Go to topGo to bottom



 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 Go down 
AutorMunyeong Ahn
Munyeong Ahn
Munyeong Ahn
Medyk
21 lat



https://puff.forumpolish.com/t213-munyeong-ahn#844 https://puff.forumpolish.com/t226-munyeong-ahn#849
Munyeong Ahn
Lis
Munyeong Ahn   ◈ Wto Lis 10, 2020 7:31 pm


Munyeong Ahn
문영안 / 炆朠岸
21.12.2019
DATA URODZENIA
INCHEON, KOREA POŁUDNIOWA
MIEJSCE URODZENIA
Sektor II
GRUPA
Medyk
STANOWISKO
Xu Jiaqi (许佳琪)
WIZERUNEK




CZY PAMIĘTASZ JAK WYGLĄDAŁO TWOJE ŻYCIE POZA MURAMI ICID?

  Jak wyglądało? Chyba jak każdego dzieciaka...

  Dzień zwykle rozpoczynał się wcześnie rano. Zaczynałam zawsze od rozciągnięcia się, w końcu tańczyłam. Musiałam mieć odpowiednią gibkość, a i na zakwasy takie rozciąganie często pomagało. No i od razu człowiek jakoś tak z rana więcej energii miał, kiedy się rozbudził ćwiczeniami. Później szybki prysznic, zgarnięcie torby i zejście do kuchni na śniadanie. Mama zawsze przed wyjściem do pracy szykowała mi coś dobrego. Ja siadałam do stołu, mama podawała mi talerz, całowała w czoło i wychodziła do pracy. Ja sama zaś do szkoły docierałam razem z jej znajomą i jej dzieckiem. Od rana do wieczora spędzałam czas w szkole. Później - w szkole tańca. W zasadzie taniec nie był obowiązkowym punktem dnia, sama się na niego uparłam, czasami miewałam dosyć, jednak wiedziałam, że gdybym opuściła któreś zajęcia trener nie dałby mi żyć przez następny miesiąc. Nie tyle wytykając mi co chwilę, że opuściłam dzień, a ciągle dokręcając śrubę w kolejnych i kolejnych ćwiczeniach. Po ćwiczeniach z tańca? Oczywiście odbierała mnie z nich już mama, a potem trzeba było odrobić zadania domowe i nauczyć się na następny dzień. I tak się to wszystko ciągnęło w kółko.

  Codziennie ta sama rutyna.

  Codziennie ten sam rozkład dnia.

  Jakby było się zaprogramowanym robocikiem, który wpadł w pętlę...


Czy powiesz nam coś o swojej rodzinie?

  Niewiele o nich mogę powiedzieć.

  Ojciec? W zasadzie nawet go nie znam. Mama nie chciała o nim nic mówić, nie wiem jak się nazywał, jak wyglądał, czy był Koreańczykiem? Czy żył, a jeśli tak, to dlaczego nigdy go nie spotkałam? Cóż, teraz chyba już niczego się o nim nie dowiem...

  Dziadkowie? Ich również nie widywałam. Czasem słyszałam, jak mama kłóci się z kimś przez telefon, jednak o co i dlaczego? Nie mam pojęcia. Tego również nie chciała zdradzić, ale ja mam wrażenie, że jeśli to nie był ojciec... to może dziadkowie? W końcu, nie pojawiali się u nas, same też nie jeździłyśmy do nich, a że ich mam i żyją tego byłam pewna. Czasem babcia przysyłała jakiś prezent na urodziny. Czasem. Bo nigdy nie było wiadomo, czy paczka w dane urodziny przyjdzie, czy jednak nie. Z perspektywy czasu, mam wrażenie, że ojciec musiał mamę i mnie porzucić. Dziadek wyrzekł się córki, która pozwoliła się tak zrobić w konia i jeszcze urodziła dziecko, a babcia po cichu, w tajemnicy przed dziadkiem czasem wysyłała mi prezenty, bo przecież byłam jej jedyną wnuczką...

  Matka - Jeongsuk Ahn - To ona mnie wychowywała. To głównie z nią jako jedyną miałam stały kontakt. To ona się o mnie troszczyła, ciągnęła pracę i kilka dorywczych robót, żeby nas utrzymać i zapłacić za moją pasję. To ona zajmowała się mną, kiedy zmogła mnie jakaś choroba. Może i czasem widywałam ją tylko rano, kiedy dawała mi całusa w czoło i pod wieczór, kiedy pomiędzy jedną pracą, a drugą, odbierała mnie z zajęć i zawoziła do domu, jednak mimo wszystko wiem, że się o mnie troszczyła. Że poświęciła dla mnie naprawdę wiele. Że pewnie po tej całej kołomyi z odmieńcami została... sama.


W jaki sposób się zaraziłeś? Czy pamiętasz co się działo później?

  Pod koniec stycznia 2030 roku odbywał się międzynarodowy konkurs taneczny.  To miał być pierwszy tak poważny występ naszej grupy. Jasne, występowaliśmy wcześniej, jednak były to tylko krajowe starcia między różnymi mniejszymi grupkami tanecznymi, nijak to się miało do stresu, który mnie zżerał przed konkurowaniem z ludźmi z całego świata.
  No właśnie, stres... to przez niego zdecydowałam się stanąć jednak gdzieś z tyłu. Nie byłam pewna, czy uda mi się wszystko wykonać perfekcyjnie, lepiej było skryć się za innymi, którzy bardziej błyszczeli w tej dziedzinie. Dla mnie to była tylko pasja i chociaż piękna, to jednak nigdy nie wiązałam z nią swojej przyszłości. Wiedziałam, że do tego, musiałabym się poświęcić tańcowi jeszcze mocniej, a i to nie byłoby gwarancją, że by mi się udało wybić. Już wtedy wiedziałam, że lepiej wybrać bezpieczniejszą opcję.
  Wychodziliśmy na scenę. Cały zespół, ustawiliśmy się w znanym nam szyku, który przecież ciągle wałkowaliśmy na treningach. Światła sceny wręcz oślepiały, świadomość, że masa ludzi na nas patrzy była trochę onieśmielająca. Tym bardziej, że większość z nich znała się na tańcu i zapewne dostrzegłaby każdy jeden mały błąd. Szychy, łowcy talentów, uczestnicy z innych zespołów, ich rodziny... ciężko byłoby mi zliczyć wszystkie te osoby. Pierwsze nuty melodii popłynęły, oczy powoli oswajały się ze światłem sceny, ciało poruszało się w wyuczony sposób i tylko zerkałam z przestrachem na to, że Cheo stał jak kołek, chyba przerażony tą sceną, odpowiedzialnością, skalą tego turnieju. W zasadzie, to mogę się tylko domyślać, jaki był powód, że go sparaliżowało.
  Co jednak było ważne to to, że po chwili i tak przestało mieć to znaczenie. Przez muzykę przebiły się krzyki, panika poniosła się falą przez całą halę, aż do sceny, gdzie staliśmy wręcz zdumieni tym, co się działo. Bo co się mogło dziać, skoro przecież to były zawody? Co wywołało taką panikę? Teraz już wiem, jak nazwać te istoty, odmieńcy. Wtedy jednak nie miałam pojęcia czym są, co zwiastują i czemu należy ich za wszelką cenę unikać. Przerażenie sięgnęło w końcu i mnie. Wszyscy rzuciliśmy się do ucieczki, bez większego ładu i składu, a stwory atakowały nas. Poczułam szarpnięcie, ból w okolicy mięśnia dwugłowego ramienia. Pamiętam jak oczy zaszły mi łzami. Jak ktoś przywalił stworowi, który mnie gryzł, tak że mnie wypuścił. Jak w panice, trzymając się za krwawiące ramię biegłam przed siebie, próbując się wydostać na zewnątrz. Byle dalej od tych istot. Od niebezpieczeństwa.
  Adrenalina zagnała mnie aż na obrzeża miasta. W zasadzie nawet nie wiem, jak mogłam dotrzeć aż tak daleko, dlatego zgaduję, że to wina właśnie adrenaliny i strachu. Część drogi pokonałam komunikacją miejską, część przebiegłam w panice, mając łzy w oczach i nie myśląc za bardzo, gdzie tak naprawdę pędzę. Bo powinnam przecież była zostać w pobliżu miejsca, gdzie była reszta zespołu. Powinnam być w tamtej okolicy. A jednak nie potrafiłam się wtedy zatrzymać. Dopiero, kiedy przewróciłam się, praktycznie pod nogi starszej pary i nie miałam już siły się podnieść, wszystko mnie bolało, nastał chwilowy kres mojej podróży. Gorączka trawiła moje ciało, ja sama majaczyłam i nawet nie jestem pewna, jak trafiłam do łóżka, jednak to w nim się obudziłam. W ustach czułam nieprzyjemny posmak wskazujący, że w międzyczasie musiałam chyba zwymiotować, jednak... czułam się świetnie. Zrzuciłam wtedy wszystkie te objawy na traumę, paniczny bieg, Na wyczerpanie zarówno fizyczne, jak i psychiczne.
  Zostałam z tym starszym małżeństwem przez jakiś czas. Byli naprawdę mili, cały czas zachęcali mnie, żebym z nimi została, skoro nie mogłam wrócić do domu przez zamkniętą granicę. Mówili coś, że przypominam im wnuczkę, która ich nie odwiedza. Nie z wyglądu, a raczej z charakteru. To było miłe, jednak nie chciałam zbyt długo wykorzystywać ich pomocy. Czułam się z tym po prostu źle, więc kiedy zrobiło się ciepło, zabrałam kilka rzeczy, trochę prowiantu i zniknęłam, zostawiając im tylko notatkę z podziękowaniem za pomoc i zapewnieniem, że jak tylko będę mogła, to jakoś się im za nią odwdzięczę. Byłam zdeterminowana, żeby wrócić do domu, chociażbym miała pieszo próbować przedrzeć się przez granicę i próbować nielegalnie wrócić do Korei. Do swojego domu. Teraz wiem, że to było głupie, ale też że niewiele dłużej mogłabym pozostać i tamtej pary. Narobiłabym im swoją obecnością tylko więcej problemów, kiedy rząd wydał decyzję, żeby wszystkie dzieci trafiły do ICID.


W jaki sposób dostałeś się do ICID?

  To był już chyba 2031... albo może końcówka 2030? Straciłam już wtedy rachubę, data nie była dla mnie tak ważna, jak przetrwanie kolejnego dnia. Tułałam się po lasach od wielu dni nie bardzo wiedząc już, co robię. Było zimno, miałam coraz mniej siły, nie wiedziałam już co robić. Po prostu, nie radziłam już sobie sama. No właśnie - sama. Samotność też dawała mi się we znaki. Zaczynałam gadać do krzewów, ptaków, siebie samej... byleby tylko się odzywać.
  Z biegiem czasu było coraz gorzej, nie miałam zapasów, żeby przetrwać zimę, dawno się skończyły. Nie trafiałam już nawet na grupki dzieciaków tułających się po lasach i chowających się zarówno przed odmieńcami, jak i przed ICID. W sumie szłam przed siebie chyba tylko przez swój własny upór, by nie poddać się i nie umrzeć w zapomnianym przez Boga lesie. Nie zwracałam uwagi dokąd idę byleby się przemieszczać. Przed oczami mi ciemniało, w zasadzie szłam ostatkiem siły, wydaje mi się, że przechodziłam przez szosę, albo jakąś drogę, w miarę płaską, bo przez chwilę teren był jakby łatwiejszy do przejścia. Pamiętam, że było ciemno, zauważyłam światła, chyba samochodu, kiedy już opadałam ku ziemi wyziębiona i wykończona ciągłym ruchem bez dostarczenia pożywienie własnemu organizmowi.
  To chyba właśnie wtedy trafiłam na ICID, albo może po prostu ktoś z tego samochodu ich wezwał? Nie mam w sumie pojęcia jak dokładnie potoczyły się kolejne wydarzenia. Byłam nieprzytomna, a obudziłam się dopiero w ICID, podłączona do kroplówki. Światło strasznie mnie raziło po oczach, tym bardziej, że pomieszczenia były strasznie białe. Wręcz sterylnie białe, wiecie, jak to bywa w szpitalach.


Jakie są Twoje mocne i słabe strony?

  Mocne strony? Chyba... dążenie do perfekcjonizmu i empatia? Chociaż oba mogą być wzięte i za słabość, zależy jak na to patrzeć... mimo wszystko, ja uważam to raczej za mocniejszą stronę, bo przecież jestem medykiem. Perfekcjonizm przy leczeniu jest ważny, bo przez to popełnię mniej błędów, a empatia... no kto by chciał być leczony przez totalnego buca, który nie jest w stanie się wczuć w sytuację pacjenta? No i chyba można do tego dołączyć i ogólną sprawność fizyczną i gibkość przez to, że od dawna tańczę i cały czas zachowałam swoją poranną rutynę rozciągania... Jasne, nie dorównam trójkom, im się raczej w naturalny sposób nie da dorównać... po prostu jestem trochę lepiej rozciągnięta niż inne dwójki i jedynki.

  Słabe strony? Arachnofobia. Nienawidzę tych przeklętych, ośmionogich potworów. Na ich widok zaczynam krzyczeć i histeryzować i próbuję uciec od nich byle dalej. Wiecie, jak ciężko było przeżyć w lesie, kiedy co chwilę jakiś taki paskud zwieszał się z pajęczyny, żeby się bujać przed twarzą?


Opisz swój pobyt w ICID *

Z dziennika Munyeong


Luty 2031

  Jedynki już od jakiegoś czasu coraz bardziej podnosiły bunt. Nie chciały zostawać w ICID, część chciała do domu, części po prostu nie podobała się sytuacja w tym miejscu, sztywne ramy planu dnia. Po części ich rozumiem, bo sama chciałabym po prostu wyjść poza bazę i chociaż spróbować wydostać się i wrócić do domu. Z drugiej strony... wiem, że jestem zarażona. Byłabym zagrożeniem dla wszystkich dookoła, więc chyba lepiej byłoby zostać tutaj, gdzie przecież szukają sposobu, żeby nam pomóc? Przynajmniej tak myślałam, dopóki bunt jedynek nie eskalował zbyt mocno, a sposób, który wybrano, żeby ten bunt uciszyć, był tym krwawym i głęboko zapadającym w pamięć. Czasami posiadanie pamięci doskonałej ssie. Jasne, przydaje się, żeby się szybko czegoś nauczyć, jednak wydarzenia takie, jak to... ich już nie można wyrzucić z pamięci, a w tej chwili naprawdę chciałabym to zrobić...

23.09.2031

  Wprowadzono nam dzisiaj podział na rangi, jak w wojsku. To nie wygląda dla mnie dobrze. Jasne, łatwiej rozróżnić kto jest starszy, a kto młodszy, kto się zasłużył, a kto nie... jednak czy my tutaj nie mieliśmy być bezpieczni i nie mieli szukać dla nas lekarstwa? Dlaczego więc nagle robią z nas jakieś pseudowojsko? Bo bandy dzieciaków wojskiem się nie nazwie, jakkolwiek inteligentne, czy silne by nie były... to dalej dzieciaki. Tak, jesteśmy dzieciakami i doskonale zdaję sobie z tego sprawę, jak i z tego, że to całe ICID po prostu śmierdzi mi na kilometr jeśli idzie o ich intencje. Tym bardziej po tym, co zrobili z jedynkami, które chciały tylko wyjść poza mury. Chociaż na chwilę zmienić otoczenie. To niby niebezpieczne, jednak w okolicy nie widziałam żadnych szaraków, a spacery poza mury nie musiały by być długie...

19.05.2032

  Dzisiaj wraz z kilkoma osobami ze skrzydła medycznego włamaliśmy się do komputera w laboratorium i wygrzebaliśmy z niego dokumenty na temat leku na PUFF. Większość wyników była utajniona, co była strasznie frustrujące. Dlaczego je utajnili? Co ukrywają? Czemu nie chcą się z nami nimi podzielić i musimy je wykradać po cichu, w środku nocy? Czyż to nie my dostaliśmy nagle supermoce dające nam czasami i większe zrozumienie pewnych medycznych zagadnień niż Ci wszyscy naukowcy? Chciałabym dostać w ręce szczegółowy raport. Powinien być w wirtualnej bazie, jednak do niej nikt nie chce się póki co włamywać. Sama nie jestem pewna, czy dałabym radę złamać zabezpieczenia odpowiednio szybko, żeby mnie na tym nie złapano...

21.12.2033

  W stołówce zamontowali drukarki żywności. Tak, żywności w 3D! Wszyscy chcieli spróbować, jak to działa, czy drukowane jedzenie jest dobre? Zwykła ciekawość, którą można było przewidzieć. Mogli uprzedzić kucharzy, że dzisiejszego dnia mogą zrobić sobie wolne, bo ludzie rzucą się na nowinkę technologiczną... jednak nie zrobili tego, a kucharze oburzeni tym, że nikt nie chciał zjeść tego, co przygotowali, obrazili się. Do kuchni też nie wpuszczą, żebyśmy sami próbowali sobie coś ugotować. Jedzenie drukarkowe nie ma smaku, obrażeni kucharze dają niejadalną breję... No i jak tu nie umrzeć z głodu? Ciekawe jak długo to potrwa i czy kucharzy da się jakoś przebłagać, żeby wrócili do normalnego gotowania...

styczeń 2034

  Ponoć przerabiamy materiał, którego normalnie uczylibyśmy się na uniwersytecie. To z jednej strony niesamowite, że tak szybko idzie nauka, kiedy wcześniej ślęczało się długie godziny, żeby zapamiętać dużo mniej materiału, a z drugiej strony... Czy to nie dziwne? Czy nie powinniśmy jednak mieć życia i mniej ślęczeć nad książkami, a więcej się nim cieszyć, skoro możliwe, że nie będzie ono zbyt długie? Aktualnie mamy coraz mniej możliwości, żeby się rozwinąć. Chyba będę za jakiś czas musiała znaleźć sobie nowy temat do zgłębiania, bo medycyna, chociaż interesująca, niedługo wyczerpie wiedzę, która jest dla nas dostępna. Swoją drogą, niedługo mamy mieć egzaminy, które uprawnią nas do pomocy przy operacjach i badaniach. Jestem tym jednocześnie podekscytowana i zdenerwowana. Co, jeśli jednak mi nie pójdzie dobrze? Będzie można podejść do egzaminu ponownie, czy zamknie to drogę do bycia medykiem?

Styczeń 2036

  Skończyli budować stadninę i przywieźli do niej kilka koni. Nie wiem w sumie, po co one tutaj, przecież jeśli każdy będzie chciał je pogłaskać, czy na nich codziennie pojeździć, to je zamęczą. Jasne, hipoterapia byłaby w sumie spoko opcją, jednak trochę mi ta obecność konie nie daje spokoju. Tym bardziej, że niektóre nie są ułożone do jazdy, o czym się sama przekonałam. Pozwolono mi dosiąść jednego z pięknych koni. Myślałam, że są ułożone i dam radę nad nim zapanować, w końcu, to przecież zwierzę, a skoro pozwolono wsiąść na nie komuś, kto nigdy wcześniej nie jeździł konno, to powinno być dobrze dobrane, czy coś, prawda? Jednak nikt chyba nie kontrolował tego, kto jakie zwierzę bierze i jaki ono ma charakter. Co tu dużo mówić, koń zrzucił mnie ze swojego grzbietu, tylko jakimś cudem nie wylądowałam mu pod kopytami i wyszłam z tego w miarę cało, jednak chyba nie polubię jazdy konnej. Wszystko mnie obecnie boli i wolę raczej unikać całego tego budynku.

19.01.2037

  Treningi walki wręcz w sumie mogłam zrozumieć. Warto, żeby każde z nas wiedziało, jak się obronić, dodatkowo był to fajny sposób na jakieś lekcje wfu, czy po prostu aktywność fizyczną. Dzisiaj wpuszczono nas jednak na strzelnicę i nie jestem pewna, czy to dobry pomysł... Może i w tym roku mam kończyć 18 lat, jednak to po prostu nie ma dla mnie sensu. Skoro ciągle słyszymy, że nie ma możliwości, żebyśmy wyszli poza mury bazy... to poco nam wiedza, jak używać broń? Czemu to wszystko coraz bardziej przypomina jakąś bazę wojskową, gdzie szkolą nas na wojsko? A może to po prostu moje odczucia, bo nie podoba mi się pomysł korzystania z broni i tego, że mogą kiedyś chcieć zmusić mnie do strzelania do ludzi? W każdym razie to naprawdę zły, bardzo zły pomysł, żeby dawać broń w ręce dzieci.

24.03.2037

  Treningi z bronią dalej trwają, chociaż naprawdę mam co do nich mieszane odczucia. Nie podobają mi się i tyle, a teraz, mimo tego, że jedna z trójek straciła oko, tym bardziej nie chcę brać w nich udziału. To straszne, że do tego w ogóle doszło! Nikt jednak nie pofatygował się, żeby usunąć z naszego rozkładu dnia trening z bronią, ba, dorzucili nam jeszcze broń białą. kto w tych czasach używa broni białej? Niby to wszystko nauka samoobrony, ale jednak to naprawdę chore, że zmuszają do tego wszystkich. Nie chcę się tego uczyć, nie chcę nikogo zabijać, chciałam ratować życia zostając medykiem, a nie uczyć się, jak to życie odbierać na różne sposoby. Boję się jednak powiedzieć to głośno, żeby nie skończyć może jak tamte jedynki, które się zbuntowały...

23.09.2040

  Oni znowu to zrobili! Znowu uciszają bunt siłą! Jak oni w ogóle tak mogą? Jakby byli jakimiś więźniami, czy istotami bez mózgów, że nie dałoby się ich przekonać rozmową. Argumentami, które byłyby logiczne. Może jednak opiszę, co się stało, że ten bunt się w ogóle znowu podniósł? Ano stało się to, że cały personel okazał się zarażony. Każda jedna osoba jest chora na PUFF, przez co jest niebezpieczna dla otoczenia. Ja to rozumiem, jednak nie wszyscy chcą się stosować do zasad bezpieczeństwa. Nie chcą siedzieć z izolatkach, w klinice. Tego chyba już się nie uda od tak opanować siłą, jednak nikt nie myśli o tym, żeby może spróbować innych metod. To głupie i nieludzkie.

10.10.2040

  To okropne. Wszystko zaczyna się walić i robi się coraz gorzej. Odmieńcy uciekli ze szpitala. Trzeba było otworzyć do nich ogień, chociaż linia strzału nie była czysta. Były na niej dzieci. Osoby, które mogły jeszcze trochę pożyć, zanim będzie trzeba pozwolić im odejść, by nie zmienili się w szaraki. Przez to wszystko zostaliśmy sami. Znaczy nie do końca sami, po prostu nie został już ani jeden dorosły w okolicy i musimy radzić sobie sami. To dziwne, że odczułam trochę ulgi? Bo może w końcu nikt nie będzie nas na siłę zmuszał do nauki zabijania, czy robienia czegoś sprzecznego z naszą moralnością? Zobaczymy, jak rozwinie się dalsza sytuacja.

12.10.2040

  Zaczęliśmy się organizować. Plan dnia i cisze nocne się nie zmieniły. Osobiście, trochę bym je zmodyfikowała, jednak rozumiem, że potrzeba nam jakiegoś poczucia stabilności. Rutyny, którą mieliśmy wcześniej, żeby nie wprowadzać zbyt dużo zmian w zbyt szybkim tempie. Żeby nie nastał po prostu koszmarny chaos, nad którym nie będzie dało się zapanować. I mimo, że to rozumiem, to dalej gdzieś tam wewnątrz chciałabym jednak zmian w rozkładzie dnia. Odrobiny więcej luzu? Może w końcu miałabym trochę więcej czasu, żeby móc potańczyć jak kiedyś? Bo chętnie bym do tego wróciła, to mnie w pewien sposób relaksowało...

16.10.2040

  Przegłosowano Początek. Wiem, że to humanitarne wyjście z naprawdę trudnej sytuacji, w jakiej jesteśmy, jednak dalej mam jakieś opory przed tym. Ma to zapewnić bezpieczeństwo tym, którzy są w ośrodku, a ja gdzieś w głowie mam ciągłe wątpliwości. Bo co, jak jeden z nich okazałby się odporny i poddałby się eutanazji zanim byśmy się o tym dowiedzieli? Taka osoba mogłaby być naprawdę cudem, na który czekamy, żeby wyleczyć innych. Mogłoby to być przełomowe odkrycie. Jednak rozumiem niechęć do narażania reszty. A i zrezygnowano w końcu z rang wojskowych... teraz są po prostu osobliwe, widać, że wymyślały je raczej młode osoby. Na pewno brzmią przyjemniej niż dajmy na to "podchorąży sztabowy".


Czy masz nam coś więcej do powiedzenia?

  Nie, raczej nic więcej nie mam do dodania...


Powrót do góry Go down
Blaine Frizzley
Blaine Frizzley
agent
16
Nie zatrzymasz ludzi przed śmiercią... jeśli to ich wybór.


Munyeong Ahn HOt6gMB




https://puff.forumpolish.com/t98-blaine-frizzley-ft-bjorn-winiger#125
Blaine Frizzley
Jenot
Re: Munyeong Ahn   ◈ Pią Lis 20, 2020 9:09 pm


AKCEPTACJA

Na start zdobywasz 65 punktów.

Pamiętaj, by przed rozpoczęciem gry fabularnej założyć informator. Sprawdź najnowsze misje, może znajdziesz tam coś dla siebie. Jeśli natomiast szukasz partnera do gry warto odwiedzić kto zagra?

W razie wszelkich pytań, zapraszamy do kontaktu.

Witamy na PUFF, baw się dobrze i nie daj się Odmieńcom!

So are you gonna die today or make it out alive?


Powrót do góry Go down
 
Munyeong Ahn
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Munyeong Ahn

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
PUFF ::  :: karty postaci :: zaakceptowane-
Skocz do: