Go to topGo to bottom



 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 Go down 
AutorBarbara "Berry" Bell
Berry Bell
Berry Bell
Na razie zwykły rekrut
15
Let's be clear, we know the end is near, at least the past has passed away


Barbara "Berry" Bell 3b347e9338b2f34425cac2b1feb11abcfaac47d6




https://puff.forumpolish.com/t235-barbara-berry-bell https://puff.forumpolish.com/t236-berry-bell
Berry Bell
Zając
Barbara "Berry" Bell   ◈ Wto Gru 01, 2020 2:05 am


Barbara Bell
18.05.2025
DATA URODZENIA
Greater Sudbury
MIEJSCE URODZENIA
II
GRUPA
Rekrut
STANOWISKO
Sophia Lillis
WIZERUNEK




CZY PAMIĘTASZ JAK WYGLĄDAŁO TWOJE ŻYCIE POZA MURAMI ICID?

- Nie jestem tutaj aż tak długo – Berry odpowiedziała siląc się na żartobliwy ton. Stresowała się i nie chciała tego po sobie pokazać, ale chyba kiepsko jej szło. Już lata temu wyszła z wprawy, jeśli chodziło o pogawędki z innymi ludźmi, a ta pogawędka była akurat wyjątkowo ważna. Próbowała przekonać radę, że powinna wychodzić na misje, chociaż nie miała jeszcze szesnastu lat.
- Miałam pięć lat kiedy zaczęła się epidemia. Pamiętam głównie jakieś głupoty, czerwony rowerek, ciastka babci, nasz dom na przedmieściach - mieliśmy domek na drzewie. Pół okolicy nam go zazdrościło. – Berry lekko parsknęła, zanim zerknęła po twarzach rozmówców. Tak, nie chodziło im o to. Ta rozmowa nie miała być przyjemna, miała sprawdzić, czy dziewczyna jest już dość dorosła. Jakby cokolwiek miało się zmienić przez pół roku. – Rzeczy szybko zaczęły się komplikować, kiedy nasze osiedle trafiło na kwarantannę - jeszcze wtedy lekarze nie wiedzieli jak wirus się rozprzestrzenia. Nie za bardzo rozumiałam co się dzieje. Babcia ugryzła Lizzie, moją starszą siostrę, ona nie przeżyła pierwszej fazy, nie pamiętam kto zabił babcie. To były dwie pierwsze osoby, które widziałam martwe.Nikt o to nie pytał, Berry.W każdym razie sytuacja zaczęła się robić mocno nieciekawa, po terenie zaczynały kręcić się szaraki, a wojsko nie chciało nas wypuścić. Udało nam się uciec w jakieś trzydzieści osób, nie wiem co się stało z resztą sąsiadów, chyba ich zastrzelili. A potem… – W zasadzie nie wiedziała co opowiedzieć.
Berry nie chciała mówić o tym wszystkim, co się stało, szczegółowo opisywać kolejne pięć lat. Na samą myśl znowu widziała śmierć taty, twarz mamy będącej na granicy szaleństwa, Danny’ego leżącego w gorączce, Charlesa z całymi czarnymi oczami i znowu krew, krew, krew... Jak slajdy w starym rzutniku.
Za dobrze to pamiętała, obrazy odmieńców wdzierających się do obozu i innych zdesperowanych ocalałych głęboko wżarły się w jej mózg. Berry zmusiła się do nieopuszczania wzroku, ale nie była w stanie powstrzymać się przed delikatnym podszczypywaniem swojej skóry. To był dopiero początek tej rozmowy, a już miała dość.
- Potem po prostu staraliśmy się przetrwać.


Czy powiesz nam coś o swojej rodzinie?

Berry wzruszyła ramionami. Paradoksalnie, to pytanie było prostsze – dziewczyna już dawno pogodziła się z rzeczywistością. Nie miała wyboru.
- Najprawdopodobniej wszyscy nie żyją – odpowiedziała. – Miałam piątkę rodzeństwa, dwie siostry, trzech braci. Gdyby nie Danny byłabym najmłodsza. Wszystko było, jak powinno być. Rodzice chcieli mieć nas tyle, kochali nas, poświęcali nam czas. Babcia często pomagała, mieszkała blisko. To ona zaczęła nazywać mnie Berry i jakoś się przyjęło.
To chyba było za mało, ale dziewczyna nie wiedziała co powinna jeszcze powiedzieć. Nie za bardzo pamiętała jacy byli przed wirusem, a nie chciała mówić tylko o tym jak wszyscy po kolei przestawali sobie radzić i redukować ich wszystkich do tych najgorszych momentów. Więc co, miała po prostu zacząć wymieniać jak umarli? Zmienić ich w kilka nekrologów? Potrafiłaby, gdyby chciała.
Babcia była pierwsza – wirus, to po prostu trzeba było zrobić. Następnego dnia umarła Lizzie, gorączka. Dziadek został w domu, nie chciał zostawiać ciała babci, może po prostu miał już dość i zdawał sobie sprawę, że sam nie da rady, a przy okazji będzie nas spowalniał. Zastrzelony albo wykończyły go odmieńce. Kolejne dwa lata było względnie spokojnie, całą grupą zajęliśmy jakiś mały kompleks agroturystyczny pośrodku niczego i staraliśmy się nie rzucać w oczy. Nie wyszło. Seth, zastrzelony przez ludzi, którzy naprawdę chcieli obrobić nasze ogrody. Kilka tygodni później tata, ugryziony przez szaraka. Za długo czekali z dobiciem go, prawie ich wszystkich pogryzł. Potem mama, ofiara swojej własnej desperacji.
Brandon i Sophie, umarli kiedy ich grupa się rozpadła. Broń albo odmieńcy, trudno stwierdzić co dokładnie sprawiło, że się wykrwawili – na ciałach mieli ślady po jednym. Danny był z nią najdłużej, kolejne półtora roku, zanim zabiło go głupie zakażenie. Berry chyba ciągle nie chciała opowiadać o jego śmierci. Gdyby nie Charles, sama by się nie pozbierała i też by tam umarła.
Powinna o nim mówić? Teoretycznie on nie był jej rodziną, ale w praktyce… Zasługiwał, żeby go tak nazywała. Berry już nabierała powietrza, żeby zacząć o nim opowiadać, ale z ust dziewczyny nie wydobył się żaden dźwięk. Nie, chyba nie miała zamiaru do tego wracać. Byle tylko nie uznali, że coś przed nimi zataja.


W jaki sposób się zaraziłaś? Czy pamiętasz co się działo później?

- Już od paru miesięcy walczyliśmy o teren z inną grupą, bez niego zostalibyśmy bez jedzenia. Hałasy przyciągają odmieńców, roiło się od nich w okolicy – zaczęła Berry. – Mieliśmy zebrać jabłka, Sophie miała nas pilnować. To nie była jej wina – dziewczyna szybko dodała. – Wszyscy przeoczyliśmy tego szaraka, był w zasadzie bardziej martwy niż żywy, ledwo się czołgał. Ugryzł mnie w łydkę.
Berry mocniej uszczypnęła się w rękę. Teoretycznie odpowiedziała już na to pytanie. Zrobiła to, czego od niej oczekiwali, ale jeśli miała przekonać, to nie wystarczy. Musiała pokazać, że jest gotowa nie tylko fizycznie, chodziło też o psychikę. Ta dam, oto ona, Berry, kompletnie otwarta księga pozbawiona traum, które wpływałyby na jej pracę.
- Mocno się rozchorowałam. Od trzech lat żyliśmy z dala od obcych ludzi, nie mieliśmy z nikim kontaktu, nie wiedzieliśmy jak działa PUFF u dzieci. Mój tata zmienił się dwa tygodnie wcześniej, czekaliśmy za długo i prawie by nas pozabijał, a połowa mojej rodziny już nie żyła. Musieliśmy walczyć o resztę. – Czuła że gorączkowo się tłumaczy. Nie powinna, ale chyba nie chciała przedstawiać tej sytuacji zbyt ekstremalnie. – Moja mama… Straciła już dwójkę dzieci i męża. Nie była w najlepszym stanie psychicznym. Zaczynałam już się czuć lepiej, ale do niej chyba to nie docierało. Przycisnęła mi poduszkę do twarzy. Narobiłam tyle hałasu szarpiąc się, że Sophie i Bran przybiegli. Odciągali ją w dwójkę, ale kiedy wstałam z łóżka i tak im się wyrwała. Myślę, że myślała, że to już.
Berry sięgnęła po szklankę wody, żeby mieć jakiś pretekst do kilkunastu sekund milczenia. Nie chciała pamiętać zdeterminowanego wzroku mamy, kiedy myślała, że musi obronić przed swoją córką resztę dzieci. Nic do niej nie docierało, jakby była w amoku.
- Na szafce stał taki wazon i… – Berry po prostu podciągnęła rękawy i nieco podniosła ręce. Na przedramionach miała płytkie blizny ułożone bez ładu i składu. Widać było jak dziewczyna musiała przesuwać ręce próbując chronić swoje ciało. – Sophie uderzyła ją czymś w głowę. Ja się nie przemieniłam, a mama zmarła po czterech dniach.


W jaki sposób dostałeś się do ICID?

Berry powstrzymała się przed przewróceniem oczami. To była jakaś podpucha czy po prostu pytali o to absolutnie każdego?
- Niecałe cztery lata temu zostałam bez nikogo. Błąkałam się po okolicy, byłam w… złym stanie. Nie tylko psychicznie, pewnie nie wyglądałam nawet jak człowiek. – Ciężko się tego spodziewać, kiedy była cała w czerniejącej krwi Charlesa. – Patrol mnie znalazł. Nie chciałam dać się złapać, nie wiedziałam kim jesteście, ale miałam jedenaście lat, byłam głodna, przemęczona i zużyłam swój ostatni nabój. – Berry jeszcze nieco poprawiła się na krześle, zanim nieco zażenowana dodała: - Ugryzłam dwie osoby.  


Jakie są Twoje mocne i słabe strony?

W końcu. Czekała na to pytanie od początku rozmowy. Czy to oznaczało, że w końcu zeszli z tych stanowczo zbyt prywatnych tematów?
- Przez pierwsze sześć lat epidemii byłam w terenie – może jako dzieciak, ale i tak dużo umiem. Wiem jak szukać jedzenia i co z tego nadaje się do rozpoczęcia uprawy. Potrafię walczyć, wiem kiedy jest sens strzelać. Nie wymiękam pod presją i umiem podejmować trudne decyzje.Charles, ty chuju, tego mogłeś mnie nie uczyć.Jestem zdeterminowana przeżyć. Potrafię rozwiązywać problemy i szybko się uczę praktycznych rzeczy. Znam się na chemii, przynajmniej od tej doświadczalnej strony. Poza tym, Judie twierdzi, że mam talent medyczny.Błagam, niech przez to nie uziemią mnie w ambulatorium. Berry zawsze czuła jak się tam dusi. Za dużo ludzi, a już w zupełności za dużo chorych ludzi.
- Poza tym, nie jestem zbyt dobra w dwójkowaniu, moje moce jakoś za bardzo nie chcą się budzić. Nie za dobrze radzę sobie wśród ludzi i jestem chujowym wsparciem emocjonalnym.Nie mogę patrzeć na głupie wazony. Nie korzystam z poduszek. Boję się ludzi w trakcie przemiany w odmieńca. Nie potrafię szczerze o sobie mówić.Czasami bywam bardziej zgryźliwa niż powinnam być. Brakuje mi cierpliwości. No i jestem typem samotnika, ale potrafię działać w grupie. Zależy mi na ICID, nie będę sprawiać problemów na zewnątrz.[/b[


Opisz swój pobyt w ICID

- Chyba sprawuję się całkiem nieźle, nie? – Berry zażartowała niezręcznie. -  Początki były… trudne.
To był drobny eufemizm. Przez pierwsze kilka tygodni Berry do nikogo się nie odzywała. Długo nie wychodziła z pokoju, a na samym początku nie była w stanie myć się pod prysznicem, za każdym razem nalewała sobie wody do miednicy. A to wszystko już po tym, jak uznała, że jest względnie bezpieczna. Pierwsze godziny w szpitalu były zwyczajnie straszne.
- Potem zaczęłam się adaptować. Nie miałam aż tyle nauki do nadrabiania, trochę już potrafiłam walczyć, a poza tym mówiłam, że szybko uczę się praktycznych rzeczy. Jakoś wpasowałam się do społeczności.
Ha, dobre! To była prawda tylko gdyby uznawać świadome próby bycia poza jakimkolwiek środowiskiem, jako wpasowywanie się w rolę samotnika. Prawda była taka, że Berry miała dość umierających ludzi, a poza tym nie chciała za każdym razem tłumaczyć, czemu zachowuje się jak pojebana na widok wazonów, a także tłumaczyć się ze swojego spierdolenia. Nie, dla niej chyba było już za późno – nawet tutaj. Nie żeby jej to przeszkadzało, chyba pogodziła się ze swoim losem tak jak ze śmiercią przynajmniej części bliskich.
Wszystko czego Berry potrzebowała w ICID, to była paczka papierosów (co z tego, że już regularnie popalała? I tak umrze, zanim jej rak płuc będzie miał z nią jakiekolwiek szanse) i odrobina niebezpiecznych, pełnych adrenaliny zadań, żeby utrzymać autodestruktywność na stałym poziomie. Pierwsze w miarę była w stanie sobie zapewniać, drugie – niekoniecznie.
Czarny Początek był specyficzny. Oczywiście, nie był przyjemny, ale Berry chyba uniewrażliwiła się na całą resztę świata. Nie obchodziło ją, czy podjęli dobrą, czy złą decyzję, czy to co zrobili było moralne. Na tym etapie, dziewczyna chciała już tylko świętego spokoju i odrobiny wolności. Lisa miała pozwolić na wypady, więc jakkolwiek miałoby to się skończyć dla całego ośrodka – była lepsza od swojego ojca.


Czy masz nam coś więcej do powiedzenia?

- Weźmiecie mnie w teren?


Powrót do góry Go down
Cheolmin Seon
Cheolmin Seon
strażnik
21
in a world where you feel cold you gotta stay gold


Barbara "Berry" Bell A5VB1Kw




https://puff.forumpolish.com/t97-cheolmin-seon-ft-taehyung-kim#124 https://puff.forumpolish.com/t107-cheolmin-seon#136 https://puff.forumpolish.com/t108-cheo#137
Cheolmin Seon
Lis
Re: Barbara "Berry" Bell   ◈ Wto Gru 01, 2020 10:42 am


AKCEPTACJA

Na start zdobywasz 50 punktów.

Pamiętaj, by przed rozpoczęciem gry fabularnej założyć informator. Sprawdź najnowsze misje, może znajdziesz tam coś dla siebie. Jeśli natomiast szukasz partnera do gry warto odwiedzić kto zagra?

W razie wszelkich pytań, zapraszamy do kontaktu.

Witamy na PUFF, baw się dobrze i nie daj się Odmieńcom!

So are you gonna die today or make it out alive?


Powrót do góry Go down
 
Barbara "Berry" Bell
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Berry Bell

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
PUFF ::  :: karty postaci :: zaakceptowane-
Skocz do: