zajął. Mieli się udać w opuszczone miejsce... Opustoszałe. To był ratunek, nie misja samobójcza.
Tymczasem... Echo i Vie... Tak, mimowolnie drgnęła, jakby chciała się do nich cofnąć. To było naturalne, bo któraś musiała być ranna. Któraś musiała być w niebezpieczeństwie. Nadal nie była materiałem na herosa, ale... Cholera, to byli jej przyjaciele! Musiała coś zrobić, ale wtedy... Do jej uszu dotarł ledwo słyszalny odgłos kroków i coś, co brzmiało jak przeładowana strzelba. Kurwa. Czując narastającą panikę, w zrywie adrenaliny, ścisnęła mocno ostrze, choć wiedziała przecież, że w spotkaniu ze strzelbą nie miało to żadnego sensu. I to chyba właśnie dlatego - w przypływie logiki, a może jednak desperacji - jak najbardziej niezauważalnie kopnęła Cheo w bok stopy, wskazując opuszczonymi palcami na swój plecak. Nie miała pojęcia, z iloma przeciwnikami mieli do czynienia, ani czy ktokolwiek obserwował ich teraz na tyle uważnie, żeby zobaczyć strzelbę odczepianą od tyłu plecaka, ale... To było lepsze niż zabieranie nożyka w środek walki na pistolety.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry



Mistrz Gry
Admin
Re: Farma   ◈ Pią Lis 20, 2020 6:49 pm


Biała, puchata kulka, schowała się w pierwszym lepszym kącie, gdzie wsunęła pysk pod stóg siana tak, by schować całe swoje pulchne ciało. Trzy konie, znajdujące się w środku, wyglądały z ciekawością z boksów. Tylko czwarty biegał w kółko niespokojnie, rżąc co chwilę, zatrzymując się i powtarzając czynność parokrotnie.
Wystrzał. Padające ciało. Krzyk nieznajomej. Właśnie w tym momencie do starszego, grubszego mężczyzny dotarło co takiego zrobił. Szloch ze strony bocznej ściany był coraz głośniejszy i roznosił się po całej okolicy, ginąc gdzieś w szumie deszczu.
- Ja... Ja... Myślałem, że to ten potwór... Że wejdzie zaraz do środka i nas wszystkich pozabija... - mamrotał żałośnie, niemalże płacząc. Ściskał coraz mocniej broń, którą trzymał w ręce.
Patrząc na Grace, zrobił parę kroków w tył, przesuwając się tak, że stał dokładnie parę metrów przed drzwiami wejściowymi. Zamarł.

Grace czuła, że przed stajnią znajdował się ktoś jeszcze. Nieznajomi nadchodzili nie tylko ze strony felernego okna, w które gospodarz strzelił, ale także ze strony głównych drzwi.

Cheo usłyszał rozmowę dobiegającą ze środka, bez problemu rozumiejąc każde wypowiedziane przez nich słowo.

Margo usłyszała jedynie kroki, które znajdowały się tuż przy wejściu, do którego byli niemal przytuleni.
Powrót do góry Go down
Grace Tremblay
Grace Tremblay
Rekrut
22
black hole in his eyes


Farma 04724af55e0d9a28a684931737d3138d




https://puff.forumpolish.com/t224-grace-tremblay-ft-kaya-scodelario https://puff.forumpolish.com/t225-grace-tremblay-id
Grace Tremblay
Zając
Re: Farma   ◈ Pią Lis 20, 2020 10:01 pm


Gdyby tylko dał jej czas na reakcję, skutki nie byłyby tak opłakane jak wskazywał na to szloch z zewnątrz. Świat w którym Grace żyła od dekady nauczył ją, że to nie zakażeni są największym zagrożeniem, a inni ludzie prowadzeni przez instynkt przetrwania. Każdy myślał przede wszystkim o sobie i jeśli miał okazję coś dla siebie odebrać innym, to brał garściami. Niebieskooka swoje życie zawdzięczała faktowi, że była nieufna wobec każdej istoty spotkanej na swojej drodze - ale nigdy nie strzelała im na przywitanie w głowę.
Z początku tylko stała i nasłuchiwała dźwięków z zewnątrz, próbując w ten sposób zdobyć jakieś istotne informacje na temat niezapowiedzianych gości. Oglądała się czujnie, przerzucając wzrok to na okienko, a drzwi wejściowe. Słysząc, że są coraz bliżej przysunęła się bezszelestnie do mężczyzny i powoli wysunęła w jego kierunku dłonie, sygnalizując mu spokojnie, że chcę od niego przejąć broń. On wciąż sparaliżowany sytuacją sprzed chwili nie opierał się, sztywno stał i patrzył w martwy punkt przed sobą. Pamiętając, że shotgun wciąż jest przeładowany złapała go solidniej i zrobiła krok w tył, stając tuż za swoim towarzyszem. Odwróciła się na wprost drzwi wejściowych i tam też skierowała wylot lufy, podnosząc ją wyżej.
- Ani kroku więcej, słyszę każdy Wasz ruch i oddech! - odezwała się donośnie, a w jej głosie nie było ani krzty zawahania - Choć to nie ja oddałam pierwszy strzał, to aktualnie celuje do Was, więc żadnych gwałtownych ruchów. - kątem oka obserwowała mężczyznę, który stał jak wryty. Dla własnego bezpieczeństwa zrobiła jeszcze jeden niewielki krok w tył. Stała w taki sposób, że gdyby nieznajomi z zewnątrz zechcieli strzelać, on niczego nieświadomy robiłby jej w tej chwili za żywą tarczę. - Nie wiem po co przyszliście, ale możemy sobie to wszystko wyjaśnić. Zrobimy to tak. Zawołacie do siebie swoją koleżankę, która krzykiem najpewniej zaprosiła do nas całą hordę z okolicy. Powoli otworzycie drzwi i położycie swoją broń na ziemi. - mówiła wyraźnie i stanowczo - Rozumiemy się? - poprawiła uchwyt broni i w pełni skupiła wzrok na drzwiach przed sobą.
Powrót do góry Go down
Cheolmin Seon
Cheolmin Seon
strażnik
21
in a world where you feel cold you gotta stay gold


Farma A5VB1Kw




https://puff.forumpolish.com/t97-cheolmin-seon-ft-taehyung-kim#124 https://puff.forumpolish.com/t107-cheolmin-seon#136 https://puff.forumpolish.com/t108-cheo#137
Cheolmin Seon
Lis
Re: Farma   ◈ Pią Lis 20, 2020 10:27 pm


Kiwnął w stronę Margo głową, szybko spoglądając na karabinek umiejscowiony przy plecaku. Tak, zdecydowanie im się przyda - zwłaszcza, że Cheo w pistolecie miał jedynie dwa naboje, a Margo... Margo chyba skończyła się amunicja w broni mniejszego kalibru.
Usłyszał rozmowę pomiędzy mężczyzną i kobietą, ale nie miał czasu przekazać tej informacji Margo. Nie miał zamiaru odzywać się do niej ani słowem. Nie teraz, kiedy nie miał pewności, że sami nie są podsłuchiwani. Musiał poczekać na jakiś znak - cokolwiek, co mogłoby odblokować blokadę w jego mózgu. Coś, co znowu pozwoliłoby mu myśleć logicznie.
Jak na razie cały czas zastanawiał się nad Echo i Vie. I cały czas słyszał szloch rudowłosej, który rozdzierał mu serce na pół.
Wreszcie usłyszał kroki, dobiegające ze środka. A później odezwała się ta sama kobieta, która nazwała tego drugiego idiotą.
Drgnął, wstrzymując powietrze, jakby nie chciał, by oddech zakłócił odbiór jej słów.
- Skąd mamy tą pewność, hm? - odezwał się głośno, choć głos na końcu mu się załamał. - Równie dobrze możemy powiedzieć dokładnie to samo co ty - uśmiechnął się krzywo pod nosem, opierając plecami o zimną ścianę stajni.
Uniósł rękę z pistoletem, choć go nie przeładowywał - ten dźwięk mógł go zdradzić.
Spojrzał na Margo. Kiwnął głową w stronę plecaka z bronią, a następnie wykonał ruch na "nie". Miał nadzieję, że dziewczyna ogarnie, by pod żadnym pozorem nie zostawiała ich ostatniej deski ratunku na ziemi. W końcu była Dwójką, nie?
- Zrobimy wszystko zgodnie z planem tylko wtedy, jeżeli sama odłożysz broń na ziemię - dodał, a następnie spojrzał porozumiewawczo na Margo.
Powrót do góry Go down
Margo Alderson
Margo Alderson
mechanik
19
Before I learned civility, I used to scream ferociously any time I wanted


Farma 15bd3aacfefdebb3552306307210




Margo Alderson
Lis
Re: Farma   ◈ Pią Lis 20, 2020 11:18 pm


Głos dochodzący do nich z wnętrza budynku powinien ją jakkolwiek uspokoić. W końcu brzmiał na tyle młodo, by z pewnością nie należeć do silnego, potężnego mężczyzny, prawdziwego postapokaliptycznego survivalowca. Mimo to, nic z rzeczy, jakie krzyczała do nich dziewczyna, ani trochę jej nie pasowało. Ani jej, ani Cheo. A tak się składało, że była cholernie blisko załamania nerwowego. Na tyle blisko, by nie do końca panować nad własnymi reakcjami.
- Ta, na pewno zaprosimy do nas naszą koleżankę, która może być teraz śmiertelnie ranna i właśnie wykrwawiać się na ziemi! Albo ona gwałtownie się poruszy, słaniając się na nogach, bo nie wiemy, w jakim jest stanie, a wy zastrzelicie ją jak psa. Brzmi jak genialny plan! - Rzuciła głośno i najbardziej logicznie jak mogła w tej sytuacji, starając się powstrzymać zgryźliwy ton głosu, by nie prowokować ludzi wewnątrz - i na zewnątrz, jeśli jacyś tam byli - ale... Po co w ogóle się łudziła? Już to zrobili. Już ich sprowokowali. Jedna z ich towarzyszek prawdopodobnie została postrzelona i rzeczywiście mogła właśnie wykrwawiać się na deszczu... Albo znacznie, znacznie gorzej, ale Margo nie chciała myśleć o niczym więcej.
Tak czy siak... To nie był najlepszy moment na wyszukane uprzejmości. Ba, to nie był moment na jakiekolwiek uprzejmości. Już mieli przesrane, a deklaracje, jakie składała im nieznajoma przez ścianę, mogły równie dobrze nie mieć żadnego pokrycia. Przed chwilą wysadzili i wystrzelali kilkanaście Szaraków, desperacko walcząc o życie... I mieli powtarzać to samo z ludźmi? Znów walczyć o własne życie? To było tak absurdalne jak brzmiało... Czy nie mogli chwilę odpocząć od kolejnych problemów? Czy nie mogło zacząć im się wreszcie układać?
- Piękne podziękowania za pozbycie się waszego problemu z Szarakami! Zawsze tak witacie przypadkowych wędrowców? - Mogła to sobie darować? Tak. Zamierzała stulić dziób i tego nie mówić? Widocznie nie, bo to było silniejsze od niej. Miała dosyć tego całego dnia i wszystkiego, co się w ciągu niego wydarzyło. Nic dziwnego, że jej nerwy nie były w strzępkach. One po prostu dłużej nie istniały. Nie w tej spokojnej, poukładanej formie. Mimo to, wyglądała dosyć opanowanie - na tyle, na ile mogła w tej sytuacji - gdy kiwnęła głową w kierunku Cheo. Tak, zrozumiała przekaz. Tak, w zupełności się z nim zgadzała.
- A potem dasz nam po nią pójść. - Dopowiedziała do słów towarzysza, dodając to w wyjątkowo ugodowy sposób. - Możecie wysłać kogoś od siebie jako obstawę. Jeden na jeden. - To nie było najlepsze wyjście, ale jakieś wyjście. Tamci i tak mieli przewagę i raczej zdawali sobie z tego sprawę, prawda? Byli na swoim terenie, a oni nie znali ani układu budynków, ani liczby mieszkańców farmy.
Powrót do góry Go down
Grace Tremblay
Grace Tremblay
Rekrut
22
black hole in his eyes


Farma 04724af55e0d9a28a684931737d3138d




https://puff.forumpolish.com/t224-grace-tremblay-ft-kaya-scodelario https://puff.forumpolish.com/t225-grace-tremblay-id
Grace Tremblay
Zając
Re: Farma   ◈ Sob Lis 21, 2020 11:50 am


Chłopak i dziewczyna, młodzi. Jeszcze ta która płakała, czyli mieli przewagę liczebną - niedobrze. Zresztą, zamurowana beczka przed nią była wciąż bezużyteczna, tylko stał sparaliżowany. Musiała się liczyć z tym, że tak jak ona towarzystwo z zewnątrz posiadało nadprzyrodzone umiejętności. O ile chłopak wydawał się dość opanowany i rozważny, tak wolała aby ta druga w ogóle się nie odzywała, bo im więcej słów od niej usłyszała, tym bardziej była zirytowana jej zachowaniem.
Odwróciła się o dziewięćdziesiąt stopni w stronę, gdzie wcześniej został oddany strzał i celując w to samo okienko pociągnęła za spust. Huk rozniósł się dookoła, pewnie dla każdego z nich będąc zaskoczeniem. Pies zerwał się z miejsca i zaczął szczekać. Grace na powrót przybrała pozycję na przeciw drzwi wejściowych i odezwała się.
- Nie uważasz, że za dużo gadasz i za długo to trwa? Wybuchy, wystrzały, krzyki, płacze.. Jak myślisz, ilu odmieńców zmierza w Twoją stronę i jak daleko są? Gdy przyjdą, będziecie potrafili sobie z nimi poradzić? - westchnęła przeciągle. Zaczęła już się nieco stresować, serce waliło jej jak młotem. - Tak naprawdę, możecie po prostu odejść, wrócić skąd przyszliście. Albo dostosować się, jak goście do gospodarza. - zmarszczyła brwi gdy na głowę nasunęło jej się pytanie. Nie powinna od niego zacząć? - Kim właściwie jesteście i czego tu szukacie?
Im dłużej to trwało, tym bardziej zaczęła się poważnie zastanawiać nad tym, czy uda jej się wyjść z tego cało. Zaszła już tak daleko, miała w tym swój osobisty cel i przez całą drogę w ogóle nie liczyła się z tym, że może jej się nie udać. Za wszelką cenę musiała odzyskać swoją Scarlett, a aby to było możliwe, musiała żyć.
- Nikomu nie chcieliśmy zrobić krzywdy. Idiota myślał, że strzela do szaraka. Był w szoku przez sajgon jaki zaczęliście nagle robić. Nikomu więcej nie musi się stać nic złego. Po prostu powoli otwórzcie drzwi i wejdźcie do środka. Nie przeładowałam broni, opuszczam lufę. - jak powiedziała, tak też uczyniła robiąc jeszcze jeden, dodatkowy krok w tył.
Powrót do góry Go down
Cheolmin Seon
Cheolmin Seon
strażnik
21
in a world where you feel cold you gotta stay gold


Farma A5VB1Kw




https://puff.forumpolish.com/t97-cheolmin-seon-ft-taehyung-kim#124 https://puff.forumpolish.com/t107-cheolmin-seon#136 https://puff.forumpolish.com/t108-cheo#137
Cheolmin Seon
Lis
Re: Farma   ◈ Sob Lis 21, 2020 12:24 pm


Z jednej strony miała rację. Mieli za mało amunicji, by poradzić sobie z kolejną hordą Odmieńców. Granat wykorzystali na największą grupę, reszta naboi poszła się jebać albo w powietrzu, albo w ciałach martwych już Szaraków. Nie mogli sobie pozwolić na dłuższy przystanek na farmie. Nie wiedzieli czy za chwilę nie zjawi się tu ktoś jeszcze - musieli działać. I albo się wycofać, albo dokończyć plan wysłany przez Cat.
Kolejny wystrzał, który padł w stronę dziewczyn sprawił, że Koreańczyk drgnął i zamknął oczy z całej siły. Wypuścił zaległe powietrze z płuc, nasłuchując Echo. Krzyknęła, przerażona kolejnym wystrzałem i nadal płakała.
- No tak, kurwa, ten ponowny wystrzał zdecydowanie sprawił, że mamy do ciebie więcej zaufania! - rzekł głośniej, czując jak wkurwienie zaczyna pulsować mu w środku głowy.
Co to w ogóle miało być? Świadectwo wielkiej łaski? A może próba sprowokowania agentów?
Znów spojrzał na Margo, której majtnął ręką, a następnie bardzo powoli wycofał się wzdłuż przeciwnej ściany - wybrał kierunek odmienny od tego, w którym znajdowały się Vie i Echo. Reakcja którejś z nich mogła zdradzić jego położenie, a tego naprawdę w tym momencie nie chciał.
Próbował odnaleźć jakieś tylne wejście. Cokolwiek. Uchylone okno? Uchylone drzwi gdzieś po boku? Przeszedł ścianę wzdłuż, poruszając się bezszelestnie. Przy okazji lustrował wzrokiem teren - nie dojrzał nic podejrzanego. Okolica była pusta, smętna i tak samo deszczowo-krwisto-błotnista, jak wcześniej.
Stanął przy tylnej ścianie stajni i do tej pory niestety nie odnalazł wejścia, które mogłoby robić za plan B.
Przeklął w myślach, przylegając do ściany. Jedyne, co mu pozostało, to nadal wgapiać się w teren i nasłuchiwać kolejnych słów Margo oraz nieznajomej.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry



Mistrz Gry
Admin
Re: Farma   ◈ Sob Lis 21, 2020 12:33 pm


Echo nadal głośno płakała. Zaczęła mamrotać pod nosem modlitwę, która była przerywana krztuszeniem się własnymi łzami.
Starszy jegomość, który do tej pory jedynie stał w miejscu - drgnął. Do tej pory wydawał się być zupełnie oderwany od rzeczywistości. Nie zareagował nawet na kolejny wystrzał.
- Ja... Ja przepraszam. Ja... Ja chciałem tylko pomóc ja... Ja nie chciałem nikomu robić krzywdy - uniósł ręce w górę, zasłaniając tym samym twarz. - Boże, jej trzeba pomóc... Ona się wykrwawia - zdecydowanie nie myślał teraz jak ktoś rozsądny.

I zrobił coś, czego chyba nikt by się nie spodziewał.

Ruszył w stronę drzwi wejściowych, popychając obydwie ich części. Drewniane wejście zaskrzypiało żałośnie - jedne skrzydło zmusiło Margo do zrobienia kroku w tył - inaczej zaliczyłyby bliskie spotkanie z jej nosem.
Wraz z ich otwarciem, Dwójka mogła ujrzeć grubszą sylwetkę mężczyzny po pięćdziesiątce. Twarz miał smutną, zaoraną wieloma zmarszczkami. Miał czarną brodę, przez którą przebijały siwe włosy. Na głowie był prawie łysy - zostały mu jedynie pojedyncze kosmyki, które aktualnie były rozmierzwione na wszystkie strony.
Krzyżując z nią wzrok, uniósł ręce do góry. Tego się nie spodziewał. Zdecydowanie nie widoku kogoś uzbrojonego i w pełni... Zdrowego?

A może był po prostu skończonym idiotą, jak to zauważyła wcześniej Grace?
Powrót do góry Go down
Margo Alderson
Margo Alderson
mechanik
19
Before I learned civility, I used to scream ferociously any time I wanted


Farma 15bd3aacfefdebb3552306307210




Margo Alderson
Lis
Re: Farma   ◈ Sob Lis 21, 2020 3:10 pm


- To nic nie zmienia. - Mogła sobie mówić, ile chciała. Szaraki i tak słyszały już dostatecznie dużo, by zainteresować się tym miejscem. - I tak tu teraz zmierzają. Tu. Nie gdzieś indziej. - Nie tam, gdzie oni wciąż jeszcze mogli uciec, pozostawiając mieszkańców farmy sam na sam z nacierającym wrogiem. Tak, mogli się jeszcze dogadać, ale na wspólnych zasadach, nie na łasce gospodarzy. Coś za coś. Dodatkowe ręce do walki za gwarancję bezpieczeństwa... Choć, czy mogli w ogóle ufać tym ludziom? Tym, którzy strzelali do nich jak do psów?
- Jaką mamy gwarancję, że nie zastrzelicie nas, gdy będziemy się wycofywać?! - Odkrzyknęła, o ironio, praktycznie w tym samym momencie, w którym ktoś w środku wymierzył strzał... Co prawda, nie w nich, ale... Cholera wiedziała, gdzie. I to miało ich pocieszyć? To miało wzbudzić ich zaufanie? Skłonić do spokojnego wycofania się? Do czego tak właściwie zmierzała strzelająca? Tłumiąc przekleństwo pod nosem, Margo uniosła brwi, prawie parskając na wspomnienie o tym, że ich nowi znajomi nie chcieli zrobić nikomu krzywdy.
- Nie? A drugi strzał oddał się przypadkiem? - Musiała to powiedzieć. Musiała. Paradoksalnie, nie robiąc tego w pasywno-agresywnym tonie - była na to zbyt roztrzęsiona - a tylko próbując zabrzmieć jak ktoś, kto z całym swoim przekonaniem... Nie był ani trochę przekonany do tego, co nakazywała im zrobić. Wręcz przeciwnie, tamta dziewczyna brzmiała jak ktoś totalnie niezrównoważony psychicznie, więc z jakiej racji mieliby wierzyć jej słowom? Odkładała broń, by chwilę później znowu do nich strzelać? By ponownie kogoś zranić? A może od razu, cholera, zabić? Mimo wyraźnego zdenerwowania, widząc gest Cheo, kiwnęła głową, odprowadzając go wzrokiem, ale jednocześnie podejmując gadkę...
- Zabłądziliśmy. - Normalnie nie byłaby w nastroju do jakichkolwiek tłumaczeń, jednak teraz chciała dać Cheo jak najwięcej czasu na realizację planu, który wyraźnie miał. Chciała zagadać dziewczynę i jej ewentualne towarzystwo - choć coraz bardziej zastanawiała się, czy ta nie była praktycznie sama i nie robiła tego wszystkiego, by sprawiać wrażenie groźnej - by jak najskuteczniej odwrócić ich uwagę od ewentualnych dźwięków wydawanych przez skradającego się chłopaka. Cholernie mocno starała się przy tym brzmieć jak ktoś, kto wiedział, co mówił, nawet jeśli - co było oczywistą oczywistością - nie miała najmniejszego zamiaru mówić całej prawdy.
- Zabłądziliśmy i napadła nas ta wasza horda. - Do tego momentu, praktycznie nie kłamała, prawda? - Chcieliśmy odpocząć przed dalszą drogą i deszczem. Schronić się. Myśleliśmy, że nikogo tu nie ma. - I planowaliśmy ukraść wszystkie wasze konie, ale to nic takiego, prawda? Nie uważała, by musiała się dalej tłumaczyć. Cheo zyskał przynajmniej trochę czasu, a ona? Niespecjalnie chciała wdawać się w dalsze dyskusje z tą dziewczyną. Mimo to, otwarła usta, by powiedzieć coś jeszcze, gdy...
No, właśnie. Drzwi otworzyły się tak gwałtownie, że musiała instynktownie się od nich cofnąć, posyłając zdecydowanie przerażone, spłoszone spojrzenie w kierunku gościa, który dosłownie wyskoczył na zewnątrz. Nie wiedziała, czego się po nim spodziewać. Nie miała pojęcia, ale w pierwszej chwili, cóż, sama także była skłonna unieść ręce do góry. Co prawda, nie puszczając ostrza, ale dopiero wtedy, gdy dostrzegła, że on zrobił dokładnie to samo, bardzo powoli opuściła własne dłonie, przez ten cały czas patrząc prosto w oczy tego... Kogoś.
Widząc jego zaskoczone spojrzenie, automatycznie, dosyć mimowolnie krótko podkręciła głową, na sam koniec kiwnięciem wskazując w kierunku przeciwnym do tego, w którym przemknął się Cheo. Tam, gdzie znajdowały się dziewczyny. Nie wiedziała, jak wyglądała sytuacja, ale to nie miało chyba aż takiego znaczenia. Nie, gdy - przynajmniej na pierwszy rzut oka - mężczyzna nie był uzbrojony i wyglądał na autentycznie poruszonego. Może to było głupie, posyłać go w kierunku towarzyszek, ale ten podwójny strzał... Myśl, że któraś z nich - czy nawet obie, cholera wiedziała - mogła faktycznie się teraz wykrwawiać... To prawie zwalało ją z nóg.
Być może powinna wskazać mu kierunek pistoletem. Nie musiał wiedzieć, że nie miała amunicji. Mimo to, tego nie zrobiła. I choć nadal ściskała nożyk w dłoni, tę też trzymała opuszczoną wzdłuż uda. Nie umiała zachowywać kamiennej twarzy ani miny twardzielki. I chociaż nie chciała pokazywać, jak miękka tak naprawdę była, nie potrafiła też powstrzymać drżącej nuty w głosie, gdy odezwała się do mężczyzny. Jak najgłośniej, jak najbardziej słyszalnie. Tak, by w razie czego, Vie - w końcu zakładała, że to Echo prawdopodobnie postrzelono - mogła gdzieś się schować.
- Nie ja. Tam. - Mimo deszczu, głośne zawodzenie i szloch były przecież słyszalne. Mógł wiedzieć, że nie łgała. Tym razem nie. Teraz autentycznie obawiała się o resztę grupy. Paradoksalnie, prawdopodobnie bardziej niż o samą siebie.
Powrót do góry Go down
Grace Tremblay
Grace Tremblay
Rekrut
22
black hole in his eyes


Farma 04724af55e0d9a28a684931737d3138d




https://puff.forumpolish.com/t224-grace-tremblay-ft-kaya-scodelario https://puff.forumpolish.com/t225-grace-tremblay-id
Grace Tremblay
Zając
Re: Farma   ◈ Nie Lis 22, 2020 1:24 pm


Wraz z pierwszym krokiem gospodarza, wszystko odwróciło się przeciwko niej. Czara goryczy przepełniła się i została z tym sama. Jeśli utrzymałaby stosunek jaki przyjmowała dotychczas - byłaby sama, na przynajmniej cztery osoby. Nastawiła ich do siebie wrogo, biorąc pod uwagę kontynuowanie sporu, szanse na przeżycie Grace były nikłe.
Obejrzała się dookoła, szukając jakiejkolwiek możliwości ucieczki. Spostrzegła zamknięte okno po przeciwnej stronie do tej, gdzie wcześniej oddawali strzały. Niewiele myśląc zerwała się do biegu, wciąż trzymając w rękach broń. Odgięła klamki i pociągnęła do siebie, chłodny wiatr uderzył ją w twarz przez co zmrużyła oczy. Wyrzuciła na zewnątrz broń, a następnie wspięła się na blat i przekładając pierw nogi, zeskoczyła na dół. Odetchnęła, zadowolona z faktu, że uda jej się uniknąć konfrontacji z nieznajomymi gdy nagle usłyszała odgłos łamanej pod nogami gałązki. Gwałtownie odwróciła łeb w stronę dźwięku i otworzyła szerzej oczy, zdawszy sobie sprawę, że tuż obok niej stoi chłopak. Krótko zerknęła w stronę broni porzuconej trzy metry dalej, po czym skupiła się z powrotem na nieznajomym. Była cholernie przestraszona. Tak długo jak żyła odkąd pojawiła się zaraza, unikała kontaktu z żywymi. Odmieńcy to co innego, jasno sygnalizowali o swoich zamiarach. Żywi byli sprytniejsi, oszukiwali siebie nawzajem i nikomu nie można było ufać. Oszczędzali tylko tych, w których widzieli jakąś korzyść. No właśnie, czy nie tym właśnie był ICID? I w tej chwili postanowiła złapać się jedynej deski ratunku, jaka przyszła jej do głowy.
- Twoja towarzyszka powiedziała, że zabłądziliście ale zmierzaliście w jakimś konkretnym kierunku. - jej głos nie brzmiał już tak pewnie jak wcześniej i mówiła dużo ciszej - Przybyłam tutaj dzień przed Wami, też odpocząć przed dalszą drogą. - spuściła wzrok i przegryzła wargę. Było widoczne, że niezbyt chce kontynuować, ale mówiła dalej. - Straciłam rodzinę, przyjaciół. Zostałam kompletnie sama i wiem, że w taki sposób długo nie przetrwam. Zamierzam wesprzeć siły ICID, zmierzamy w dwóch przeciwnych kierunkach, więc proszę.. Pozwól mi odejść, a pewnie nigdy więcej się nie zobaczymy.
Badała go wzrokiem, wyczekując reakcji.
Powrót do góry Go down
Sponsored content



Sponsored content
Re: Farma   ◈ 


Powrót do góry Go down
 
Farma
Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
PUFF ::  :: Ottawa i okolice-
Skocz do: